Otwarcie Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej jest wydarzeniem zarazem radosnym i smutnym. Dobrze, że bohaterstwo rodziny Ulmów oraz wielu innych wreszcie będzie znane światu. Smutkiem napawa myśl, że to upamiętnienie ma miejsce tak późno i ogranicza się tylko do Podkarpacia.
Budynek Muzeum Polaków Ratujących Żydów na Podkarpaciu im. Rodziny Ulmów w Markowej koło Łańcuta. Muzeum zostało uroczyście otwarte 17 marca 2016 r.
Darek Delmanowicz /PAP
Rdzeniem muzeum jest odtworzony dom rodziny Ulmów. Oryginalny stał niecałe 2 km od tego miejsca. Wielkie wrażenie robią umieszczone na placu muzealnym tabliczki z nazwiskami Polaków zamordowanych za pomoc udzielaną Żydom. Na ścianie przed wejściem umieszczono tabliczki z nazwiskami osób ratujących Żydów. Główną osią narracji ekspozycji są dzieje rodziny Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci, a także dwóch żydowskich rodzin Szallów i Goldmanów, które ukrywali przez blisko dwa lata. Józef Ulma, społecznik i działacz kulturalny, był świetnym fotografem. Część jego zdjęć ocalała. Zwłaszcza jedno jest wstrząsające. Odnaleziono je po mordzie na podłodze w kuchni Ulmów. Było poplamione krwią. Kapała na podłogę ze strychu, gdzie leżały już pierwsze zamordowane Żydówki. Los następnych miał dopełnić się za kilka chwil.
Groza
Egzekucja zaczęła się w nocy z 23 na 24 marca 1944 roku. 5 niemieckich żandarmów oraz 4 granatowych policjantów wyruszyło z Łańcuta do Markowej. Jechali wozami, powożonymi przez czterech polskich furmanów, którym nakazano stawić się o północy w Łańcucie. Do celu mieli około 10 km. O świcie byli już pod domem Ulmów, leżącym na skraju Markowej. Furmanom nakazano pozostać w tyle. Dom otoczyli granatowi, a do środka weszli żandarmi. Na strychu zastrzelili trójkę z ósemki ukrywających się tam Żydów. Później przed dom wywlekli pozostałych Żydów, Ulmów oraz ich sześcioro dzieci. Ponieważ chodziło im także o to, aby odstraszyć pozostałych mieszkańców Markowej od pomagania Żydom, dowódca żandarmów polecił sprowadzić furmanów, aby byli świadkami egzekucji. Najpierw zabito Żydów, później Józefa i Wiktorię (była w ostatnim miesiącu ciąży) Ulmów. Wszystko odbywało się na oczach ich sześciorga dzieci, z których najmłodsze miało 1,5 roku, najstarsze 8 lat. Po krótkiej naradzie dowodzący akcją zdecydował, że mają zginąć wszystkie. Dzieci zabijano jedno po drugim. Następnie wezwano sołtysa Markowej, Teofila Kielara, któremu polecono zebrać ludzi ze wsi i zakopać wszystkich pomordowanych w jednym dole.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.