Po Wielkanocy mamy się dowiedzieć, których dziennikarzy śledziły służby specjalne. – To było łamanie zasad demokracji – mówią reporterzy poddani inwigilacji. Sprawę oceni prokuratura.
Anita Gargas: – Chodziło o to, żeby zniechęcić tych, którzy mają szczytne cele. Kiedy czwarta władza nie funkcjonuje właściwie, pozostałe trzy pozbawione są kontroli
Włodzimierz Wasyluk /REPORTER/east news
Kiedyś wzywano mnie na przesłuchania i próbowano się dowiedzieć, skąd mam informacje, ale nikomu nie przyszło do głowy, żeby mnie inwigilować. Teraz było odwrotnie – nie było przesłuchań, za to miała miejsce inwigilacja – mówi Anita Gargas, dziennikarka śledcza, która miała być podsłuchiwana w czasach rządów PO. Według Mariusza Kamińskiego, ministra koordynatora służb specjalnych, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralne Biuro Antykorupcyjne inwigilowały wtedy 52 dziennikarzy. Podobne działania miała prowadzić Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
Komisja na podsłuchu
Reporter śledczy Wojciech Sumliński twierdzi, że informacje o tym, iż jest podsłuchiwany, miał już w 2003 roku. Ujawnił wtedy zeznania „Masy”, świadka koronnego, który pogrążył mafię pruszkowską. Później, w czasach rządów PiS, CBA badało związek Sumlińskiego z aferą korupcyjną w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Dziennikarzowi postawiono zarzut płatnej protekcji, ale akt oskarżenia do dziś nie trafił do sądu. Najgłośniejszym echem odbiła się jednak sytuacja z 2007 r., kiedy Sumliński stał się obiektem zainteresowania służb w związku z rzekomym handlem aneksem do raportu z weryfikacji WSI.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.