Zwalczać grzech sprayowy

publikacja 10.03.2016 00:15

Z Waldemarem Domańskim, liderem Pogromców Bazgrołów, rozmawia Piotr Legutko.

Zwalczać grzech sprayowy ARTUR BARBAROWSKI /east news

Piotr Legutko: Zastrzegł Pan, by w naszej rozmowie autorów bazgrołów, broń Boże, nie nazywać grafficiarzami.
Waldemar Domański: Bo grafficiarz to artysta wypełniający przestrzeń miejską dobrą, acz często nielegalną sztuką. Tymczasem ludzie pozostawiający po sobie fekalia słowne i wulgarne znaki graficzne to zwykłe obszczymurki! Liczymy na to, że ta nazwa na trwałe przylgnie do tych miejskich wandali.

Pisał Pan już do prezydenta, ministra sprawiedliwości, także do krakowskiej kurii. A tam – w jakiej sprawie?
Liczę na wsparcie, jakie możemy w naszej walce dostać od Kościoła. Walczymy przecież nie tyle z ludźmi – tych chcemy pozyskać, ile z grzechem. I to jakim! Kiedy ktoś przeklina, kaleczy język i rani uszy, trwa to przez chwilę i szkoda w ten sposób wywołana bywa ulotna. Natomiast gdy ten bluzg zostanie utrwalony na murze, jakiejś elewacji, w miejscu publicznym i muszą patrzeć nań dzieci, wyrządza szkody ogromne i długofalowe. Kto używa wulgarnych słów, grzeszy, ale kto je wypisuje, na przykład przy użyciu farby w sprayu, grzech jest dużo poważniejszy. Na nasz użytek nazwałem go „grzechem sprayowym”. Bardzo mi zależy, by zwracali nań uwagę również księża.

Chce Pan pozyskać grzeszników, ale tu, jak słyszę, idzie Panu pod górkę?
Apeluję od dawna do redakcji sportowych, aby podjęły ten temat i spowodowały zainicjowanie akcji społecznej z udziałem kibiców, zawodników i klubów na rzecz ograniczenia bazgrołów w Polsce. Niestety, moje publiczne apele do Zbigniewa Bońka, prezesa PZPN, na razie trafiają w próżnię. Nie odpowiada na nie, a dziennikarzom tłumaczy, że nie widzi związku między napisami na murach a piłką nożną. Obraża w ten sposób naszą inteligencję, bo to tak, jakby chciał nas przekonać, że wulgarny epitet wysmarowany sprayem pod adresem Wisły dotyczy nie klubu, ale królowej polskich rzek i został wymalowany przez grupę nienawistników, którzy źle jej życzą.

 

Ale nie zraża się Pan i teraz szuka sprzymierzeńca w najpopularniejszym polskim piłkarzu.
Marzy mi się, aby Robert Lewandowski stał się jednym z Pogromców Bazgrołów i aktywnie włączył się do naszej akcji. Chcę go poprosić, aby za pośrednictwem mediów wygłosił apel: „Kochasz swój kraj, to po nim nie bazgraj”. Mógłby on potem stać się motywem społecznej kampanii adresowanej do kibiców, pojawiać się na tablicach przed meczami, a także w internecie.

Samo hasło „kochasz swój kraj” powinno im pasować…
Duże nadzieje pokładam w ożywieniu patriotycznego ducha, jakie widać teraz w środowisku kibicowskim. Dużo mówi się tam o Polsce, obronie jej dobrego imienia, o pięknie naszej ojczyzny. I nie są to słowa rzucane na wiatr. Widać, że to, co kibice wypisują na swoich „sektorówkach”, wykrzykują i wyśpiewują podczas meczów piłkarskich, a także w pochodach na 11 listopada czy 1 marca – faktycznie gra w ich sercach. Liczę więc na tak podziwianą przez kibiców rycerskość, kierowanie się honorowym kodeksem, który podpowie im, co uchodzi, a co nie. Czas, by od słów przeszli do czynów. I poczuli się odpowiedzialni za tę Polskę, w której żyją: za wygląd swojego miasta, parku czy osiedla.