W polskim gnieździe

Szymon Babuchowski

|

GN 11/2016

publikacja 10.03.2016 00:15

Pierwsza polska stolica, siedziba prymasa, z katedrą, w której koronowało się pięciu królów i gdzie znajdują się najcenniejsze polskie drzwi. Jest wiele powodów, by odwiedzić Gniezno.

Katedra widziana od strony ulicy Tumskiej Katedra widziana od strony ulicy Tumskiej

Wody jeziora Jelonek odbijają dwie wieże gotyckiej katedry wzniesionej na Wzgórzu Lecha. Tysiąc lat temu wielkie jezioro okalało cały gnieźnieński gród. Kiedy spojrzy się na okolicę z katedralnej wieży, obejmując wzrokiem okoliczne zbiorniki wodne i obniżenie terenu przy seminarium, łatwo wyobrazić sobie, że jesteśmy na wyspie. Etymologia wiąże nazwę Gniezna z „gniazdem”, choć nie do końca wiadomo, o jakie gniazdo tu chodzi. Językoznawcy właśnie w owym zagłębieniu, niecce otaczającej gród, widzą najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie tej nazwy. Inni wiążą ją z gniazdem obronnym, miejscem trudnym do zdobycia. Nie zmienia to jednak faktu, że dla całej Polski Gniezno również stało się gniazdem – kolebką naszej państwowości.

Życiorys na drzwiach

Wycieczka do podziemi gnieźnieńskiej katedry jest przedzieraniem się przez kolejne warstwy czasu. Zachowane resztki murów mówią o wcześniejszych – romańskich i przedromańskich – świątyniach zbudowanych w tym miejscu. Najstarsza z nich powstała pod koniec IX wieku. Ale znajdziemy też – jeszcze starszy – fragment pogańskiego paleniska. – W tym miejscu musiał wcześniej istnieć silny kult pogański – wyjaśnia Sławomir Ratajczak, przewodnik. – Mądrość Kościoła polegała na tym, że budował świątynie w miejscach dawnego kultu. Ale nie od razu udało się wyplenić dawne wierzenia, o czym świadczy chociażby palenie kościołów przez ludność w czasach Mieszka II. Tak zwanej reakcji pogańskiej nie udało się jednak zniszczyć tego, co zostało tu już zakorzenione.

Od chrztu Mieszka I, który odbył się prawdopodobnie na Ostrowie Lednickim lub w Poznaniu, Polska stała się krajem chrześcijańskim. W 997 r. podczas misji chrystianizacyjnej w Prusach zginął św. Wojciech. Sprowadzenie jego relikwii do Gniezna przez Bolesława Chrobrego okazało się ważnym krokiem. To właśnie do grobu św. Wojciecha pielgrzymował w 1000 r. cesarz Otton III. Pozwoliło to na utworzenie metropolii gnieźnieńskiej, która dała początek tworzeniu struktur Kościoła w Polsce. Pierwszym arcybiskupem w Gnieźnie został brat Wojciecha – Radzim Gaudenty. Historia życia św. Wojciecha widnieje na Drzwiach Gnieźnieńskich, osadzonych w portalu wewnętrznym katedry, po jej stronie południowej. Wykonane z brązu drzwi, datowane na 1175 r., są zupełnie unikatowym zabytkiem romańskiej sztuki odlewniczej. – Fakt, znajdziemy w Europie trochę podobnych drzwi z tamtego czasu, jednak na ogół przedstawiają one motywy biblijne, a nie biografię jednego świętego – podkreśla Sławomir Ratajczak.

Skarby katedry

Ten „pierwszy polski komiks” czyta się z lewej strony od dołu do góry, a następnie z prawej – od góry do dołu. Lewe skrzydło – nieco większe i szersze – zawiera sceny z pobytu świętego w Czechach, Niemczech i we Włoszech, zaś prawe przedstawia działalność misyjną w Polsce i Prusach. Dodatkowe odczytania umożliwia lektura pozioma, w której np. narodziny Wojciecha łączą się z jego narodzinami dla nieba.

– Cudowność przedstawianych zdarzeń, takich jak uwolnienie opętanego czy scalenie dzbana, nawiązuje do życia Chrystusa. Z tej historii płynie przesłanie, że święty ma być jak Chrystus – tłumaczy nasz przewodnik. Zwraca też uwagę na symboliczne postacie i zwierzęta umieszczone w bordiurze, czyli dekoracyjnym obramowaniu drzwi. Postacie ludzkie, gady, ptaki, fantastyczne twory – wszystko tu ma znaczenie i rozszerza interpretację historii opowiedzianej w 18 scenach. Drzwi przetrwały, mimo że w tym czasie katedra była wielokrotnie niszczona i przebudowywana. W 1331 r. romańską świątynię zniszczyli Krzyżacy. 10 lat później na jej miejscu stanęła nowa – gotycka. W XVII w. prymas Maciej Łubieński przeprowadził przebudowę jej wnętrza w stylu barokowym. Po pożarze z 1760 r. wnętrze odrestaurowano, dodając elementy klasycystyczne.

Wojenne zawieruchy też zrobiły swoje: w czasach napoleońskich był tu magazyn wojskowy, zaś hitlerowcy urządzili w katedrze salę koncertową. Kolejny pożar, w styczniu 1945 r., spowodowany był ostrzałem dokonanym przez wkraczającą do miasta Armię Czerwoną, który zniszczył również gotyckie sklepienie. Obecny kształt bazylika prymasowska Wniebowzięcia NMP i św. Wojciecha – bo tak brzmi jej pełna nazwa – zawdzięcza przebudowie z przełomu lat 50. i 60. XX w., kiedy to decyzją prymasa Wyszyńskiego przywrócono dostojny gotyk w prezbiterium i nawie głównej.

W centralnym miejscu znajduje się relikwiarz ze szczątkami św. Wojciecha. Niestety, głowa świętego, odnaleziona ponoć w XII w., została skradziona w 1923 r. i do dzisiaj nie wiadomo, gdzie się znajduje. Trudno tu wymienić wszystkie skarby gnieźnieńskiej katedry, ale z pewnością warto zwrócić uwagę na dwa gotyckie portale i płytę nagrobną prymasa Zbigniewa Oleśnickiego. Płyta jest autorstwa samego Wita Stwosza. W podziemiach zobaczyć można najstarszy w Polsce napis nagrobkowy, pochodzący z 1006 roku. Koniecznie trzeba też odwiedzić położone tuż obok Muzeum Archidiecezjalne, ze skarbcem ustępującym tylko Jasnej Górze i Wawelowi. Znajduje się tu m.in. kielich agatowy św. Wojciecha, prawdopodobnie podarowany Chrobremu przez Ottona III podczas zjazdu gnieźnieńskiego.

Perła wychodzi z cienia

Od katedry podążamy ulicą Tumską w stronę rynku. – Prosty układ topograficzny, z jedną główną ulicą, od której odchodzą prostopadłe odnogi, stworzyli Niemcy w XIX w. po wielkim pożarze miasta – opowiada Sławomir Ratajczak. Jedną z bocznych uliczek docieramy pod sąd rejonowy, w którym to budynku sądzone były dzieci z Wrześni. Stamtąd przechodzimy do kościoła franciszkanów. Jesteśmy na Wzgórzu Panieńskim – jednym z siedmiu, na których położone jest Gniezno. Swoją nazwę zawdzięcza istniejącemu tu niegdyś klasztorowi klarysek, przylegającemu do franciszkańskiej świątyni. Dziś klarysek już tu nie ma – ich oratorium połączono z nawą główną – ale nazwa wzgórza pozostała.

Ciągle także czczona jest tutaj bł. Jolenta, założycielka owego klasztoru, której relikwie znajdują się w kościele. Świątynia znana jest też ze słynącego łaskami obrazu Matki Bożej Pocieszenia – Pani Gniezna. Ale to nie wszystkie światynie Gniezna warte zobaczenia. W kościele farnym Świętej Trójcy podziwiamy późnobarokową ambonę w kształcie łodzi. – Rzeźbiarz zadbał o detale, widać nawet ryby w sieci – zwraca uwagę pan Sławek. I zaraz prowadzi nas przez Dolinę Pojednania na Wzgórze Krzyżackie, gdzie stoi kościół św. Jana Chrzciciela.

To najstarsza świątynia w mieście – pochodzi bowiem z 1331 roku. Jest jednym z niewielu obiektów sakralnych na terenie Polski, który przetrwał wieki w niezmienionej formie gotyckiego stylu. Zwracają w nim uwagę przepiękne polichromie, wykonane techniką al secco, na cieniutkiej pobiale wapiennej, spod której wyraźnie przebija widoczny wątek cegieł. Wygląda to trochę tak, jakby ktoś na ceglanej ścianie wyświetlał obraz rzutnikiem. Ze świątyni, będącej spadkobierczynią tradycji zakonu bożogrobców, wychodzimy oczarowani. I tylko smutno nam trochę, że uliczki tego pięknego miasta w środku zimowego tygodnia są nieco pustawe. – Jesteśmy miastem przelotowym między Poznaniem a Biskupinem, dlatego pozostajemy trochę w ich cieniu – ubolewa nasz przewodnik.

Ale zaraz dodaje, że sporo się ostatnio robi, by turystów przyciągnąć. Już niedługo w różnych częściach miasta staną figury pięciu koronowanych tu królów, a drogę do nich wskazywać będą króliki w królewskich płaszczach. Podobny koncept z krasnoludkami zdał egzamin we Wrocławiu, więc kto wie, może i Gniezno znajdzie pomysł na siebie? Pierwsza stolica Polski, a także stolica polskiego chrześcijaństwa, z którą od 1417 r. związany jest tytuł prymasa, zasługuje przecież na tłumy turystów! •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.