Ludzie, nie bójcie się papieża

Franciszek Kucharczak

Papież powiedział: „Francja powinna stać się krajem bardziej świeckim” – i w komentarzach pod tą informacją na gosc.pl, zwłaszcza na profilu facebookowym, zerwała się burza.

Ludzie, nie bójcie się papieża

Komentarz za komentarzem – zdumienie, gniew, oburzenie. Gdyby to były wpisy odosobnione, można by to zrozumieć, ale nie, to reakcja masowa.

Może to wynika z czyjejś niechęci do czytania całych tekstów, ale jeśli ktoś nie ma siły czytać, to niech też nie komentuje. Jak katolicy w ogóle mogą podejrzewać, że papież mógłby chcieć laicyzacji jakiegokolwiek kraju?

Franciszek, wzywając Francję do większej „świeckości”, zastosował zgrabną zasadzkę intelektualną po to, żeby powiedzieć coś dokładnie odwrotnego niż sugeruje pierwsze wrażenie. I powiedział to zupełnie wyraźnie – tylko trzeba doczytać! Kto we Francji – i nie tylko tam – zwróciłby uwagę na apel papieża o powrót do modlitwy, do szacunku dla chrześcijańskich przekonań? Nikt się tym nie zainteresuje, nikogo to nie ruszy. Ale gdy papież stwierdza, że Francja nie jest dość świecka, ooo, to każdy się obudzi. I dopiero wtedy może do kogoś dotrzeć, że cała ta osławiona francuska laïcité, to nie żadna świeckość, tylko obsesyjna antyreligijność. To dziedzictwo „filozofii Oświecenia, dla której religie były subkulturą” – przecież to słowa papieża. Zdrowa świeckość – a o takiej papież mówi – nie ma nic wspólnego z laicyzacją. Oznacza życzliwą otwartość na religię. Gdyby Francja praktykowała taką świeckość, nie prowadziłaby polityki de facto dyskryminującej chrześcijaństwo.

Pewnie, że słowo „świeckość” również w Polsce wykorzystuje się teraz na prawo i lewo (zwłaszcza na lewo) w znaczeniu właśnie laicyzacji, ale to błąd albo świadoma manipulacja. Tak jest na przykład przy akcji „świecka szkoła”, gdzie tworzy się sugestię, jakoby szkoła teraz była duchowna i trzeba ją oddać we władanie ideologom agresywnego ateizmu. Nie – szkoła, i każda inna instytucja, w zdrowym znaczeniu świecka oznacza miejsce, w którym panuje przychylność dla wyrażania i praktykowania przekonań. I w tym znaczeniu można na upartego uznać, że właśnie teraz jest świecka.

Jeśli świeckość miałaby oznaczać odrzucenie Chrystusa, a przynajmniej zimny dystans do Niego, to dlaczego my, nieduchowni katolicy, nie protestujemy, gdy mówi się o nas „świeccy”?

Ludzie, opamiętajcie się. Polowanie na dowody niekatolickości papieża wskazuje na niedostatki katolickości polujących. Papież jest namiestnikiem Chrystusa, więc należy mu się od katolików, także świeckich (tak, tak), cześć i zaufanie. Zakładanie, że papież zrobi Kościołowi coś złego, oznacza brak wiary w asystencję Ducha Świętego. Wystarczy prześledzić cały ostatni pontyfikat: które z obaw się ziściły? Wychodzi na to, że wielu punktuje papieża nie za to, co zrobił, ale za własne lęki względem niego.