Bolkowatość moralizująca


ks. Dariusz Kowalczyk SJ


|

GN 10/2016

Setki papierów ilustrujących wieloletnią współpracę z SB przyszłego prezydenta III RP nieistotne dla poznania naszej najnowszej historii?! To co jest istotne?


Bolkowatość moralizująca


Próby obrony Lecha Wałęsy są zasadniczo na poziomie wypowiedzi samego Wałęsy: pokrętne, wewnętrznie sprzeczne, żenujące. Jeśli jednak ktoś doda do tego pseudoewangeliczny moralizm, wychodzi mieszanka wyjątkowo niemądra i napuszona.

Taką właśnie mieszanką jest tekst ks. Sławomira Szczepaniaka w „Wyborczej”. Rozpoczyna on od wspomnienia jednego z opowiadań Mrożka, w którym jakiś zawistny gość wielkim gwoździem rysuje karoserię nowego mercedesa sąsiada. Że niby tacy zawistni niszczymy „dobro wspólne wszystkich Polaków […], które zasługuje na ochronę”. Ale kto w tej sytuacji miałby być zawistnikiem z gwoździem w ręku? „Człowiek honoru”, który trzymał teczki? Wdowa po nim, która poszła do IPN-u? Czy IPN, który teczki udostępnił? A może świadkowie tamtych czasów, twierdzący od lat, że „bohater” na nich donosił? Albo tacy ludzie jak Cenckiewicz i Gontarczyk, autorzy książki o Wałęsie, której nikt do tej pory nie potrafił merytorycznie zaprzeczyć?

Sensowna obrona Wałęsy mogłaby polegać m.in. na pokazaniu, że wspomniani autorzy się mylą, a dokumenty TW „Bolka” to fałszywki. Jednak ks. Szczepaniak oznajmia: „Nie wiem, co Wałęsa podpisał, a czego nie podpisał. Jest to zupełnie nieistotne z punktu widzenia historii”.

Setki papierów ilustrujących wieloletnią, szkodliwą dla innych współpracę z SB przyszłego prezydenta zupełnie nieistotne dla poznania naszej najnowszej historii?! To co jest istotne? Absurdalne porównywanie sprawy TW „Bolka” z postawą prymasa Wyszyńskiego, który próbował porozumieć się z komunistami?

Szczepaniak tłumaczy, że wszelkie obietnice podpisane pod groźbą są jedynie świstkiem papieru. A skąd on wie, że pod groźbą, bo z akt wynika, że TW „Bolek” donosił po prostu za pieniądze. Dostaje się też biskupom, którzy nie bronią Wałęsy, a przecież mamy Rok Miłosierdzia. Ale po co miłosierdzie, skoro „świstki” nie mają znaczenia w historii „bohatera”? Trzeba raczej bić brawo!

Szczepaniak znajduje głównego winnego: „Ewangelia nie liczy się dla Prawa i Sprawiedliwości!”. A na koniec wszystko podpiera cytatem z Hannah Arendt, że „nie ma lepszych i gorszych, pozostają tragiczne wybory, których nikt nie ma prawa sądzić!”.

Jasne! Kiszczak czy Popiełuszko… Nie osądzajmy ich tragicznych wyborów.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.