Lustracja bez granic

PAP

publikacja 25.02.2016 19:16

Nie ma podstaw by lustracji podlegała tylko taka współpraca z tajnymi służbami PRL, która zmierzała do zwalczania opozycji, związków zawodowych, kościołów lub łamania praw człowieka i obywatela - uznał Sąd Najwyższy.

Lustracja bez granic Sąd Najwyższy Rafał Guz /PAP

W czwartek siedmioosobowy skład SN odmówił odpowiedzi na pytanie prawne trzyosobowego składu SN co do ewentualnego ograniczenia zakresu działania ustawy lustracyjnej do osób zwalczających opozycję, związki zawodowe, kościoły, łamiących prawa człowieka itp.

Zarazem SN przedstawił swe stanowisko w sprawie. "Nie ma podstaw by wyłączać jakąś część współpracy ze względu na jej charakter" - mówił w uzasadnieniu postanowienia SN sędzia Jerzy Grubba.

Z pytaniem do siedmioosobowego składu SN wystąpił trzyosobowy skład SN, który nabrał wątpliwości, badając kasację sprawy lustracyjnej Piotra Ogonowskiego, uznanego prawomocnie za "kłamcę lustracyjnego". Nie ujawnił on w oświadczeniu lustracyjnym, że pracując w latach 80. w ambasadzie PRL w Rzymie, przekazywał też wywiadowi wojskowemu PRL materiały z włoskiej prasy, katalogi i foldery sprzętu technicznego oraz analizy prawne ws. technologii wojskowych, legalizacji pobytu cudzoziemców, zasad rejestracji ludności itp. Sądy ustaliły, że nie prowadził on działalności wywiadowczej polegającej na rozpracowywaniu innych osób.

W pytaniu SN odwołał się do preambuły ustawy lustracyjnej, gdzie stwierdzono, że praca w organach bezpieczeństwa PRL, służba lub współpraca z nimi "polegająca na zwalczaniu opozycji demokratycznej, związków zawodowych, stowarzyszeń, kościołów i związków wyznaniowych, łamania prawa do wolności słowa i zgromadzeń, gwałceniu prawa do życia, wolności, własności i bezpieczeństwa obywateli, była trwale związana z łamaniem praw człowieka i obywatela na rzecz komunistycznego ustroju totalitarnego".

SN chciał wiedzieć, jakie jest znaczenie preambuły i czy wszelkie związki ze służbami PRL są "potępione i objęte dyskredytacją", czy jedynie te, które polegały na zwalczaniu opozycji demokratycznej, związków zawodowych, stowarzyszeń, kościołów i związków wyznaniowych, łamaniu praw człowieka itp. Podkreślono, że to, co wykonywał lustrowany, zwykle określane jest jako "biały wywiad" - czyli analiza dostępnych aktów normatywnych czy opracowań i zbierania informacji, które nie są objęte klauzulami tajności.

Prokuratur lustracyjny IPN Jarosław Skrok mówił w SN, że zmiana definicji współpracy z tajnymi służbami PRL ograniczałaby ściganie osób składających fałszywe oświadczenia; lustracją nie byliby objęci np. wszyscy agenci pionów ekonomicznych służb. "To relatywizacja zachowań TW i próba zafałszowania naszej historii" - podkreślił. Dodał, że współpraca to każde dostarczanie operacyjnych informacji służbom PRL.

Obrońcy Ogonowskiego mówili, że preambuła wskazuje, kto ma podlegać lustracji. Dlatego wnieśli, by SN wyłączył spod lustracji inną współpracę niż służącą zwalczaniu opozycji, związków zawodowych, kościołów lub łamania praw człowieka itp.

SN uznał, że w sprawie nie spełniono formalnych warunków, bo pytanie prawne dotyczy bardziej tego, jak stosować przepis, a nie jak go rozumieć - a tylko to bada SN przy zagadnieniu prawnym, które nie może odnosić się do stanu faktycznego danej sprawy.

Zarazem sędzia Grubba podkreślił, że już kilkanaście lat temu Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne wyłączenie spod lustracji agentów wywiadu, kontrwywiadu i ochrony granic - jako wprowadzające nierówność wobec prawa i godzące w prawo do informacji o osobach publicznych. Tamto stanowisko TK SN uznał za nadal aktualne.

Sędzia dodał, że obecne brzmienie preambuły odnosi się do tego, dlaczego należy negatywnie oceniać służby specjalne PRL, a nie do tego, jaki ma być zakres przedmiotowy lustracji. Dlatego SN uznał, że preambuła nie zawiera norm prawnych zawężających definicję współpracy, którą trzeba ujawniać w oświadczeniu lustracyjnym. "Nie można ograniczać zakresu tajnych współpracowników tylko ze względu na zakres ich zadań" - dodał Grubba.

Decyzję co do Ogonowskiego podejmie teraz sam trzyosobowy skład SN. Grubba na marginesie zauważył, że jeśli w jego sprawie wchodzi w grę tylko "biały wywiad", to jest pytanie, czy takie działania są "operacyjnym zdobywaniem informacji w sposób niejawny" (co jest warunkiem uznania kogoś za TW w myśl ustawy lustracyjnej - PAP).

Pierwszą ustawę lustracyjną Sejm uchwalił w 1997 r.; obecną - w 2006 r. Na jej mocy kandydaci do szeroko pojętych funkcji publicznych (urodzeni przed 1 sierpnia 1972 r.) składają oświadczenia, czy od 1944 r. do 1990 r. byli funkcjonariuszami, pracownikami lub tajnymi współpracownikami służb specjalnych. Ich prawdziwość bada pion lustracyjny IPN. Podejrzewając, że ktoś zataił związki ze służbami, kieruje sprawę do sądu. Osoba prawomocnie uznana za "kłamcę lustracyjnego" nie może na czas od 3 do 10 lat pełnić funkcji publicznych. Ustawa nie zakazuje pełnienia stanowisk tym, którzy przyznają się do związków ze służbami PRL - decyzja należy do tego, kto powołuje na dany urząd lub też do wyborców.

Zapewnienie jednolitości orzecznictwa sądów jest jednym z ustawowych zadań SN. Uchwała SN wiąże sąd, który zadał pytanie prawne; inne sądy mogą ją brać pod uwagę, choć nie muszą. Wpisanie danej uchwały SN do tzw. księgi zasad prawnych wiąże wszystkie składy SN co do konkretnego zagadnienia.