PAP
publikacja 18.02.2016 12:08
Ujawnione w czwartek przez IPN materiały dotyczące współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa zbliżają nas do prawdy historycznej - ocenił senator PiS, prof. Jan Żaryn. Jak dodał, dla historyków IPN treść materiałów nie jest jednak zaskoczeniem.
Jan Żaryn Jakub Szymczuk /foto gość
"Dokumenty, które powoli rozpoznajemy, dotyczące współpracy Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa, są dokumentami, które potwierdzają treść książki wydanej przez IPN w 2008 roku, autorstwa Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka. Jako historyk, który był wewnętrznym recenzentem tej pracy, nie będzie dla mnie zaskoczeniem, jeśli w kolejnych odsłonach +szafy Czesława Kiszczaka+, odkryjemy dokumenty potwierdzające hipotezy zawarte w tej pracy" - powiedział Żaryn.
Jak dodał, bardzo by się zdziwił, gdyby znalazł się dokument, który obala informacje znajdujące się w książce Cenckiewicza i Gontarczyka. "Dla historyków pracujących w IPN nie ma zaskoczenia treścią ujawnionego dziś materiału" - zaznaczył.
"Było to dość oczywiste, że niezależnie od wiedzy, jak głęboko sięgała współpraca Wałęsy, to bez wątpienia Wałęsa był traktowany przez SB jako tajny współpracownik" - dodał Żaryn.
Historycy Cenckiewicz i Gontarczyk w wydanej przez IPN książce zarzucili Wałęsie, iż w pierwszej połowie lat 70. miał on być agentem gdańskiej SB o kryptonimie Bolek.
Zdaniem Żaryna, "ujawnione w czwartek materiały są ważne, ponieważ zbliżają nas, Polaków do prawdy historycznej".
Jak zauważył, w latach 90. i późniejszych, pojawiało się wiele dezinformacji, kłamstw i podważania wiarygodności prac IPN, dotyczących Lecha Wałęsy. "Była pewna konstrukcja dezinformacyjno-prawno-wykonawczo-sądowa, która oddalała ludzi służących prawdzie od tego, żeby poczuli się potrzebni w polskiej przestrzeni publicznej" - powiedział Żaryn.
"Dzisiaj mamy chwilę prawdy, a jednocześnie też pewnej satysfakcji, że nasza wiedza, którą posiedliśmy jako naukowcy i historycy, okazała się wiedzą triumfującą" - zaznaczył profesor.
Pytany, czy jest zdziwiony istnieniem "szafy Kiszczaka", Żaryn powiedział: "Nie, wręcz odwrotnie, uważam, że takich szaf jest więcej. Pytanie tylko, dlaczego właśnie teraz generałowa Kiszczakowa zdecydowała się na autodonos i rozpoczęcie procedury, która, miejmy nadzieję, wyratowała ważny fragment dokumentacji, dotyczący naszych najnowszych dziejów".
"Cieszę się, że ujawniła te materiały, niezależnie od tego, z jakimi intencjami przyszła do IPN. Czasem ze zła powstaje dobro" - dodał Żaryn.
Szef IPN Łukasz Kamiński poinformował w czwartek, że w dokumentach zabezpieczonych w domu gen. Kiszczaka znajdują się m.in. teczka personalna i teczka pracy TW "Bolek" oraz odręcznie napisane zobowiązanie do współpracy, podpisane: Lech Wałęsa "Bolek". Jak dodał, według opinii uczestniczącego w badaniu dokumentów z domu gen. Czesława Kiszczaka eksperta archiwisty, są one autentyczne.
Kamiński poinformował, że akta, które zostały poddane oględzinom, składają się z teczki personalnej i teczki pracy tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek". W teczce personalnej znajduje się 90 kart dokumentów. Teczka jest w oryginalnych okładkach. W teczce personalnej, podzielonej na dwie części, znajdują się dwa spisy zawartości dokumentów. Opisy zawartości odpowiadają stanowi faktycznemu dokumentów znajdujących się w teczce - relacjonował. Dokumenty znajdujące się w obu teczkach obejmują lata 1970-1976.
Wałęsa odpowiedział w czwartek za pośrednictwem internetu: "Nie może być żadnych materiałów mojego pochodzenia. Gdyby były, nie byłoby potrzeby podrabiać. W sądzie to udowodnię".