15 sekund do śmierci

GN 08/2016

publikacja 18.02.2016 00:15

O ludobójstwie w Rwandzie, cudownym ocaleniu i przebaczeniu zabójcom z Immaculée Ilibagiza, autorką bestsellerów „Ocalona, aby mówić” i „Matka Boża z Kibeho” rozmawia Krzysztof Błażyca

Immaculée Ilibagiza Immaculée Ilibagiza
archiwum prywatne Immaculée Ilibagiza

Krzysztof Błażyca: Przez trzy miesiące chowałaś się z siedmioma kobietami w wąskiej łazience, słysząc, jak na zewnątrz ekstremiści Hutu mordowali Tutsich. Niektórych z morderców znałaś, byli waszymi sąsiadami. Dziś nauczasz o przebaczeniu. Jak to możliwe?

Immaculée Ilibagiza: Z każdym dniem coraz wyraźniej widzę rękę Boga w tym, że ocalałam. Ona jest nad każdym z nas. Ja wierzę, że taki był Jego plan względem mnie. W moich książkach opisałam to, czego doświadczyłam.

Plan? Nie byłabyś osobą, którą dziś jesteś, gdyby nie tamten koszmar? Wymordowano blisko milion ludzi. Gdzie wtedy była „ręka Boga”?

Myśląc o ludobójstwie w Rwandzie, myślę o śmierci w ogóle. Życie ma koniec, wcześniej czy później. Jest takie krótkie wobec wieczności. Ja jestem wdzięczna za to, że powstałam. Niektórzy popełniają samobójstwo, nie mogąc podołać problemom. Nie chodzi o to, co się nam wydarza, na co nie mamy wpływu, ale o to, jak to przyjmujemy. A gdy odkrywasz, że Bóg jest ważniejszy niż cokolwiek, że twoje życie nie zależy od tego, co „tutaj”, wtedy wszystko otrzymuje właściwy kształt. I możesz odnaleźć pokój w najgorszej sytuacji. Wiem, o czym mówię. Przeżyłam to. Moją rodzinę zabito. Słyszałam krzyki mordowanych...

Nie pytałaś: „Dlaczego to ja ocalałam?”.

Od 2006 r. dzielę się swoją historią i głoszę rekolekcje o Naszej Pani z Kibeho (chodzi o objawienia, które miały miejsce w Rwandzie w latach 1981–1983, przyp. K.B.). I gdy staję wobec tysięcy ludzi, słyszę: „Dziękuję, twoja historia zmieniła moje życie, pomogłaś mi”. Widzę, jak Bóg działa w sercach ludzi. Czasem się zastanawiam, jakby było, gdyby rodzice wciąż byli ze mną w tym, co dziś robię. A potem ta refleksja – że przecież mówię o tym, o czym mówię, właśnie dlatego, że ich nie ma. Zostali zamordowani. Dziś mam w sobie pokój, ale ten pokój nie eliminuje cierpienia. Biorę je każdego dnia. Cierpienie otwiera twój umysł na prawdę. Jezus uczy, że mamy się kochać wzajemnie, a tego nie czynimy... Do czasu gdy widzisz, do czego prowadzi nienawiść. Ja straciłam prawie wszystkich... Dziś mówię ludziom o nadziei. Widzę, jak paradoksalna jest ta sytuacja. Wielokrotnie pytałam: czy to jest to, czego Bóg chciał ode mnie? Żyję z pamięcią strasznych rzeczy. To nigdy nie przeminie. Ból już nie jest ciężarem, ale wciąż płaczę. Jak dwa dni temu, gdy śnił mi się ojciec...

Pisząc wspomnienia, trudno było wracać do przeszłości?

Płakałam przy każdej stronie. Ale to było uzdrowienie. Wielka lekcja o tym, co przeszłam, i o tym, jak ważna jest troska o życie innych. Ostatecznie to pozwala odnaleźć radość. Gdy po ludobójstwie pracowałam dla ONZ, znajomi mówili: „Napisz książkę. Skoro ty potrafiłaś przejść przez coś takiego, innym to pomoże”. Jedna kobieta mówiła mi, że jej matka po rozwodzie przez miesiąc nie umiała się podnieść, była w takiej depresji. „Gdyby matka zobaczyła, co ty przeszłaś, a potrafisz odzyskać wiarę i radość w życiu...” – mówiła. Skoro moja historia miała pomóc ludziom podnieść się z ich dramatów, nie chciałam tego odrzucać. Nawet jeśli miałaby pomóc tylko 10 osobom – to wystarczy...

Tymczasem Twoja książka stała się bestsellerem i została przetłumaczona na kilka języków...

Nigdy nie przypuszczałam, że „Ocalona, aby mówić”, będzie czytana przez ponad milion ludzi na całym świecie. Pisząc, czułam każdą linijkę. Dziś, gdy staję wobec ludzi, nie mówię: spójrzcie, jak okrutna historia mnie spotkała. Ja mówię: zobaczcie, jaki Bóg jest zadziwiający. Bo bez Boga jest tylko ból.

Po powrocie do Rwandy spotkałaś się ze swoimi prześladowcami?

Odwiedziłam w więzieniu mężczyznę, który zabił mojego brata i matkę. Czułam współczucie dla niego. Jest w moim wieku. Przed ludobójstwem miał dobrą pracę, piękną rodzinę. I nagle stał się zabójcą. Teraz to wrak człowieka. Myślałam o słowach Jezusa: „Przebacz, bo nie wiedzą, co czynią”. Czy on wiedział? Widziałam, co się z nim teraz stało. Czułam smutek. On patrzył w ziemię. Nie umiał mi spojrzeć w oczy. Inny zabił mojego kuzyna. Spotkałam go, kiedy wyszedł z więzienia. Spytałam: „Dlaczego? Jak mogłeś zabić? Znałeś nas?”. I wiesz, co odpowiedział? „Chcesz znać prawdę? Brak mi tych, których zabiłem. Tęsknię za nimi”. On tęskni za nimi! Powiedział, że gdy zabijał, nie wiedział, czemu to robi. Dziś myśli każdej nocy o tych, których zabił. Naprawdę współczułam mu. Powiedziałam: „Idź do Naszej Pani w Kibeho. Proś Ją, aby ci pomogła „. On był bardzo udręczony...

Przebaczyłaś, ale w tamtych dniach czułaś nienawiść...

Było wiele wściekłości we mnie. Tak naturalne było ich nienawidzić. Gdy się ukrywałam, myślałam o zemście, o nienawiści do tego plemienia Hutu. Myślałam, że gdy się wydostanę, będę rzucać w nich bomby, aby wszystkich wysadzić. Krew we mnie krążyła szybciej, ból głowy mnie zabijał, żołądek płonął, a ciało oblewał pot. W tym samym czasie radio, które było narzędziem propagandy Hutu, nadawało: „Zabito kolejnych 10 tys. Tutsi”. Oferowali nagrody za zabicie jak największej ilości. I mówili: „Nie zapominajcie o dzieciach”. Wszystkie radia nadawały: „Zabić Tutsich, a jeśli jacyś Hutu są ich przyjaciółmi, ich też zabić”. Sklepy, szkoły były zamknięte. Komunikacja, transport nie działały. Po ulicach grasowały tylko grupy mordujące ludzi. W tych dniach w moim ciele były tylko złość i strach, wściekłość i przerażenie. Co jeszcze się wydarzy? I pewnego dnia przyszli, aby nas zabić.

Byli obok łazienki, w której się ukrywałyście...

Myślałam, że to zaledwie 15 sekund, aż nas znajdą i zabiją. Błagałam Boga: „Pomóż, pomóż...”. Czułam ból i słyszałam taki zły głos od środka: „Otwórz drzwi, poddaj się, poddaj się”. A wtedy inny głos wewnątrz mówił. „Proś Boga, by ci pomógł, proś Boga”. Ale co ja mogę zrobić? I znowu ten głos: „Nawet jeśli cię znajdą, nic ci nie zrobią, maczeta nie dotknie twego ciała. Proś Boga...”. I prosiłam o znak, bo traciłam wiarę. A ciemność dokoła zabijała. Modliłam się: „Jeśli jesteś, błagam, nie pozwól otworzyć im tych drzwi”. Chwilę później drzwi się otworzyły. To był... pastor, który nas ukrył. Powiedział, co się stało. Przeszukali cały dom. Jeden z morderców już miał otwierać łazienkę. Wtedy inny powiedział do pastora: „Wiesz co, ufamy ci, jesteś jednym z nas, nie dawałbyś schronienia tym karaluchom”... I odeszli. To był znak dla mnie. I początek przebaczenia. Bo miałam wszelkie powody, aby nienawidzić, myśleć o zabiciu ich, zanim mnie zabiją. A teraz... Bóg trzyma mnie... Chcę przez to powiedzieć, że zawsze jest powód, aby wzywać Boga. Nawet jeśli wydaje ci się, że jest za późno – wzywaj Boga! Ta chwila w łazience wobec śmierci to był moment, gdy moja wiara stała się osobowo przeżywana... Bóg jest tutaj, słyszy mnie, odpowiada. A potem, gdy brałam Biblię, otwierały mi się słowa: „Módlcie się za tych, którzy was prześladują”....

Zaczęłaś modlić się za zabójców?

W tych dniach myślałam o krzyżu. O moim cierpieniu, które było tak małe przy cierpieniu Jezusa. A on przebaczył, bo „nie wiedzieli, co czynią”. A zabójcy? Byli zaślepieni nienawiścią, zwróceni ku samym sobie. Myślałam o nich jako zagubionych dzieciach Boga. Jednocześnie wiedziałam, że muszę chronić siebie. Kiedy Nasza Pani objawiła się w Kibeho, przekazała, aby modlić się na różańcu każdego dnia. I zawsze gdy jesteś w kłopotach, módl się, a niebo cię wysłucha. Miałam różaniec ojca. Odmawiałam 27 Różańców każdego dnia i 40 Koronek do Bożego Miłosierdzia. I kiedy się modliłam, czułam... radość. Mój strach znikał. Wszystko jakby się dokonało. Różaniec stał się moim schronieniem. Gdy się nie modliłam, złe myśli wracały: „Znajdą cię, zgwałcą, będziesz niczym”. Ale gdy odmawiałam „Ojcze nasz…”, to dochodząc do słów: „…przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy” – nie potrafiłam. Było oskarżenie: „Kłamiesz. Jak możesz przebaczyć. Zabili ojca, brata...”.

Czym dla Ciebie jest przebaczenie?

Jeśli modlimy się w posłuszeństwie, wystarczy powiedzieć: „Nie wiem, jak to zrobić”, a ostatecznie, wierz mi, On tego dokona. Ja nie rozumiem Boga, nie pojmuję, jak On działa, ale wiem, że ON JEST. Poddaję się. Całkowicie. Zabili moją matkę, zabili mego ojca. Jak mogę przebaczyć? Z Tobą jest możliwe... Taki głos wewnętrzny: „Przecież to modlitwa Jezusa, który przyszedł, aby Cię zbawić. Proś o pomoc, abyś zrozumiała, co uczynił dla ciebie. Skoro prosiłaś o ocalenie w łazience, dlaczego nie prosisz, by ci pomógł przebaczyć, zmienić twoje serce”? Dzisiaj mówię ludziom: jeśli modlisz się szczerze, Bóg sprawia, że wzrastasz. Nawet jeśli tego teraz nie rozumiesz, to robisz krok. I zmieniasz się. Przez modlitwę. Ale decyzję o modlitwie musisz podjąć. Musimy być pokorni, aby przyjąć to, że On może zmienić nasze serce.

Niektórzy zarzucają Kościołowi, że za mało zrobił w czasie ludobójstwa. Byli też księża Hutu zamieszani w zbrodnie...

Nigdy nie oskarżałabym Kościoła za sytuację w czasie ludobójstwa. Kościół nigdy nie jest zły. To ludzie w Kościele potrafią być źli. Kościół przyniósł Rwandzie Jezusa, rozwinął edukację... Jest jednak prawdą, że w czasie rzezi niektórzy księża pochodzący z Hutu dopuścili się zbrodni. Wściekli ekstremiści... To było straszne. Wśród objawień w Kibeho niektóre słowa skierowane były do księży, że wkrótce „wielu z was się zawstydzi”. W jednym z prywatnych objawień, jakie miał chłopak o imieniu Segatashya (objawienia były badane, lecz nie zostały potwierdzone oficjalnie – K.B.), Jezus mówił: „Niektórzy z Was ściągną swoje krzyże w nocy i wstąpią w politykę”. A Maryja napominała: „Idźcie jedną drogą!”. Ale nie wszyscy szli drogą Kościoła. Pamiętam boleśnie głos jednego księdza Hutu, który w radiu mówił, że kościół dający schronienie Tutsim nie jest już domem Boga, lecz demonów. Trzy tysiące ludzi schroniło się w świątyni w Gitarama. Tam był Najświętszy Sakrament. A on mówił, że ten kościół jest pełen zła. Więc zniszczyli kościół, wymordowali ludzi. W kościele Ntarama w Kigali dosłownie strzelili do Najświętszego Sakramentu. Ocalała tylko statua Naszej Pani, zbryzgana krwią. 5 tys. ludzi zamordowano wewnątrz...

Jak dziś Rwanda radzi sobie z traumą tego koszmaru?

Rwanda się rozwija, ale przebaczenie to proces, który kraj musi przejść. Możesz wrócić do zemsty albo przebaczyć i iść do przodu. Są wciąż ludzie żywiący przerażającą złość. I wielu jest w depresji. Znam kobietę, która śpi 20 godzin dziennie. Zabili dzieci na jej oczach. Jak mówisz o przebaczeniu, ona nie rozumie tego języka. Jest tylu ludzi potrzebujących uzdrowienia. Będą się z tym zmagać do końca życia. Ale są i tacy, którzy przebaczyli w cudowny sposób. Znam kobietę, która zabójcy swego dziecka zanosi jedzenie do więzienia. Mówi: „Ty wiesz, co zrobiłeś. Ja dziś nie mam dziecka, a muszę troszczyć się o dziecko”. Znam księdza, któremu zabili matkę i brata. Zabójcy są w więzieniu. A ten ksiądz troszczy się o ich dzieci, opłaca im szkoły, bo one nie mają nikogo. Nie znam jednak żadnego człowieka w Rwandzie, który by przebaczył, nie mając oparcia w wierze. To wiara nadała ludziom sens przebaczenia. Przebacz i spróbuj być znowu szczęśliwy dzięki temu. Masz swoją wiarę.

Immaculée Ilibagiza

urodziła się w Rwandzie. Po ludobójstwie w 1994 r. wyemigrowała do USA, gdzie pracowała w biurze ONZ w Nowym Jorku. Obecnie wygłasza prelekcje, prowadzi rekolekcje, zajmuje się pisaniem. W 2007 r. założyła fundację „Left to tell” (Ocalona, aby mówić), wspierającą sieroty w Rwandzie. Odznaczona Międzynarodową Nagrodą Mahatmy Gandhiego za działania na rzecz pokoju i pojednania. W Polsce ukazały się tłumaczenia jej książek „Ocalona, aby mówić”, „Ocalona, aby przebaczyć”, „Matka Boża z Kibeho”, „Chłopak, który spotkał Jezusa”, „Różaniec, modlitwa, która ocaliła mi życie” (wyd. Duc in Altum).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.