Spór o Morskie Oko

Wojciech Teister

publikacja 05.02.2016 12:38

Niewiele brakowało, a najpiękniejsze jezioro w Tatrach leżałoby dziś w granicach Słowacji. Spór, jaki rozgorzał na przełomie XIX i XX wieku między magnatami, nie tylko rozpalał ówczesną opinię publiczną, ale zaważył na obecnych granicach Rzeczypospolitej. Jedni budowali budki wartowników, a inni je palili, pozorując uderzenie pioruna. Jedni stawiali słupy graniczne, drudzy przestawiali je na wschód. Zamoyski doprowadził nawet do wytoczenia procesu samemu sobie. O co chodziło?

Spór o Morskie Oko   Morskie Oko, w tle Mięguszowieckie Szczyty Aneta Pawska / CC 3.0 Tatry od wieków stanowiły naturalną granicę między królestwami Polski i Węgier. Przez długi czas tereny te były niezamieszkane i miały charakter ziemi niczyjej. Z czasem jednak królowie obu państw skierowali tam swoich osadników i granica przybrała charakter wyraźnej linii. Jeszcze przed rozbiorami polska część Tatr Wysokich przynależała do Małopolski, a w rejonie Morskiego Oka granica z Węgrami biegła granią przez Mięguszowieckie Szczyty, Rysy i dalej na wschód (nie tak jak dziś na północ), przez Wysoką, Ganek, Żelazne Wrota i Zadni Gerlach, by dalej opadać na Polski Grzebień i dopiero na graniastej skręcać na północ. W praktyce oznacza to, że cała Dolina Białej Wody - najdłuższa i jedna z najdzikszych tatrzańskich dolin - znajdowała się w granicach Polski. Dziś w naszym kraju leży jedynie jej mniejsza odnoga - Dolina Rybiego Potoku, w której znajduje się Morskie Oko. Niewiele jednak brakowało, aby i ten wspaniały fragment Tatr został utracony.

Proces przejmowania przez Węgrów należących do Galicji (zabór austriacki) terenów tatrzańskich zaczął się już w 1794 r., kiedy to wydrukowano pierwszą mapę, na której Dolina Białej Wody znajduje się w węgierskich granicach. Spór o rejon Morskiego Oka eksplodował z wielką siłą pod koniec XIX w., gdy przygraniczne tereny stały się własnością pruskiego księcia Christiana Hohenlohe i polskiego hrabiego Władysława Zamoyskiego.

Hohenlohe był posłem do Reichstagu i członkiem Izby Panów Rzeszy, do tego bajecznie bogatym posiadaczem zakładów przemysłowych na Górnym Śląsku. Założył m.in. kopalnię Oheimgrube w Katowicach - dzisiejszą kopalnię Wujek. W roku 1879 nabył ziemie obejmujące Jaworzynę Spiską, Jurgów i Landek, w skład których wchodziły również tereny Tatr Bielskich i Wysokich. Książę był bywalcem salonów, przyjacielem monarchów i fanem dobrej zabawy oraz wystawnego życia. Szczególnie umiłował polowania. W tym celu w swoich tatrzańskich dobrach stworzył gigantyczny zwierzyniec, do którego prócz naturalnie występującej w Tatrach zwierzyny sprowadził m.in. koziorożce alpejskie i kaukaskie, jelenie z Siedmiogrodu, żubry z Kaukazu i bizony amerykańskie. Ogromny teren kazał otoczyć wysokim płotem, a do jego pilnowania zatrudnił sprowadzonych z Tyrolu strażników. W ten sposób powstało jedyne w historii Tatr swoiste safari. By uzmysłowić sobie skalę tego przedsięwzięcia, wystarczy przytoczyć dane z 1912 r.: na obszarze 1,2 tys. hektarów żyło wtedy 600 kozic, 1200 jeleni, 150 koziorożców, 21 bizonów i żubrów, 30 niedźwiedzi.

Hohenlohe miał w posiadaniu pokaźny kawał Tatr, chciał jednak poszerzyć swoje tereny łowieckie. Skierował oczy w stronę zakupionego w 1889 r. przez hrabiego Władysława Zamoyskiego terenu w Dolinie Rybiego Potoku, u stóp Mięguszowieckich Szczytów, oraz pobliskich obszarów będących własnością góralskiego rodu Nowobilskich. Wykorzystał w tym celu dawny, zapomniany niemal spór o te ziemie i rozgrzał go do czerwoności. Stosował przy tym niewybredne metody: za pośrednictwem zarządcy swoich dóbr Edwarda Kegla spreparował zapisy w węgierskich księgach hipotecznych, dające mu rzekomo prawo do własności spornych terenów. Ponadto jego strażnicy napadali na tereny wokół Morskiego Oka, zaś wysłani przez Kegla ludzie eksploatowali gospodarczo sporny teren, dokonując wyrębu drewna czy prowadząc polowania i wypas owiec. Dzięki swoim osobistym kontaktom wciągnął w spór (po swojej stronie, rzecz jasna) węgierską żandarmerię, która została sprowadzona do Doliny Rybiego Potoku. Miała tam nawet swoją budkę wartowniczą, po której ślad pozostał w nazwie Żlebu Żandarmerii - jednego z największych żlebów opadających w stronę drogi prowadzącej do schroniska. Ludzie Hohenloego niszczyli utworzone przez Towarzystwo Tatrzańskie ścieżki turystyczne, usuwali galicyjskie słupy graniczne, stawiali własne znaki i zakazywali wstępu turystom. W obronie tego skrawka Tatr stanęło Towarzystwo Tatrzańskie, a także liczne osobistości związane z Polską, zaś sprawa z prywatnego zatargu nabrała wagę sporu narodowego. Wtedy na scenie zaznaczył swoją obecność Zamoyski. Jako właściciel parceli nakazał odbudowanie ścieżek wokół jeziora, ustawianie tablic z napisem "Państwo Zakopane" oraz sprowadzał polskich górali do wypasu owiec w tej okolicy. Spór się zaostrzył, dochodziło coraz częściej do konfrontacji ludzi Hohenlohego i węgierskich żandarmów ze służbami leśnymi Zamoyskiego i góralami. Pomimo sądowego zakazu stawiania w spornym terenie nowych zabudowań Węgrzy notorycznie łamali przepisy, toteż nadzwyczaj często ich nowe zabudowania płonęły "rażone piorunem" i niemały udział w jego wywołaniu miała góralska partyzantka.

Spór o Morskie Oko   Schronisko nad Morskim Okiem Jar.ciurus / CC 3.0 Konflikt nabierał tempa i w krótkim czasie ze sporu o granicę prywatnych parceli nabrał również charakteru sporu o granice między Galicją a Węgrami. Już w maju 1893 r. problem został przedstawiony samemu cesarzowi Franciszkowi Józefowi, który zdecydował, że spór zostanie rozstrzygnięty przez międzynarodowy trybunał rozjemczy. Zanim to się jednak stało, zimowe śniegi spłynęły z Tatr 9-krotnie.

Trwający niemal 10 lat czas oczekiwania na wyrok nie był jednak zmarnowany przez Zamoyskiego i Towarzystwo Tatrzańskie. Zajęli się tym, co dziś określamy działalnością PR-owską - nieustannie informowali społeczeństwo i lokalne władze o sprawie, budząc powszechne zainteresowanie losem tego skrawka Tatr. Towarzystwo Tatrzańskie skierowało m.in. petycje do Koła Polskiego w Wiedniu, w której wezwało jego członków do podjęcia aktywnych działań na rzecz zachowania Morskiego Oka w granicach Galicji. Pod apelem tym podpisały się 34 tysiące osób ze wszystkich warstw społecznych, a trzeba pamiętać, że były to czasy, gdy nie było internetu i zbieranie podpisów było znacznie większym wyzwaniem niż dziś. Prócz działalności informacyjnej hrabia Zamoyski zorganizował sztab wybitnych badaczy, którzy przez lata zgromadzili pokaźną dokumentację na temat polskich praw do urokliwej doliny pod Rysami. Na czele tego zespołu stanął wybitny historyk prawa i ustroju z Uniwersytetu Lwowskiego prof. Oswald Balzer.

Spór o Morskie Oko   Hrabia Władysław Zamoyski AUTOR / CC 1.0 Miejscem obradowania trybunału rozjemczego było austriackie miasto Graz. Na przewodniczącego ławy sędziowskiej wyznaczono prezesa szwajcarskiego sądu związkowego Johanna Winklera. W skład ławy wchodziło jeszcze dwóch arbitrów - wskazanych po jednym przez każdą ze stron konfliktu. Stronami w procesie były formalnie Węgry i Austria, w skład której wchodziła wówczas Galicja. W gruncie rzeczy jednak interes austriacki pokrywał się w tym sporze z interesem polskim. Pierwsza rozprawa odbyła się 21 sierpnia 1902 r. i budziła ogromne zainteresowanie społeczne. Proces był relacjonowany przez wielu dziennikarzy ze wszystkich trzech zaborów. W pierwszych dniach września sąd udał się na wizję lokalną. Nad Morskim Okiem Winklera przywitała polska flaga powiewająca nad istniejącym już wówczas schroniskiem, a także kilkuset Polaków, którzy odśpiewali patriotyczne pieśni, podkreślając też  przyjaźń wobec Węgrów. Zaznaczyli jednocześnie, że spór w rzeczywistości nie toczy się z Węgrami, ale z pruskim magnatem Hohenlohem.

13 września trybunał ogłosił wyrok: całość spornego terytorium (z wyłączeniem niewielkiego kawałka lasu przy ujściu Rybiego Potoku do Białki) przyznano Galicji. Choć wyrok sądowy był ostateczny, jeśli chodzi o przynależność państwową terenu, to w późniejszym czasie Hohenlohe próbował jeszcze sądzić się o prywatne prawo własności gruntów wokół Morskiego Oka. Sprawa toczyła się przez lata, doszło nawet do tego, że po jednym z incydentów, gdy ludzie pruskiego księcia ukradli pewnej góralce krowę, Zamoyski namówił ją, by wytoczyła właśnie jemu jako właścicielowi gruntu, a nie Hohenlohe, proces o odszkodowanie. Sprawę przegrał, odszkodowanie wypłacił, ale zdobył sądowy dokument potwierdzający jego prawo własności. Sprytne, prawda?

Jednak dla przynależności administracyjnej dalsze spory między dwoma magnatami nie miały już znaczenia. To wyrok trybunału w Grazu sprzed ponad 100 lat sprawił, że dziś Morskie Oko i północno-zachodnie stoki Rysów to część Tatr polskich a nie słowackich. Była to zasługa długiego zaangażowania społeczeństwa polskiego, ale szczególną rolę odegrali tutaj Oswald Balzer i hrabia Władysław Zamoyski, który nie szczędził sił, czasu ani pieniędzy, by udowodnić polskie prawa do Morskiego Oka. Obaj panowie wpisali się na stałe w serca Polaków i historię Zakopanego. Balzer wraz z Aleksandrem Mniszek-Tchorznickim otrzymał tytuł Honorowego Obywatela Królewskiego Wolnego Miasta Sanoka – za skuteczną obronę polskich interesów i wygranie procesu z Węgrami, a jego imieniem nazwano drogę prowadząca z Zakopanego nad Morskie Oko. Hrabia Zamoyski z kolei ma w Zakopanem na Krupówkach swój pomnik, a od kilku lat co roku na początku czerwca na 10-kilometrowej malowniczej trasie nad Morskie Oko rozgrywany jest Bieg im. hr. Zamoyskiego, którego organizatorem jest zakopiańska sekcja Towarzystwa Gimnastycznego Sokół.