Własność czasu

Franciszek Kucharczak

|

GN 02/2016

publikacja 06.01.2016 00:15

Czas dobrze użyty, to czas poświęcony.

Własność czasu rysunek franciszek kucharczak /gn

Kilka lat temu stałem na niedzielnej Mszy św. w zatłoczonym kościele. Ksiądz czytał fragment Ewangelii: „Tak będzie z przyjściem Syna Człowieczego. Wtedy dwóch będzie w polu: jeden będzie wzięty, drugi zostawiony”. Dokładnie w tym momencie stojący niedaleko mnie człowiek runął na posadzkę niczym kloc drewna. Zdaje się, że już nie żył, gdy go wynosili. On został wzięty, a my – na razie – zostawieni.

Jako że minęło już trochę czasu, to spośród tych, którzy byli wtedy w kościele, też już na pewno niejeden został wzięty. Choć śmierć dla żyjących na ziemi to rzecz chyba najbardziej pewna, to jednak jakoś dziwnie się robi, gdy nagle ktoś umiera obok ciebie. Bo to jest jak cios między oczy prawdą, że naprawdę nie panuję nawet nad jedną sekundą swojego życia.

„Któż z was przy całej swej trosce może choćby chwilę dołożyć do wieku swego życia?” – telepało mi się potem po głowie pytanie Pana Jezusa. I to jest bardzo dobre pytanie na rozpoczęty już kolejny rok. Bo skoro nie jestem panem nawet jednej sekundy, to czego w ogóle jestem panem? Uczciwa odpowiedź musi brzmieć: niczego.

Skoro nie panuję nad czasem, to nie jestem też panem przestrzeni i wszystkiego, co się w niej znajduje. Jaki to ze mnie pan domu, skoro nie panuję nad jego bezpieczeństwem? Nie mogę przecież gwarantować, że nie spłonie albo że nie zastąpi go jakiś meteoryt. Albo jaki ze mnie pan samochodu, skoro nie mam pewności, czy jutro będę miał czym sięgać do sprzęgła i gazu. Albo jaki to ja jestem pan redaktor, skoro mogę dostać tej, no… jak jej tam… aha, sklerozy – i żegnaj publicystyko, żegnajcie felietony i reportaże.

Wszelkie ziemskie panowanie jest zatem iluzoryczne i bierze się z braku refleksji, że praktycznie nic do mnie nie należy. Nawet – a może zwłaszcza – czas. Ludzie często mówią: „Nie mam czasu”. Im większy egoista, tym częściej tak mówi. Ale to nieprawda. Nie ma czasu nieboszczyk. Jemu rzeczywiście czas już się skończył. Ale my jeszcze mamy czas, tyle że on nie jest naszą własnością. Pochodzi od właściciela czasu, którym jest Bóg. Myli się więc ten, komu się wydaje, że czas należy do niego, że jest jego panem i że może zrobić z nim, co zechce – na przykład nic.

To nieprawda, że w pracy mam prawo się obijać, a po pracy mam prawo wypoczywać. Nieprawda, że mam prawo do relaksu, do rozrywki, miłego wieczoru, pogawędki przy piwie albo i bez piwa, wyjścia do kina czy innego teatru. Do niczego nie mam prawa, bo to nie mój czas. Jeśli czyjaś potrzeba zakłóci moje plany, to znaczy, że trzeba te plany zmienić, a czas na nie przeznaczony poświęcić na zaradzenie tej potrzebie. Ale to wtedy będzie czas poświęcony!

„Ludzie mówią: czas to pieniądz, a ja wam mówię: czas to miłość!” – te słowa kard. Wyszyńskiego oddają istotę rzeczy. Jeśli mamy jeszcze czas, to nie po to, żeby go „spędzać”, a tym bardziej „zabijać”. On został przeznaczony na miłość.

Nikt nie ma prawa tracić cudzej własności – dlatego nikt nie ma prawa tracić czasu.•

Treści miłości

Michał Skoczeń, radny PO z Krakowa, napisał na Facebooku: „Mam szczerą nadzieję, że zobaczę kiedyś egzekucję tej pisowskiej bandy – Kaczyńskiego, Dudy, Macierewicza, Szydło, Kuchcińskiego, Kępy i kilku innych. Pokazową i publiczną, tak żebym mógł otworzyć szampana, opluć i rzucić kamieniem. Piszę to w pełni świadomy i trzeźwy. Jako człowiek, radny oraz członek PO. I będę pisał, dopóki ta egzekucja nie nastąpi. Oni nie zasługują nawet na proces tylko na piach”. Gdy sprawa stała się głośna i władze PO wykluczyły go z partii, radny przeprosił. Znalazły się tam znaczące słowa: „Palnąłem głupotę pod wpływem emocji, dużych emocji związanych z czytanymi codziennie treściami dotyczącymi polskiej polityki”. I teraz pytanie: Jakie to „czytane codziennie treści” tak rozjuszyły pana radnego? Czyżby to w „Naszym Dzienniku” wyczytał, jaki to potwór z tego Kaczyńskiego? A może do wniosku o potrzebie rozstrzelania prezydenta doszedł na podstawie relacji z „Niedzieli”? A może to „Gość Niedzielny” doprowadził go do przekonania, że miejsce Macierewicza jest w piachu? Jak widać, była władza i jej media w zianiu miłością są naprawdę skuteczne. •

Ludu, zrób swoje

Lud polski, choć medialnie KOD-owany, wciąż nie wykonał zadania rewolty przeciw PiS. Pojawiły się głosy, że dla wyciszenia emocji mediacji powinien podjąć się Kościół. Na to w „Wyborczej” gniewnie zareagował były ksiądz Stanisław Obirek, bo jego zdaniem Kościół „wystarczająco napsuł w polskiej demokracji”, a danie wpływu Kościołowi na obecną sytuację byłoby równoznaczne z „oczekiwaniem pacyfikacji jakże zrozumiałego buntu społecznego wobec brutalizacji polityki”. Jasne, panie Obirek – nie czas na zgodę, gdy rządzą nie ci, co trzeba, prawda?•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.