Jak się zdobywa zimą niedostępne ośmiotysięczniki? Spytaj Polaków. Jako pierwsi na świecie zdobyli dziesięć z czternastu gigantów.
Ruszyli ponownie. Na górę, która nie dawała się dotąd obłaskawić. – Żeby tworzyć historię w górach wysokich, trzeba być marzycielem. Gdybym był realistą, to pewnie siedziałbym teraz w domu – opowiadał tuż przed wylotem na Nanga Parbat Adam Bielecki. Już jako siedmiolatek śnił o podróżach do najodleglejszych krain i zdobywaniu najwyższych szczytów. Dziś ma 33 lata i wraz z Jackiem Czechem (wspinającym się od ponad 25 lat alpinistą) chce jako pierwszy zdobyć Nagą Górę zimą.
Mamy to we krwi
Polacy jako pierwsi na świecie zdobyli zimą dziesięć z czternastu ośmiotysięczników. Ta statystyka naprawdę robi wrażenie. Z czego wynika ta nieprawdopodobna skuteczność?
– Z naszej determinacji i umiejętności radzenia sobie w ekstremalnych warunkach – nie ma wątpliwości himalaista Ryszard Pawłowski, uczestnik i organizator ponad 300 wypraw w wysokie góry, pięciokrotny zdobywca Everestu (jako jedyny z Polaków dokonał tylu wejść). – Nie chcę mówić o bohaterstwie, ale uważam, że nieustępliwość i determinacja są naszymi cechami narodowymi. Bez względu na zagrożenie i trudne warunki zawsze staramy się nie odpuszczać. Młodzi ludzie w Polsce mają niesamowite wzorce, mogą naśladować rodaków, którzy w latach 80. ub. wieku w Himalajach i Karakorum byli zdecydowanie najlepsi – opowiada Pawłowski. – W latach 80. było już za późno na zdobywanie dziewiczych szczytów ośmiotysięcznych, więc Polacy stali się liderami w zimowych wejściach na wierzchołki tych gór. A przecież nie tylko polscy wspinacze próbowali zdobywać zimą te szczyty. Chcieli tego dokonać „najlepsi z najlepszych”! I niewielu się to udało...
Sam himalaista w książce „Smak gór” pisze o sobie bez ogródek: „Rzucałem się na góry jak głodny na jedzenie”.
Teraz albo nigdy!
W 1986 roku byłem na spotkaniu z Jerzym Kukuczką. – Dlaczego Polacy nie mają sobie w wysokich górach równych? – padło pytanie z sali.
– Jesteśmy zdeterminowani z powodu… biedy – odpowiedział urodzony w katowickich Bogucicach himalaista. – Tak, tak. Podam konkretny przykład. Przez dwa lata przygotowywałem się do jednej z wypraw. Zbierałem dziesiątki pieczątek, pozwoleń, biegałem od urzędu do urzędu, z mozołem załatwiałem jedzenie, niedostępne w Polsce puszki, konserwy, kompletowałem specjalistyczny sprzęt. Na każdym kroku zderzałem się z biurokracją, pokonywałem przeszkody, o jakich nie śniło się nigdy himalaistom zachodniej Europy. W końcu udało się! Wyleciałem w Himalaje. Na miejscu wiało. Przylecieli Japończycy, rozglądnęli się i stwierdzili: „Zła pogoda, przylatujemy w przyszłym miesiącu”. Zagotowało się we mnie. Wiedziałem: teraz albo nigdy. Byłem zdeterminowany.
– Jakaś niesamowita cecha pozwala Polakom grać pierwsze skrzypce w zimowych wejściach na ośmiotysięczniki, podczas gdy w kraju mają jedynie Tatry, gdzie najwyższy szczyt sięga zaledwie około 2500 metrów! (słowacki Gerlach ma 2655 m n.p.m.) – opowiada Simone Moro, włoski himalaista, z wykształcenia bibliotekarz i oficer wojska, który sam zaliczył trzy podobne wejścia, a w 2001 roku na wysokości 8000 metrów przerwał wspinaczkę na Lhotse, by ratować Anglika Toma Mooresa, za co został nagrodzony przez UNESCO nagrodą Fair Play. – Nie mam wątpliwości: himalaizm zimą to polska specjalność.
Pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik dokonali 17 lutego 1980 roku Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy. Pokonali Mount Everest.
Po prostu morderca
Nanga Parbat, dziewiąty co do wysokości szczyt świata (8126 m n.p.m.), oznacza dosłownie w sanskrycie Nagą Górę. Nazywana jest „górą mordercą”. Na jej szczycie zimą nie stanął dotąd żaden człowiek. Potężny masyw leży w zachodniej części Himalajów Wysokich, na obszarze Kaszmiru w północno-wschodnim Pakistanie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.