Między stworzeniem, wcieleniem a ołtarzem

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 51/2015

Mamy do czynienia ze stylem niezwykle uroczystym, podniosłym.

Między stworzeniem, wcieleniem a ołtarzem

1 Niby nic wielkiego, gdzieś w zapadłej dziurze rodzi się dziecko. A jednak dzieje się coś wyjątkowego w skali całej historii świata. Ewangelista Jan przerzuca most między początkiem świata a tajemnicą wcielenia Boga. To samo Słowo, które stworzyło świat, jest zarazem Słowem, które staje się człowiekiem. Słowo (gr. Logos) jest innym imieniem Syna Bożego, kryje w sobie tajemnicę wyjścia miłości Bożej poza Trójcę, wylania się tej miłości. Z niej powstał świat i człowiek. Ta sama miłość przychodzi, by uratować człowieka z nieszczęścia grzechu. Patrząc na bezbronne Niemowlę Jezus, możemy zobaczyć miłość, z której powstał świat. Jan ukazuje Boże narodzenie z perspektywy nieba, pokazuje Boga, który schodzi do nas, przyjmuje wszelkie ograniczenia ludzkiej natury (ciało, czasowość, podatność na choroby, na śmierć itd.). Po to, by z nami się spotkać, aby zamieszkać między nami, ukochać.

2 „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. To zdanie to teologiczny opis wydarzenia, które miało miejsce 2015 lat temu. Z drugiej strony to zdanie odnosi się do nas, tu i teraz. Bóg jako człowiek mógł żyć tylko raz, w określonym miejscu i czasie. Ograniczona ilość osób mogła „oglądać Jego chwałę”. Dlatego przedłużeniem tajemnicy wcielenia jest Kościół, Ciało Chrystusa. A w Kościele Słowo staje się ciałem na ołtarzu. Poprzez Eucharystię Bóg mieszka między nami. Ołtarz jest jak żłóbek, w którym Maryja położyła Syna. Kapłan kładzie na ołtarzu kawałek chleba, zawierający prawdziwie (nie tylko symbolicznie) obecne Słowo, które zamieszkało między nami. Oglądamy tę samą chwałę Boga, która zajaśniała w Betlejem.

3 „Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. To zdanie boli. Jakby zakłóca świąteczną radość. Ale prawda jest taka, że Boga przychodzącego można odrzucić. Historia człowieka to jest także historia odrzuconych miłości, niechcianych dzieci, porzuconych żon, mężów, zostawionych przyjaciół, bliskich. To także historia odrzuconego Boga – Największej Miłości. Bóg przychodzi do „swoich”. Dla Niego nikt nie jest obcy, nieznany, daleki. Każdy jest Jego „własnością”, czyli należy do Niego przez fakt stworzenia z miłości. Problem w tym, że my często nie chcemy być Jego. Chcemy należeć tylko do siebie. To jest powód nieprzyjęcia Słowa, zamknięcia się na Jego obecność.

4 Ale jeśli Go przyjmę… „Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi”. Boże Narodzenie jest po to, aby się dokonało moje nowe narodzenie z Boga. Przyjąć Jezusa oznacza odnaleźć lub umocnić życiodajną więź z Bogiem jako Ojcem. Poczuć się ukochanym synem lub córką. „Łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa”. Łaska to miłość Boga. Prawda to światło rozpraszające ciemności iluzji, błędów, które powodują, że nie żyjemy pełnią życia, bo nie widzimy wielkości naszego człowieczeństwa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.