„Precz z białą gęsią” – raz jeszcze

Andrzej Nowak

|

GN 49/2015

Czy pamiętacie, że jesteście Narodem, dumnym ze swej ponadtysiącletniej tradycji, czy czujecie więź z rodakami?

„Precz z białą gęsią” – raz jeszcze

Nieoczekiwanie przybyło nam w ubiegłym tygodniu obrońców maryjnej pobożności. „Gazeta Wyborcza” na pierwszej stronie z ubolewaniem stwierdziła naruszenie praw wierzących katolików (o które z taką pasją walczy codziennie!) ze względu na zdjęcie przez urzędników Kancelarii Premiera flagi unijnej, na tle której wcześniej fotografowali swoje wystąpienia przewodniczący Rady Ministrów. Pani premier Beata Szydło postanowiła przemawiać wyłącznie na tle flagi państwowej, biało-czerwonej. Autor wspomnianej gazety, wydrukowanej w kolorze niebieskim (maryjnym), na znak manifestacji tej szczególnej pobożności stwierdził, iż flaga europejska była w zamyśle jej inicjatorów „sztandarem Maryi, a błękit i złote pięcioramienne gwiazdy pochodzą z woalu Matki Boskiej. Ich liczba nawiązuje do 12 apostołów”. Flaga została zatwierdzona „w święto Niepokalanego Poczęcia NMP. Robert Schuman i Konrad Adenauer, ojcowie Wspólnoty, modlili się wtedy w katedrze w Strasburgu przed figurą Niepokalanej w koronie z 12 gwiazd. Pierwszym gmachem publicznym, który flaga ozdobiła, była ta katedra”. Jednym słowem: świętokradztwo.

Porzućmy niestosowną ironię. Sprawa jest poważna. Nie chodzi oczywiście o umiłowanie symboli religijnych. Chodzi o nienawiść do symboliki polskiej, narodowej, patriotycznej. Przeszkadza flaga biało-czerwona, przeszkadza także orzeł biały. Stąd te podejmowane przez lata III RP poszukiwania nowego „lepszego” symbolu, np. latawca (copyright premiera Włodzimierza Cimoszewicza), albo sposobu na ośmieszenie, „odpoważnienie” istniejących – jak „performance” Jakuba Wojewódzkiego, wsadzającego na oczach telewizyjnej publiczności flagę polską w psie odchody, czy wyprodukowanie przez cukiernika prezydenta Bronisława Komorowskiego przypominającego tłustą gęś orła z białej czekolady. To nie jest zjawisko nowe. Okrzyk: „Precz z białą gęsią”, szyderczo nawiązujący do symbolu orła białego, pojawiał się już nieraz w XX wieku w manifestacjach tych, którzy chcieli Polskę „unowocześnić”, czyli odpolszczyć. Już wolę, kiedy robi się to wprost, bez otulania w „woal Matki Boskiej”. Tak zrobił np. profesor Marcin Król, ideowy doradca premiera Tadeusza Mazowieckiego, który niedawno, w książce pod mądrym tytułem „Byliśmy głupi”, przyznał, że doradzał konsekwentne wykreślanie słów „naród”, „narodowy” czy skojarzeń ze „staromodnym” patriotyzmem z przemówień premiera. Sam zaś pisał wówczas wprost: „Polska w swej najnowszej historii liczącej 200 lat krajem normalnym nie była, a więc po to, żeby stać się krajem normalnym – Polska musi zapomnieć samą siebie” („Res Publika Nowa”, 3/1991).

Ta fobia, znana z tysięcy innych przykładów, ze słynną deklaracją na czele, iż „polskość to nienormalność”, złożoną przez przyszłego premiera Tuska w „Znaku” już w roku 1987, zyskała w następnych latach potężny zastrzyk nadziei na wyleczenie Polaków z polskości dzięki Unii Europejskiej. Chodzi tu o Unię nie jako wspólną przestrzeń gospodarczą i komunikacyjną, połączoną także pewnymi standardami prawnymi i cywilizacyjnymi tradycjami, ale o Unię jako ideologiczny projekt antynarodowy. Nic lepiej nie ilustruje tego sposobu rozumienia Unii i jej flagi jako pałki na narodowe tradycje i symbole niż pamiętna wizyta Daniela Cohn-Bendita (symbol „rewolucji” 1968 roku, europoseł z frakcji zielonych, szczycący się w swoich wspomnieniach własnymi „eksperymentami seksualnymi” z przedszkolakami) u prezydenta Vaclava Klausa w grudniu roku 2008. Prezydent Czech, zwolennik wejścia swego kraju do Unii, nie był jednak entuzjastą zastępowania czeskiej symboliki i tożsamości narodowej przez unijną – toteż flagi UE nigdy nie pozwolił wieszać przed pałacem prezydenckim w Pradze.

Rewolucjonista z europarlamentu przyniósł mu więc manifestacyjnie tę flagę i wywołał w czasie spotkania karczemną awanturę. Koniec ma być z narodowymi symbolami – i basta! Otóż nie koniec. Mam do dzisiejszych miłośników „maryjnej” flagi, aktywistów pluszowego Komitetu Obrony Demokracji, małą, ale stanowczą prośbę. Skoro już czytacie podobno po kawiarniach Konstytucję RP z 2 kwietnia 1997 roku, jak najbardziej nas obowiązującą, zacznijcie to robić od preambuły: „My, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, […] wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach, nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponadtysiącletniego dorobku, złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie, świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej, […] ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej”.

Potem zapytajcie sami siebie: czy pamiętacie, że jesteście Narodem, dumnym ze swej ponadtysiącletniej tradycji, czy macie szacunek dla martyrologii, bez której nie byłoby tej III Rzeczypospolitej, czy czujecie więź z rodakami? To właśnie wszystko spajają nasze barwy: biało-czerwona flaga. Jeśli się jej wstydzicie, jeśli tego nie rozumiecie – to nie przestrzegacie konstytucji! Łamiecie jej artykuł 28, mówiący jasno, jakie godło, barwy i hymn nas, obywateli Rzeczypospolitej, obowiązują.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.