Złapał Kozak Tatarzyna…

Piotr Legutko

|

GN 49/2015

publikacja 03.12.2015 00:15

Mimo „zamachu stanu” dokonanego przez PiS, jeszcze do połowy 2017 roku większość składu sędziów Trybunału Konstytucyjnego będzie pochodziłA z rekomendacji poprzedniego parlamentu.

Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego podczas ogłaszania wyroku w sprawie zgodności z konstytucją ustawy o SKOK-ach 31 lipca 2015 r. Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego podczas ogłaszania wyroku w sprawie zgodności z konstytucją ustawy o SKOK-ach 31 lipca 2015 r.
Marcin Obara /PAP

Przyjęta 19 listopada ustawa, która umożliwiła posłom PiS wybór pięciu nowych sędziów TK, wywołała wiele protestów dotyczących zarówno treści, jak i tempa jej uchwalenia. Były prezes Trybunału prof. Jerzy Stępień mówił wręcz o zamachu stanu i przyrównywał Polskę do Białorusi, a prof. Andrzej Zoll w głośnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” ogłosił koniec państwa prawa. Sytuacja jest niewątpliwie skomplikowana (choć nie aż tak dramatyczna), ale nie tylko z powodu decyzji posłów PiS. Obecny kryzys konstytucyjny ma źródło w złamaniu prawa przez poprzednią większość sejmową, czyli PO, PSL i SLD. Takiego zdania jest praktycznie całe środowisko prawnicze, choć nie wszyscy głośno o tym mówią. Ale np. prof. Robert Hernand, zastępca prokuratora generalnego (wciąż niezależnego), w oficjalnej opinii dla Trybunału uznał za niekonstytucyjny zapis ustawy z 25 czerwca, który umożliwił poprzedniemu Sejmowi wybór dwóch sędziów TK w miejsce tych, których kadencje wówczas wciąż trwały.

Nie ma więc powodów do paniki, bo nie zmieniła się kluczowa pozycja Trybunału ani jego funkcja. Co więcej, aż do 2017 roku większość sędziów tworzących gremium rozstrzygające o zgodności ustaw z konstytucją będzie pochodziło z wyboru poprzedniego parlamentu. Nie ma też ryzyka, że skład będzie niekompletny lub że sędziów uprawnionych do orzekania będzie nie 15, a 20.
 

Kalendarz zmian

Zajęcie ośmiu miejsc w Trybunale przez sędziów posiadających rekomendację PiS potrwa jeszcze kilkanaście miesięcy. A gdyby nie przyjęta w trybie błyskawicznym ustawa, trwałoby o wiele dłużej, bo na początku listopada skończyły się kadencje trojga sędziów wybranych przez prawicową większość w 2006 roku: Marii Gintowt-Jankowicz, Wojciecha Hermelińskiego oraz Marka Kotlinowskiego. Mieli ich zastąpić kandydaci wskazani przez PO, PSL i SLD.

W grudniu pożegnają się z Trybunałem Teresa Liszcz oraz Zbigniew Cieślak, także rekomendowani za poprzednich rządów PiS. Próba zajęcia ich foteli „awansem” przez poprzedni Sejm sprawiłaby, że w TK z „prawicowym rodowodem” zostałby jedynie sędzia Mirosław Granat. Ponieważ to jego mandat wygasa w kwietniu 2016 r., układ sił: 14 do 1 na korzyść aktualnej opozycji mielibyśmy aż do grudnia 2016 r., gdy kończy się kadencja prezesa Andrzeja Rzeplińskiego. Teraz sytuacja wygląda mniej spektakularnie. Po przyjęciu przez prezydenta ślubowania pięciu sędziów, wybranych przez obecną większość, statystyka oddająca polityczny klucz rekomendacji wynosić będzie 9 do 6, wciąż na korzyść obecnej opozycji. Przewagę będzie mieć ona aż do czerwca 2017 r., gdy skończy się kadencja sędziego Stanisława Biernata.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.