Różowa rewolucja

Franciszek Kucharczak

Tomasz Lis wzywa naród na barykady, Wyborcza też. Zaczyna się "różowa rewolucja". Przyszło 10 osób.

Różowa rewolucja

„Kaczyński chce swojej dyktatury. Ale jeśli chce być Janukowyczem, musi wiedzieć – w Warszawie będzie Majdan!”. I niżej: „Stop dyktaturze Kaczyńskiego! Brońmy demokracji”.

W taki sposób Tomasz Lis na Twitterze zagrzewa naród do boju. Nie on jeden. „Gazeta Wyborcza” jest aż czerwona od emocji, bo oto sprawdziło się to, przed czym ostrzegała: PiS rządzi się tak, jakby miał większość. A co gorsza, rzeczywiście ma większość, co oznacza, że procedury demokratyczne zostały złamane i w Polsce jest dyktatura. A nawet gorzej: DYKTATURA. DY-KTA-TU-RA! Słyszysz narodzie?

No nie bardzo słyszy. Na pierwsze spotkanie Komitetu Obrony Demokracji, powołanego „spontanicznie” przez środowisko „postępu”, a który „Wyborcza” lansowała nawet na pierwszej stronie, przyszło 10 osób. Nie, nie tysięcy. Osób. Dziesięć. Normalnie Majdan, różowa rewolucja.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego histeria w mediach w żaden sposób nie przekłada się na prawdziwe nastroje społeczne (co potwierdzają sondaże)? Dlaczego naród, jak się zdaje, nie przeraża się nawet „nocnym zamachem na Trybunał Konstytucyjny”?

Z kilku, jak sądzę, powodów.

Po pierwsze była PO-władza najwyraźniej wciąż nie zrozumiała, że naród jej podziękował nie przez pomyłkę, tylko dlatego, że naprawdę miał jej dość. Po drugie naród wybrał PiS – i to w takiej przewadze – też nie przez pomyłkę. Ludzie dokładnie wiedzieli, czego się mogą spodziewać po tej formacji. O to już aż nadto zadbała poprzednia ekipa. Po ośmiu latach straszenia PiS-em we wszystkich dostępnych władzy publikatorach, naród nie zdziwiłby się, gdyby Kaczyński zaczął ziać ogniem. A nawet może byłby z tego dumny.

Ale jest jeszcze inny motyw, dla którego „zamach na Trybunał” nie wyprowadza ludzi na ulice (chyba że PO sobie jakichś przywiezie, na przykład z niemieckich obozów dla uchodźców). Uświadomiłem to sobie dziś rano, gdy w radiowej Jedynce słuchałem rozmowy z minister edukacji, Anną Zalewską. W pierwszym pytaniu była sprawa Trybunału, na które minister krótko odpowiedziała, a potem były pytania o zmiany w szkolnictwie. I to, idę o zakład, interesowało Polaków dalece bardziej niż awantura o TK. Koszula bliższa ciału – a PiS oferuje koszulę z tworzywa naturalnego, które Polacy lubią. Odwrót od obowiązkowej szkoły dla sześciolatków, powrót do ośmioklasowej podstawówki, czteroklasowego liceum, zniesienie za rok egzaminu dla szóstoklasistów – i tak dalej.

Czy PO i jej partia ucieczkowa, czyli Nowoczesna, wyobrażają sobie, że ludzie rzucą się walczyć z PiS o Trybunał Konstytucyjny (zresztą mało kto rozumie w ogóle o co tam chodzi) tylko po to, żeby pogrzebać własne nadzieje na lepsze szkolnictwo, wcześniejsze emerytury i politykę zrywającą z kompleksem europejskiego pariasa?

O stopniu odklejenia PO od rzeczywistości wiele mówi demonstracja posłów tej partii, polegająca na umieszczeniu na poselskich pulpitach małych flag – unijnej i polskiej. Jest to protest przeciw usunięciu flag unijnych i pozostawieniu tylko polskich w sali, na której rząd organizuje konferencje prasowe.

Czy ci ludzie naprawdę myślą, że większość Polaków to wzrusza? Cóż. Chyba rzeczywiście tak myślą. No, ale oni czytają „Wyborczą” i oglądają Lisa.