Cierpliwość i konkrety

Marek Jurek

|

GN 48/2015

publikacja 26.11.2015 00:15

Nie używajmy kodów „Gazety Wyborczej”.

Cierpliwość i konkrety

Po zwycięstwie prawicy pod adresem nowej większości natychmiast pojawiły się ze strony ośrodków opinii katolickiej (m.in. „Nasz Dziennik”, „Fronda”) pytania: co zrobicie w sprawach prawa do życia? Trudno oczekiwać, żeby takich pytań nie było. Jan Paweł II uznawał, że „sprzeciw wobec zamachów na życie”, moralne odrzucenie status quo społeczeństwa aborcyjnego – ma charakter „niezbędny” („Evangelium vitae”, 74), jest ostatnią linią moralnej obrony cywilizacji życia, chroniącej świadomość moralną narodów nawet tam, gdzie nie rysuje się polityczna perspektywa zmian. Pytania do nowej większości to przejaw tej właśnie „niezbędności” tego sprzeciwu. Istnienie opinii, która na to nalega, jest wielką siłą Polski.

Opinia ma swoje zadania, polityka swoje. Opinia formułuje cele – polityka je wykonuje. Pośpiech opinii jest zrozumiały, natomiast nawet najbardziej pilne sprawy, najbardziej konieczne interwencje – polityka musi po prostu przygotować. Przygotować w każdym wymiarze: orędzia społecznego, projektu prawnego, poparcia politycznego. W wypadku na przykład orędzia – czas jego ogłoszenia jest elementem akcji, jego wybór należy do tych, którzy działania podejmują. Polityka chrześcijańska jest również dziedziną wiedzy i doświadczenia, a bynajmniej nie projekcją zwykłych reakcji i emocji, nawet jeśli stanowią jej naturalny element.

Pierwsze więc, czego powinniśmy oczekiwać od środowisk politycznych korzystających z poparcia opinii katolickiej, to nie tyle deklaracji, ile politycznej woli działania na rzecz zasad cywilizacji chrześcijańskiej, począwszy od potwierdzenia jej zasad. Polityka jest dziedziną odpowiedzialności, co więcej – odpowiedzialności każdego z nas, więc nie ma tu miejsca na żaden fideizm. Zmiany społeczne mogą być stopniowe, ale aktywna opinia publiczna musi dbać, by nie zostały odłożone na… nie wiadomo kiedy. Zakładając przed ośmiu laty Prawicę Rzeczypospolitej, mówiliśmy (i powtórzyliśmy to również, zawierając przed czterema laty umowę polityczną z Prawem i Sprawiedliwością), że po czasie bezwarunkowego poparcia katolickiego dla PiS przyszedł czas na warunkową współpracę. Ta zasada jest jeszcze bardziej aktualna dziś, bo nabiera znaczenia najzupełniej praktycznego. Niestety, również w kontekście istotnych deklaracji z kampanii wyborczej. Jacek Sasin, jeden z czołowych polityków nowej większości, wczoraj kandydat na prezydenta stolicy, dziś zastępca ministra Błaszczaka w MSW – oświadczył w kampanii: „Dzisiaj nie ma warunków do tego, żeby rozmawiać o całkowitym zakazie aborcji (…), nie ma na to przyzwolenia społecznego” (RMF, 6.10.2015 r.). Stanowisko to krótko potem autoryzował jako oficjalne stanowisko polityczne szef kampanii wyborczej PiS, a dziś marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Zanim będziemy oceniać treść – zwrócę tylko uwagę na niepokojący język. „Całkowity zakaz aborcji” to kategoria ze słownika politycznego „Gazety Wyborczej”, chętnie podejmowanego przez premier Kopacz i jej partię. Ten chwyt językowy prawo do życia zręcznie sprowadza do „zakazu”, a w „całkowitości” owego „zakazu” rozmywa dramaty poszczególnych ludzi.

Przez ostatnie osiem lat władza nie uchyliła istniejących w polskim prawie przepisów chroniących życie, natomiast za każdym razem interpretację tych przepisów oddawała w ręce przeciwników ochrony życia, z osławioną profesor Płatek na czele. Ta władza przeciwstawiła się również otwarcie bynajmniej nie owemu „całkowitemu zakazowi aborcji”, ale po prostu nowelizacji prawa proponującego zagwarantowanie prawa do urodzenia się dzieciom niepełnosprawnym. W zdławienie rozpoczętych już prac osobiście brutalnie zaangażowali się prezydent Komorowski i premier Tusk. O ileż lepiej by więc zabrzmiało, gdyby politycy nowej większości powiedzieli: żadne dziecko już nie zostanie zabite tylko dlatego, że jego rodzice za wcześnie zaczęli życie seksualne, albo – żadne dziecko z zespołem Downa nie zostanie pozbawione prawa do urodzenia i życia, niezależnie od tego, czy będzie to wymagać zmian prawnych, czy nie. Nowy rząd będzie musiał podjąć działania wobec takich konkretów, naprawić zastane zło, nie uciekając w podrzucane przez premier Kopacz i „Wyborczą” dywagacje o „całkowitym zakazie aborcji”. I nie może traktować tych kwestii jako „światopoglądowych”, bo są to podstawowe zagadnienia moralno-ustrojowe i kwestie praw człowieka. Czynienie z nich „kwestii światopoglądowych” to kolejny kod językowy, za pomocą którego degraduje się ich niepodważalne znaczenie.

Oparcie naszego życia państwowego na zasadach cywilizacji życia wymaga konkretnej pracy. Może ona mieć charakter etapowy, ale nie można zawieszać jej zasad. A wypowiedzi polityków je potwierdzają albo zawieszają. Zawieszanie prowadzi wprost do rozładowania „niezbędnego sprzeciwu wobec zamachów na życie” i w konsekwencji, choć „niepostrzeżenie, do coraz powszechniejszego ulegania permisywnej logice” („Evangelium vitae”, 74). Tej przestrogi lekceważyć po prostu nie wolno. A na efekty celowych działań polityków można cierpliwie czekać, byle nie zdawać się na ich łaskę i niełaskę. Zresztą „się” to nawet można zdawać, byle nie zdawać innych, szczególnie tych, którzy tylko na nas mogą liczyć.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.