Miłosierdzie czy liberalizacja?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 47/2015

Miłosierdzie, to nie liberali-zacja, ale dawanie do końca szansy nawrócenia.

Miłosierdzie czy liberalizacja?

Miłosierdzie czy liberalizacja? Środowiska katolickie, które są inspirowane ideami lewackimi, czyli tzw. katolewica, od lat stawiają tę samą diagnozę i proponują to samo lekarstwo. Diagnoza brzmi: ludzie przestają chodzić do Kościoła, bo Kościół nie nadąża za postępem i nowoczesnością. Lekarstwem w tej sytuacji ma być modernizacja Kościoła, co oznacza m.in. liberalizację nauczania moralnego.

Trzeba inaczej spojrzeć – twierdzi katolewica – na współżycie przedmałżeńskie, homoseksualizm, zapłodnienie in vitro, rozwody itp. Niektórzy katolewicowi teolodzy próbują nawet udowadniać, że z nauki św. Tomasza da się wyprowadzić uznanie naturalnego dobra związków homoseksualnych. Na ostatnim synodzie nie udało im się wprowadzić ideologii gejowskiej do dokumentu końcowego, ale z pewnością nie ustaną w wysiłkach, by rozmiękczać w tej kwestii doktrynę Kościoła. Z drugiej strony postęp i nowoczesność wypisały na swych sztandarach walkę z „globalnym ociepleniem” oraz ideologię multi-kulti, która polega na promowaniu mieszania się ze sobą kultur i religii.

Nie chodzi tu zatem jedynie o pokojowe współistnienie i współpracę, ale właśnie o pomieszanie. W praktyce miałoby wyglądać to tak, że pod rządami lewaków, tworzących nowego człowieka, mogą sobie istnieć różne kultury i religie, w tym Kościół katolicki, które w przestrzeni publicznej mają być podporządkowane jednej, laickiej, lewicowej ideologii z jej obowiązującymi dogmatami. Katolewica używa od lat słów wytrychów, z których najbardziej popularnym jest „otwartość”. Trzeba być otwartym na innych, trzeba budować „Kościół otwarty”.

Otwartość, w przeciwieństwie do bycia zamkniętym, kojarzy się pozytywnie. Problem w tym, że w praktyce oznacza to często otwartość na szkodliwe idee urządzania świata. Mam wrażenie, że na naszych oczach dokonuje się wykuwanie nowego słowa wytrychu. Chodzi o „miłosierdzie”, które jest coraz częściej używane, by usprawiedliwiać lewicową liberalizację Kościoła. Katolewica wpadła na pomysł, że będzie się kreować nie tylko na „otwartą”, ale i na „miłosierną”. A kto myśli inaczej, ten jest zamknięty w twierdzy, a ponadto jest niemiłosierny i dyszy chęcią zemsty.

Tymczasem autentyczne miłosierdzie Jezusowe idzie zawsze w parze z prawdą i ewangelicznym radykalizmem. Bo miłosierdzie to nie liberalizacja, ale dawanie do końca szansy nawrócenia.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.