Jak samoloty

Marcin Jakimowicz


publikacja 22.11.2015 06:00

Stoją pod nieustannym ostrzałem. Na pierwszej linii ognia. Postaraj się więc, by poczuli modlitewny oddech na swych plecach.


Jak samoloty CANSTOCKPHOTO

To prawda. Są jak samoloty. Nie zwracamy na nie uwagi, dopóki lecą. Ot, widzi się czasami jakiś punkcik znikający między chmurami. W chwili gdy piszę ten tekst, nad głowami Europejczyków przelatuje właśnie ponad 1600 maszyn. Dopiero gdy jedna z nich spadnie, media huczą od plotek, a wrak ląduje na okładkach kilku tygodników naraz. Zerknąłem na ranking najpopularniejszych świętych, by zbadać, dlaczego z uporem zdartej płyty powtarzali: módlcie się za kapłanów…


To moje perły


Najpopularniejsza polska święta – s. Faustyna Kowalska – wielokrotnie w swym „Dzienniczku” pisała o konieczności modlitwy za księży.

24 listopada 1935 roku w czasie adoracji Najświętszego Sakramentu usłyszała wyraźny głos Jezusa: „Oddaję ci w opiekę dwie perły drogocenne sercu mojemu: a nimi są dusze kapłanów i dusze zakonne, za nich szczególnie modlić się będziesz, ich moc będzie w wyniszczeniu waszym”. „Modlitwy, posty, umartwienia, prace i wszystkie cierpienia łączyć będziesz z modlitwą, postem, umartwieniem, pracą, cierpieniem moim, a wtenczas będą miały moc przed Ojcem moim” – podpowiadał mistyczce sam Jezus. 
17 grudnia 1936 roku notowała: „Dzisiejszy dzień ofiarowałam za kapłanów. W dniu tym więcej cierpiałam niż kiedykolwiek: i wewnętrznie, i zewnętrznie”.


Jaką formę modlitewnego szturmu proponowała? Oczywiście Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Czytam zapiski Faustyny z 22 maja 1937 i dostrzegam, jak wielki oręż został nam podarowany. Tego dnia słońce prażyło niemiłosiernie. Mistyczka notowała: „Dziś jest tak wielki upał, że trudno do wytrzymania, pragniemy deszczu, a jednak nie pada. Od kilku dni deszcz nie może padać. Kiedy spojrzałam na te rośliny spragnione deszczu, litość mnie ogarnęła i postanowiłam sobie odmawiać tę koroneczkę tak długo, aż Bóg spuści deszcz. Po podwieczorku niebo się okryło chmurami i spadł rzęsisty deszcz na ziemię. I dał mi Pan poznać, że przez tę modlitwę wszystko uprosić można” (Dz., 1128).


Faustyna była prostą, twardo stąpającą po ziemi dziewczyną ze Świnic Warckich i jeśli pisała, że „przez tę Koronkę wszystko uprosić można”, wiedziała, co mówi. Nie szukała metafor. „Kapłani będą ją podawać grzesznikom jako ostatnią deskę ratunku – usłyszała kiedyś zdumiewające wyznanie. – Chociażby był grzesznik najzatwardzialszy, jeżeli raz tylko zmówi tę koronkę, dostąpi łask z nieskończonego miłosierdzia Mojego”. I była wierna tym słowom. Nieraz doświadczyła na własnej skórze, że modlitwa o świętość kapłanów natrafia w sferze duchowej na „gigantyczny opór materii”. Nic dziwnego.

– Pamiętam, jak kiedyś w czasie modlitwy uwolnienia demon zaczął wrzeszczeć: „Nienawidzę was, kapłanów. Jesteście tak bardzo podobni do Niego!” – wspomina s. Gertruda, przełożona klasztoru służebnic Bożego Miłosierdzia w Rybnie. – Innym razem, przyparty do muru, zawył: „Macie potężny arsenał”. – Jaki? – spytał kapłan. Zły duch nie chciał odpowiedzieć. – O jakiej broni mówisz? – pytał dalej w imieniu Jezusa egzorcysta. Demon wskazał na jego dłonie. 


– Dlaczego demona tak drażnią ręce kapłana? – Bo te ręce błogosławią, rozdają Komunię św., udzielają sakramentów – wyjaśnia ks. Jarosław Międzybrodzki, proboszcz z Rudy Śląskiej-Goduli. – Wielokrotnie słyszałem w czasie egzorcyzmów, gdy nakładałem na ludzi ręce: „Zabierz je, parzy! One płoną”. Sam niczego nie czułem. W czasie udzielania święceń kapłańskich jest specjalny rytuał namaszczenia rąk.

Tajemnica jedzie busem



O tajemnicy kapłaństwa w nieszablonowy sposób opowiadał dominikanin o. Joachim Badeni: – Tam, gdzie jest kapłan, tam jest też tajemnica Boga. Jeśli jedzie tramwajem, tajemnica Boga też nim jedzie. Jeśli autobusem, i ona jest w autobusie. Kapłan musi mieć świadomość posiadania tajemnicy, straszliwej właściwie tajemnicy dotyczącej ciała Boga. Tego sobie nie można wyobrazić, że Jaś Kowalski ma władzę nad ciałem Boga.


– To prawda. Jezus zostawił uczniom trzy nakazy: głoście, uwalniajcie od demonów i uzdrawiajcie – opowiada ks. Przemysław Sawa, szef Szkoły Nowej Ewangelizacji w Bielsku-Białej. – Więc głosimy, ale częściej raczej prawo i moralność niż kerygmat. Uwalnianie (mówię to jako diecezjalny egzorcysta) w zasadzie w duszpasterstwie nie istnieje, a uzdrawianie kojarzy nam się z odwiedzinami ludzi w czasie dnia chorego. A to nie wystarcza. To musi być Ewangelia głoszona z mocą. A skoro sam Bóg zapewnia, że będzie potwierdzał nasze nauczanie znakami, dlaczego nie mielibyśmy zaryzykować? „Ewangelię trzeba zrozumieć” – mawiają niektórzy księża. A ja dopowiadam: Ewangelię trzeba przeżyć. Na własnej skórze.

„Będę kradła… Dużo rzeczy w niebie zniknie, bo je wam przyniosę… Będę małą złodziejką, będę brała wszystko, co mi się będzie podobało” – to szokujące wyznanie św. Teresy z Lisieux. Teresa Martin już przestępując próg Karmelu, miała dwa solidne postanowienia. Pierwsze: „Chcę być świętą”, drugie: „Przybyłam tutaj, aby zbawiać dusze, a nade wszystko, by się modlić za kapłanów”. 
„Zachwycała mnie modlitwa za grzeszników, ale modlić się za dusze kapłanów, które uważałam za czystsze nad kryształ, wydawało mi się rzeczą dziwną! – notowała piętnastolatka. – Moje powołanie zrozumiałam we Włoszech; nie była to zbyt daleka droga dla zdobycia tak cennej znajomości... W ciągu tego miesiąca spotkałam wielu świętych kapłanów i widziałam, że chociaż ich wzniosła godność wynosi ich ponad aniołów, to jednak pozostają oni ludźmi słabymi i ułomnymi. Jeśli nawet święci kapłani, których Jezus nazywa w swej Ewangelii: »Solą ziemi«, przez swój sposób życia pokazują, jak bardzo potrzebują modlitwy, to co dopiero powiedzieć o oziębłych? Czyż Jezus nie powiedział również: »Jeśli sól utraci swój smak, czymże się solić będzie?«. O Matko! Jakże piękne jest powołanie mające na celu zachowanie soli przeznaczonej dla dusz! To jest właśnie powołanie Karmelu, ponieważ jedynym celem naszych modlitw i ofiar jest to, abyśmy jako apostołki apostołów błagały za nimi, podczas gdy oni głoszą duszom Ewangelię słowem, a nade wszystko przykładem” – pisała Teresa od Dzieciątka Jezus.


Ojciec Pio zapytany o to, dlaczego tak gorliwie modli się za kapłanów, opowiadał o porażającej wizji, jakiej doświadczył: – Byłem jeszcze w łóżku, kiedy Jezus ukazał mi się – wspominał. – Był w opłakanym stanie i całkowicie oszpecony. Pokazał mi bardzo wielu księży, wśród których byli różni dostojnicy kościelni: z których jeden odprawiał Mszę św., inny przygotowywał się do niej, jeszcze inny zdejmował święte szaty. Widok zmartwionego Jezusa był dla mnie bardzo bolesny, dlatego spytałem Go, dlaczego cierpi tak bardzo. Nie było odpowiedzi, jednak swoje spojrzenie skierował na tych księży. Krótko potem, jak gdyby przerażony i zmęczony spoglądaniem na nich, odwrócił wzrok. Następnie skierował wzrok na mnie i ku mojemu wielkiemu przerażeniu dostrzegłem dwie łzy spływające po Jego policzkach. Odsunął się od tej rzeszy księży z wyrazem wielkiej przykrości na twarzy i zawołał: „Rzeźnicy”. Zwróciwszy się do mnie, powiedział: „Mój synu, nie sądź, że moja agonia trwała trzy godziny, o nie, z powodu dusz, które otrzymały najwięcej darów ode mnie, będę w agonii aż do końca świata. W czasie mojej agonii, mój synu, nie trzeba spać. Moja dusza szuka jakiejś kropli ludzkiego współczucia, lecz niestety pozostawiają mnie samego pod ciężarem obojętności. Niewdzięczność i ospałość moich sług sprawia, że moja agonia jest bardziej przykra”.


Diabeł ubiera się u Prady


– Zło, jak widać w ostatnich dniach, potrafi się promować – opowiada s. Bogna Młynarz, doktor teologii duchowości, wikaria generalna sióstr Najświętszej Duszy Chrystusa Pana. – Jak się okazuje, gejowskie rewelacje Krzysztofa Ch. zostały precyzyjnie przygotowane przez agencję PR-ową. Nie były spontanicznym odruchem serca znękanego średniowiecznymi praktykami Kościoła, ale ukartowaną aranżacją, strategią opracowaną przez profesjonalną agencję. No cóż, każdy radzi sobie, jak może. A dobro? Czy ono także powinno się promować? Wypowiedź Jezusa: „Niech nie wie twoja lewa ręka, co czyni prawa”, wydaje się temu przeczyć. Jednak warto popatrzeć na kontekst tej wypowiedzi. Jezus piętnuje hipokryzję, działanie zakrojone jedynie na zewnętrzny poklask, dla własnej chwały i uznania. A kto powiedział, że trzeba się pod wszystkim podpisywać? Promujmy dobre akcje, wydarzenia, działania, nagłaśniajmy pozytywne postawy, pokazując je nie dla chwały ich bohaterów (jak bardzo chcecie, można im zakodować twarz, a w miejsce nazwiska wpisać AMDG – ad maiorem Dei gloriam), ale dla przypomnienia ludziom, że w świecie dzieje się więcej dobra niż zła. Bo królestwo Boże przybliżyło się i do niego należy ostateczne zwycięstwo. Nawet jeśli media głównego nurtu, nie są łaskawe, by o tym pisać, to przecież jest internet, a my mamy dwie ręce i klawiaturę. Czyż nie?


To prawda: w świecie dzieje się więcej dobra niż zła. Jedną z najpopularniejszych form modlitwy za kapłanów jest tzw. margaretka. Nazwa ruchu pochodzi od imienia inicjatorki akcji Kanadyjki Margaret O’Donnell. To 7 osób, które każdego dnia otaczają konkretnego księdza swą modlitwą. Modlą się za niego nie tylko za jego życia, ale i po śmierci. Można wybrać dowolną formę modlitwy. To niezwykle prosta w obsłudze, skuteczna forma duchowej pomocy. 
Święty Jan Vianney, który przyjmował dziennie prawie 300 osób (w ciągu roku przy kratkach konfesjonału w Ars klękało aż 30 tys. penitentów), w jednym ze swych kazań powiedział: „Kapłan jest człowiekiem, który otrzymał od Boga wszystkie Jego władze. Zostawicie parafię na dwadzieścia lat bez księdza, a zagnieżdżą się w niej bestie”.


TAGI: