Polska w teorii i praktyce

Jacek Dziedzina

Polskę na szczycie UE reprezentują Czechy. Czy trzeba szukać bardziej wymownego dowodu na to, że polskie państwo istnieje teoretycznie?

Polska w teorii i praktyce

Nie, to nie żadne przepychanki rządu z prezydentem sprawiły, że na Maltę nie leci przedstawiciel Polski – a tak próbowały komentować sprawę dogorywające media wierne Platformie po grób. W skrócie: odpowiedzialność za to może i ponosi premier Kopacz, ale w równej mierze, co „uparty” prezydent Duda, który nie chciał przesunąć terminu zwołania posiedzenia nowego Sejmu. Otóż żadnej przepychanki nie było, tylko co najwyżej przypomnienie przez prezydenta premier Kopacz, że konstytucja w tej akurat kwestii jest dość precyzyjna: w sprawach, które będą poruszane w czasie tego szczytu, kompetencję ma rząd RP. Koniec, kropka.

Dlatego też tłumaczenie premier, że rząd czeski podziela stanowisko Polski w sprawie imigrantów, jest wyjątkowo żałosnym akcentem na zakończenie tej groteski, zwanej rządami PO, ze szczególnym uwzględnieniem krótkiej na szczęście epoki Ewy Kopacz.

I nie ma wątpliwości, że głównym zadaniem nowej ekipy musi być odbudowa państwa – także w wymiarze reprezentacyjnym. Tak, tak, już słyszę głosy wszystkich „obiektywnie” podchodzących do rzeczywistości, że przecież i ta ekipa ma potencjał, by wiele rzeczy zawalić. Nie przeczę – nie wybraliśmy aniołów, tylko ludzi. Dajmy jednak społeczeństwu cieszyć się choćby z symbolicznych na razie zmian (z nadzieją, że to dobry kapitał i zapowiedź zmian realnych), takich na przykład, że człowiek nie wstydzi się swojego kraju, słuchając prezydenta czy lidera zwycięskiego ugrupowania, przemawiających w czasie święta niepodległości. Kredyt zaufania nie oznacza braku krytycyzmu. Przeciwnie: im większym zaufaniem społeczeństwo obdarzy nową ekipę, tym większe będzie mieć prawo do ich rozliczenia. Także z tego, czy państwo „istniejące teoretycznie” potrafią zamienić na pewnego swoich racji uczestnika międzynarodowych dyskusji.