Śmierć na życzenie

Jacek Dziedzina

Jaka jest różnica między umierającym chrześcijaństwem w Syrii i w Belgii? W tej pierwszej chrześcijaństwo umiera, ale na pełnym oddechu i ze świadectwem wiary do końca. W tej drugiej – dokonuje samobójstwa.

Śmierć na życzenie

Nowy arcybiskup Brukseli, Josef De Kesel, wygłosił parę programowych tez, które nie wróżą nic dobrego dla tamtejszego Kościoła. Nowemu pasterzowi (sic!) nie podoba się na przykład... słowo miłosierdzie. A w każdym razie nie pasuje mu podkreślanie jego znaczenia w podejściu do ludzi. „Dla mnie jest to ważne słowo, ale tak czy inaczej jest ono jednak dość protekcjonalne” – mówi belgijski hierarcha. Co proponuje w zamian? Szacunek i uznanie. „Jest to wartość, która może być wspólna nam chrześcijanom i dominującej kulturze” – dodaje nowy arcybiskup „stolicy” Europy. Trudno zatem przewidzieć, w jaki sposób Kościół belgijski włączy się w zbliżający się Rok Miłosierdzia ogłoszony przez papieża Franciszka. Być może w Belgii będzie przebiegał on pod hasłem Roku Protekcjonalizmu. A w „najlepszym” przypadku – Roku Szacunku i Uznania. I prawdopodobnie tłumaczenie książki papieża, która w styczniu ukaże się m.in. we Włoszech („Imieniem Boga jest Miłosierdzie”) – w Belgii zaistnieje pod tytułem „Imieniem Boga jest Szacunek i Uznanie” lub – jak będą złośliwi wobec papieża – „Imieniem Boga jest Protekcjonalizm”.

Abp Kesel powiedział też, że „marzy o Kościele, który zgodzi się na to, że staje się coraz mniejszy”. To brzmi jak faktyczna kapitulacja. Nie, to nie samo, co prorocza wizja Josepha Ratzingera z 1969 roku. Przyszły papież powiedział wtedy m.in.: „Z dzisiejszego kryzysu wyłoni się Kościół, który straci wiele. Stanie się nieliczny i będzie musiał rozpocząć na nowo, mniej więcej od początków. Nie będzie już więcej w stanie mieszkać w budynkach, które zbudował w czasach dostatku. Wraz ze zmniejszeniem się liczby swoich wiernych, utraci także większą część przywilejów społecznych. Rozpocznie na nowo od małych grup, od ruchów i od mniejszości, która na nowo postawi Wiarę w centrum doświadczenia”. I na końcu dodał: „Wtedy ludzie zobaczą tą małą trzódkę wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali".

Tyle Ratzinger’69. Różnica z wizją abp. Kesela jest taka, że „model belgijski” jest pogodzony z tym, że niewiele może, rezygnując nawet z samego centrum chrześcijańskiego przesłania, jakim jest prawda o Bogu miłosiernym. Natomiast jeśli Ratzinger mówił o małych wspólnotach przyszłości, to o takich, które ludzie odkryją jako nadzieję dla siebie. A tego nie zapewnią wspólnoty, które z premedytacją pozbawiają się tego, co może być jedynym źródłem tej nadziei: właśnie prawdy o miłosierdziu.

W najbliższym numerze GN piszę o o. Jacquesie Mourad, Syryjczyku, który uciekł niedawno z niewoli Państwa Islamskiego. Wielokrotnie, z nożem na gardle, był zmuszany do przejścia na islam i wyrzeczenia się wiary. Jak mówił mi o. Zygmunt Kwiatkowski, który zna o. Jacquesa, islamiści nie zabili go, bo liczyli na to, że konwersja tak znacznej postaci wpłynie na garstkę pozostałych i zastraszonych chrześcijan w Syrii. Nie udało się. To sprawi, że tamtejsza wspólnota wychodzi z tej historii umocniona. Nawet jeśli za miesiąc zostaną po nich tylko odcięte głowy. Tam chrześcijaństwo też umiera, ale na pełnym oddechu i ze świadectwem wiary do końca. W takiej Belgii Kościół umiera na własne życzenie.