Dziesięcioro, nie licząc psa

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 46/2015

publikacja 12.11.2015 00:15

– Kiedy dostajemy dzieci pod opiekę, musimy nauczyć je podstawowych czynności – korzystania z prysznica, spuszczania wody w toalecie, sikania do muszli, a nie obok niej – mówi Mateusz Dunikowski. – O miłości proponuję porozmawiać z moją żoną.

W przedpokoju domu Barbary i Mateusza dużo miejsca zajmują buty ich dzieci i podopiecznych W przedpokoju domu Barbary i Mateusza dużo miejsca zajmują buty ich dzieci i podopiecznych
henryk przondziono /foto gość

Barbara i Mateusz Dunikowscy od 2 lutego tego roku w Januszowicach pod Krakowem prowadzą rodzinny dom dziecka dla ośmiorga podopiecznych. Sami mają dwoje dzieci biologicznych – 11-letnią Miriam i 7-letniego Janka. Te przybrane mają od 5 do 17 lat. – Nikt się nie nadaje do tej roboty, tak samo jak nikt się nie nadaje, żeby być rodzicem dla swoich dzieci – Mateusz z uśmiechem wygłasza tę prawie sentencję. – Najtrudniejsze jest dla mnie to, że trzeba być dla nich wzorem, a tak naprawdę nikt przez 24 godziny nie bywa idealny. – To jest praca w miłości – wtrącam. – Na szkoleniach przygotowujących do stworzenia rodziny zastępczej zamiast mówić o miłości, mówi się o tworzeniu więzi – zwraca uwagę Mateusz. – Zależy nam na tym, żeby nasi podopieczni wrócili do rodziców biologicznych – dodaje Barbara.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.