Niebo dla Polaków

Franciszek Kucharczak

|

GN 46/2015

publikacja 12.11.2015 00:15

Patriotyzm mierzy się miłością, nacjonalizm – wrogością.

Niebo dla Polaków rysunek franciszek kucharczak /gn

Co to są mieszane uczucia? Według starej definicji to jest to, co przeżywasz, gdy teściowa spada w przepaść w twoim nowym samochodzie. Ja jednak mam mieszane uczucia, gdy myślę o warszawskim Marszu Niepodległości. Zwłaszcza o tegorocznym, który pójdzie/poszedł (niepotrzebne skreślić) pod hasłem „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”. Wygląda to tak, jakby narodowcy rozpisali konkurs na najcelniejszy strzał w kolano i wygrał jakiś genialny snajper. Druga część hasła jakoś się broni, ale ta pierwsza… To już bardziej skompromitowanych pomysłów nie dowieźli?

Ja rozumiem kontekst: niekontrolowany napływ imigrantów, widmo multi-kulti, lewacki pomysł na rozmycie tożsamości. Ale temu nie zapobiegnie się wrogością do innych nacji – bo to hasło sugeruje wrogość. A to jest grzech i ludzie przyznający się do wartości chrześcijańskich powinni to wiedzieć. Gdy miłość ojczyzny jest większa niż miłość Boga i bliźniego, to nie jest żadną miłością i kończy się źle i dla ojczyzny, i dla bliźniego. Tak właśnie, jak skończyło się dla Niemców, którzy przed laty dali się opętać obsesją czystości rasy. Ponoć to ironia losu, że kraj ten zasiedlają dziś miliony ludzi czarnych, czarniawych i żółtych, a i spośród białych wielu to czerwoni albo zieloni. Ale ja myślę, że to długofalowy skutek zadurzenia się narodu w samym sobie. Gdy ktoś cudzą krzywdą chce leczyć swoje problemy, ten tylko powiększy problemy.

I co z tego, że naród przez jakiś czas zachowa czystą krew, gdy nie zachowa czystego sumienia? Trzeba prowadzić rozsądną politykę imigracyjną, ale nie można winić imigrantów za to, że nie są nasi. A cóż to za wartość ta naszość? Gdyby za to przyjmowali do nieba, to co innego. Ale nie za to przyjmują, o czym zaświadczył św. Piotr w słowach: „Przekonuję się, że Bóg naprawdę nie ma względu na osoby. Ale w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się  Go boi i postępuje sprawiedliwie” (Dz 10,34–35).

Była taka partia Polska Jest Najważniejsza. Krótko pobyła, i to jest symboliczne, bo Polska nie jest najważniejsza – dokładnie tak samo, jak zdrowie nie jest najważniejsze. Kto najbardziej skupi się na zdrowiu, ten zostanie trzęsącym się nad sobą hipochondrykiem i jeszcze prędzej straci zdrowie. Kto najmocniej skupi się na Polsce, ten zostanie zgorzkniałym nacjonalistą. Jego bogoojczyźniana retoryka tylko pogorszy sprawę, bo on traktuje Boga jak element kultury i tradycji, jak spoiwo scalające naród. A to jest bluźnierstwo i bałwochwalstwo, bo nie ma niczego ważniejszego niż Bóg. Nie wolno Stwórcy czynić narzędziem czegokolwiek. Naród ma być drogą do Boga, a nie odwrotnie.

Narody przychodzą i odchodzą, ludy przewalają się po globusie, ziemia przechodzi z rąk do rąk. Przemija postać świata i Polska też przeminie. Przyjdzie czas, że zniknie z ziemi i już się tak nie odrodzi, jak się odrodziła tamtego 11 listopada. A w końcu i ziemia przeminie – ale ludzie pozostaną na wieczność. Dlatego człowiek jest nieskończenie ważniejszy niż jego narodowość. Jego ostateczny los nie będzie zależał od narodowości, lecz od miłości.

Sensacja dla ubogich

Wyszły dwie książki, okrzyknięte bestsellerami zanim się ukazały. I nic dziwnego, bo miało w nich być źle o Kościele, i to na podstawie „tajnych dokumentów i raportów”. Miała więc być duża afera, bo normalnie jest tak, że jak się ujawnia tajne rzeczy, to wychodzą różne paskudne historie. Wychodzą ekscesy seksualne, malwersacje, korupcja i mocne dowody hipokryzji. Ludzie więc się nastawili, media rozgrzały sprawę do czerwoności, a tu… świadectwo moralności dostojników Watykanu. Żadnego homolobby za Spiżową Bramą, żadnych libacji, bunga-bunga.

Cała „sensacja” polegała na tym, że dostojnicy Watykanu mają obszerne mieszkania i zniżki w watykańskim sklepie. W dodatku wszystko zgodne z prawem Państwa Watykańskiego. Doprawdy, szokujące sprawy: biskup w zabytkowych pomieszczeniach ma 20 metrów do łazienki, gdy normalny człowiek ma 3 metry. A nie dało się tego poprzedzielać płytą gipsową? Albo jak to może być, że biskup kupuje jogurt taniej niż turysta! No zgroza, grzech, ruja i porubstwo. Ciężkie jest życie człowieka, który musi napisać książkę, a materiału nie ma nawet na stronę.

A jednak zło

Ustępujący minister zdrowia Marian Zembala rzutem na taśmę podpisał decyzję o finansowaniu „leczenia niepłodności” metodą in vitro do końca 2019 roku. Zwijająca manatki władza utyskuje na nową władzę, której projekty są ponoć zbyt kosztowne – i jednocześnie przeznacza 304 mln zł na in vitro. Minister w TVP Info powiedział, że przed decyzją usłyszał od pewnego dominikanina, że ma „prawo wybierać mniejsze zło”. Hm, więc in vitro to jednak zło? Co do tego Kościół wypowiedział się już dawno i mocno. Ale, jak widać, zawsze znajdzie się duchowny, który sprawę „zniuansuje”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.