Kochamy się jak szalone!

Agata Puścikowska

|

GN 46/2015

publikacja 12.11.2015 00:15

O powołaniu, siostrzeństwie, kobiecości i miejscu kobiet w Kościele z s. Anną Marią Pudełko i s. Judytą Pudełko rozmawia Agata Puścikowska

– Nikt tak nie zrozumie siostry jak siostra. I nikt tak nie zrozumie zakonnicy jak druga zakonnica. To podwójny wymiar bliskości, jako sióstr rodzonych i na poziomie duchowym – mówią Anna Maria (z lewej) i Judyta – Nikt tak nie zrozumie siostry jak siostra. I nikt tak nie zrozumie zakonnicy jak druga zakonnica. To podwójny wymiar bliskości, jako sióstr rodzonych i na poziomie duchowym – mówią Anna Maria (z lewej) i Judyta
Tomasz Gołąb /Foto Gość

Agata Puścikowska: Siostry rodzone idą do zakonu. Karkołomne?

S. Judyta Pudełko: Myślę, że gdybyśmy były w tym samym zakonie, byłoby wybuchowo. Ale ponieważ jesteśmy w dwóch różnych, choć sobie bliskich (bo w Rodzinie Świętego Pawła), uzupełniamy się i dopełniamy. S. Anna Maria Pudełko: We wczesnym dzieciństwie wojenki były, czasem nawet bardzo ostre. Dopiero jak zaczęłyśmy dorastać, Judytka (wtedy Jola) stała się moją powiernicą, a ja jej.

Jak to jest, gdy dwie siostry idą do zakonu?

J.P.: Ania zawsze wszystkim mówiła o swoich planach. Była otwarta, typowy ekstrawertyk. Właściwie wszyscy wiedzieli, że chce wstąpić do zakonu. Myślała o tym od piątego roku życia. Natomiast ja byłam skryta, zamknięta, dość wycofana, nie dzieliłam się swoimi myślami o przyszłości. Mimo że chyba od szóstej klasy szkoły podstawowej myślałam o wstąpieniu do zgromadzenia, jednak nikogo nie dopuszczałam do mojego sekretu, prócz właśnie własnej siostry. A.M.P.: Pamiętam, że najpierw podpytywałaś mnie o to. A potem zwierzyłaś się ze swoich planów. Miałyśmy wyjątkowy siostrzany sekret. J.P.: O moim powołaniu wiedziała rzeczywiście tylko Ania. W maturalnej klasie znajomi opowiadali, gdzie idą na studia, a ja uparcie milczałam. Nawet rodzice dowiedzieli się niemal w ostatniej chwili. Mama zdrętwiała, szczerze mówiąc. Bo starsza córka Ania była już w zgromadzeniu apostolinek, a tu młodsza gdzieś się wybiera. Do jeszcze innego zgromadzenia zresztą. Mama raczej była przekonana, że pójdę na dobre studia, będę być może pracować naukowo, ale też spełnię się jako żona i matka: uwielbiałam dom, prace domowe, sprzątanie, gotowanie.

Bliscy protestowali?

J.P.: Byli zaskoczeni, ale nam ufali. Nigdy nie usłyszałam słów „nie idź”. Skoro jesteśmy dojrzałe, dorosłe, to wiemy, co robimy. A.M.P: Ale oczywiście reakcje na nas, dwie siostry rodzone w zakonach, bywają zabawne. Na przykład: „Ojej, dwie córki matka miała, dwie poszły do zakonu. Chociaż... bywają gorsze tragedie”. Zresztą nasz młodszy brat na pytanie, czy pójdzie do seminarium, odpowiedział kiedyś: „Nie, ktoś musi być w rodzinie normalny”. (śmiech)

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.