PO, czyli produkt palikotopodobny

Wojciech Teister

Narracją Ewy Kopacz o republice wyznaniowej, PO z największej partii w kraju ograniczyła się do marginalnego elektoratu byłego ruchu Palikota. Ale to przestroga dla wszystkich partii. Dlaczego?

PO, czyli produkt palikotopodobny

Pamiętacie Platformę Obywatelską z wyborów w 2005 r.? Jej nowoczesny program, który ujął wielu Polaków? Dziś po tej partii nie ma już śladu. Na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi widzimy premier Ewę Kopacz, która chodzi od studia do studia i wszędzie straszy wyznaniowym państwem PiS. W środowy poranek w TOK FM szefowa rządu przez kilkanaście minut w zasadzie mówiła tylko o konkurencyjnej partii Jarosława Kaczyńskiego. W debatach na wierzch wybija się narracja w stylu taniego antyklerykalizmu okresu średniego Palikota. Program? Jaki program? Nie jesteśmy PiSem i nie jesteśmy biskupami, i to już wszystkich powinno uczynić szczęśliwymi. No, może za wyjątkiem członków PiS i episkopatu.

Dawne postulaty PO przejęły inne partie i trudno się dziwić, że liberalny gospodarczo elektorat ucieka do Korwina i Petru. O kogo dziś walczy PO? O głosy tych, którzy cztery lata temu wybierali antyklerykalno-tęczowy ruch wymachującego wibratorem na sejmowym korytarzu pana Janusza z Lublina. Elektorat - powiedzmy sobie szczerze - w polskim społeczeństwie raczej marginalny. Gdyby nie dość liczna jeszcze armia działaczy i urzędników oraz część społeczeństwa przerażona perspektywą powrotu do władzy prezesa i pana Antoniego od służb specjalnych, gdyby nie lawinowe wsparcie mediów od Michnika, przez Lisa, po Kraśkę, PO ze swoją kampanią nie przekroczyłaby progu 10 proc.

Wielu taki obrót spraw cieszy, innym jest zwyczajnie smutno. Niezależnie jednak od tego, z której strony na to patrzymy, widzimy żenujący obrazek, na którym partia oparta przez lata na silnym przywództwie Donalda Tuska, partia - dodajmy - która przez lata była najbardziej liczącym się w polskich realiach tworem politycznym i jedynym po 1989 r., którzy przez 8 lat utrzymał się przy władzy, nagle zwija się jak dywan w przededniu przeprowadzki. Zwija się dlatego, że jej szefostwo totalnie rozminęło się z oczekiwaniami społeczeństwa, a przez te wszystkie lata na tyle upiło się władzą, że od dawna nie pamięta nawet, na jakich wartościach zdobyło mandat do rządzenia. I to jest bardzo smutny proces, niezależnie od tego, jakie mamy poglądy polityczne.

Ale ten agonalny krajobraz PO to nie tylko sprawa Ewy Kopacz i przyjaciół. To szczególna przestroga dla rosnącego w siłę PiS. To, że dziś notowania Beaty Szydło i spółki szybują na pułapie 40 proc. poparcia, o niczym nie świadczy. Dziś jesteście na topie, ale jeśli spoczniecie na laurach, zaczniecie zajmować się swoimi sprawami i zignorujecie nas, zwykłych Polaków, to jutro skończycie tak samo, jak dziś kończy PO.

Zatem drodzy politycy! Majowe wybory prezydenckie, wrześniowe referendum, którym Bronisław Komorowski zakpił sobie z nas za ciężkie miliony i obecne nastroje przed wyborami parlamentarnymi są dobitnym dowodem na to, że jesteśmy społeczeństwem obywatelskim, a nie bandą frajerów, którym wystarczy dać orliki zbudowane za unijne pieniądze. Widzimy, słyszymy, a na koniec rozliczymy. Niezależnie od tego, jaką partię reprezentujecie. Pamiętajcie o tym szczególnie, gdy zdobędziecie sejmowe mandaty.