Miasteczko za kratami

Szymon Babuchowski

|

GN 43/2015

publikacja 22.10.2015 00:15

Otwarta cela z telewizorem w środku, w ciągu dnia praca za murami, a wieczorem mecz piłki nożnej? Wizyta w półotwartym zakładzie karnym każe zweryfikować wyobrażenia o więziennej rzeczywistości, wywodzące się z amerykańskich filmów.

Tylko mur z wieżyczką strażniczą, drut kolczasty i concertina przypominają, że to zakład karny Tylko mur z wieżyczką strażniczą, drut kolczasty i concertina przypominają, że to zakład karny
Henryk Przondziono

Po uliczkach spacerują mężczyźni, przemieszczając się swobodnie między pawilonami. W dresach, bluzach z kapturem, niektórzy z wytatuowanymi głowami – najczęściej jednak wyglądają całkiem zwyczajnie. Ciągły ruch – ktoś wychodzi do pracy, ktoś robi zakupy, jeszcze inny podąża do kaplicy, bo zaraz zaczyna się Msza. – To małe miasteczko. Są tu: sklep, fryzjer, boisko, kaplica i wszystko, co potrzebne do życia. Poza lokalem z alkoholem i cmentarzem – uśmiecha się pan Edward [imię zmienione – przyp. S.B.], skazany za, jak mówi, „sprawy finansowe”. Tylko mury, wyposażone w drut kolczasty i jeszcze ostrzejszą, żyletkową concertinę, przypominają, że znajdujemy się w miejscu pod specjalnym nadzorem.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.