Uzdrowienie to nie prowokacja

Elżbieta Grodzka-Łopuszyńska

|

GN 43/2015

Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. Łk 13,12

Uzdrowienie to nie prowokacja

Jezus przyszedł do synagogi, do domu Ojca. Świątynia była dla Niego miejscem spotkania, sprawowania religijnych praktyk. To, że ujrzał tam kobietę cierpiącą od wielu lat i zmagającą się ze swym niedołęstwem, było przypadkowe, po prostu ich drogi nieoczekiwanie się spotkały. Jezus nie chciał pozostawać obojętny na ludzkie cierpienie, współczuł jej i naturalną rzeczą była pomoc. Uzdrowienie nie było manifestacją ani prowokacją, było odpowiedzią na potrzebę napotkanego człowieka. Przełożony synagogi swoją obecność w synagodze traktował inaczej. Dla niego była to praca. Był urzędnikiem stosującym się do przepisów i do nich tylko ograniczającym swoją tam obecność. Widział przepis, nie człowieka, przedkładał obowiązek nad wrażliwość i miłość bliźniego. Ileż dziś takich sytuacji? Przepis czy człowiek, paragraf czy ludzki los, notatka urzędnika czy dzieci odebrane rodzicom. Przez Boga zadana nam jest przede wszystkim miłość, a zasady ustalają ludzie, by tej miłości służyły, a nie działały przeciwko. O tym nie wolno zapominać zwłaszcza tym, którzy ustanawiają prawa.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.