Artysta odpowiedzialny

Szymon Babuchowski

W czasach, gdy modni intelektualiści widzą w sztuce tylko grę z odbiorcą, rektor łódzkiej filmówki mówi o odpowiedzialności artystów.

Artysta odpowiedzialny

Powołanie artysty? Współczesny człowiek krzywi się ironicznie, słysząc tak wzniosłe słowa. Bo przecież modne obecnie prądy intelektualne, z postmodernizmem na czele, widzą w sztuce raczej grę z odbiorcą – zabawę w kotka i myszkę, w której pogoń za jakimkolwiek sensem okazuje się tylko ułudą. Słowa Jana Pawła II z „Listu do artystów” o tym, że Bóg dał niejako ludziom sztuki „udział w misterium stworzenia”, wydają się w tym kontekście bezczelnością. Przecież nic pewnego nie da się powiedzieć o Bogu, świecie, o nas samych – zdają się mówić dzisiejsi intelektualiści. Ich zdaniem, można jedynie mnożyć teksty kultury, zestawiać je ze sobą, miksować, a i tak wszystko pozostanie tylko „mapą mapy”, zza której nie widać nawet skrawka stałego lądu.

Na tle tej, dość niestety powszechnej, postawy, mocno zabrzmiało ostatnio wystąpienie prof.  Mariusza Grzegorzka, rektora łódzkiej filmówki, inaugurujące rok akademicki na tej uczelni. Rektor miał odwagę mówić w nim o odpowiedzialności artystów za otaczający ich świat. „Żyjemy w krainie manipulacji i kłamstwa, która osiągnęła niebywały poziom. Jesteśmy jej współtwórcami, a nie bezwolnymi ofiarami. Jako artyści musimy wypracować w sobie aktywną postawę wobec świata. Nie kompromitujmy złotych myśli, bo być może są prawdziwe. Starajmy się być autentyczni i szczerzy” – mówił prof. Grzegorzek. Przestrzegał też przez bezsensownym wyścigiem za pieniędzmi na realizację kolejnych projektów, którymi „świat się dławi”: „Nie zgadzajcie się na bylejakość i hochsztaplerkę. Rozpoznajcie własne ja i bądźcie mu bezwarunkowo wierni. Bierzcie odpowiedzialność za siebie i innych, a mądre, wspaniałe filmy, przedstawienia, role i projekty przyjdą same”.  

Większość mediów, relacjonując tę wypowiedź, zwróciła uwagę na zdanie: „Nie oglądajmy Polsatu, TVN-u i programów propagujących totalny brak inteligencji”. Ale nazwy stacji to tylko przykład – równie ważne jest to, co wybrzmiało w następnych zdaniach: „Nie współtwórzmy takich obrazów. Nie mielmy w głowach toksycznych internetów, głupot, plotek, kłamstw, oszczerstw, dyskredytowania i ignorowania podstawowych wartości. Nie promujmy pozłotka, Las Vegas i odzierania nas z godności w stylu: zoperowałam sobie pochwę, aby odzyskać szczęście”.

Bardzo się cieszę, że w czasach, kiedy w muzeach wystawia się obieranie ziemniaków albo genitalia na krzyżu, ktoś ze świata artystycznego ma odwagę powiedzieć: dosyć, król jest nagi! Może jeszcze nie jest za późno, by postawić na nogi to, co stoi na głowie. Bo po co nam sztuka, za którą stoi pustka?