Szloch nieba i ziemniaki

Marcin Jakimowicz


publikacja 16.10.2015 06:00

– Zejdź na ziemię! – ostry głos ostudził gorącą dyskusję. 
Myślę, że to samo usłyszała Maryja. I zeszła, by przypomnieć, że nasze światy wzajemnie się przenikają, a wypowiadane 
przez nas słowa mają wpływ nawet na prawa 
rządzące przyrodą. 


– Najważniejsze przesłanie La Salette? Człowiek odwraca się od wielkiej miłości Boga. 
Miłość jest niemiłowana – opowiada ks. Bohdan Dutko – Najważniejsze przesłanie La Salette? Człowiek odwraca się od wielkiej miłości Boga. 
Miłość jest niemiłowana – opowiada ks. Bohdan Dutko
Roman Koszowski /Foto gość

To jakieś podejrzane objawienie. Niemożliwe, by Jezus wysyłał na świat swą Matkę po to, by opowiadała o… ziemniakach – wielokrotnie słyszałem podobne głosy. A mnie właśnie ta opowieść najbardziej przekonuje. Lubię konkrety. I zie
mniaki.


Sprowadzona do parteru


Ukazała się jeden jedyny raz. 19 września 1846 roku. Przyszła w wyjątkowo pięknych okolicznościach przyrody. W Alpach we Francji. Ujrzało ją dwoje pastuszków. 15-letnia Melania Calvat i 11-letni Maksymin Girard. Dokładnie w tym wieku są moje starsze dzieci. Patrzę na nie i trochę się dziwię odgórnym decyzjom. Jak wielkie zaufanie ma Bóg, skoro z orędziem dla całego świata wysyła nieprzygotowanych, zbyt młodych, niewykształconych? 
Dzieci ujrzały kobietę, której piękno je onieśmielało. Siedziała wewnątrz jasnej kuli. Płakała. Twarz miała zakrytą dłońmi, a łokcie wsparte na kolanach. Z krzyża na jej piersiach biła niezwykła jasność.


Podejrzane La Salette? Głosy święcie oburzonych i nieustannie dmuchających na zimne świadczą jedynie o tym, jak bardzo nasze życie odkleiło się od tego, co zapowiada Biblia. Nie widzimy, że błogosławieństwo Boga nie jest literacką metaforą, abstrakcją, ale ma konkretny, dotykający życia wymiar: uzdrowienia czy zabezpieczenia finansowego. Jan Kowalski słysząc o tym, że „ziemniaki gniją, bo ludzie przeklinają”, łapie się za głowę lub rzuca ironiczne hasło mistrza ciętej riposty czy komentarz loży szyderców przypominający zgryźliwe wynurzenia dziadków z „Muppet Show”. Dlaczego? Bo nie zdaje sobie sprawy z tego, że nasze słowa mają moc, a przekleństwo skutecznie zatrzymuje strumień Bożej łaski. Jest tamą, wobec której szanujący naszą wolność Bóg staje bezradny.


Ksiądz Bohdan Dutko zna La Salette jak własną kieszeń. Po raz kolejny został redaktorem naczelnym „Posłańca Matki Boskiej Saletyńskiej”, właśnie wrócił z miesięcznego pobytu w tym alpejskim sanktuarium. – Najważniejsze przesłanie objawienia? Bóg kocha człowieka, a człowiek odwraca się od tej miłości, ma ją za nic – opowiada saletyn. – „Miłość nie jest kochana” – jak powtarzał św. Franciszek z Asyżu czy ks. Józef Tischner. To właśnie usłyszały dzieci, gdy ujrzały płaczącą Maryję. Był to czas wielkiego odstępstwa, negacji Boga i Kościoła. Matka Boska przychodząca do dzieci zadała cios w serce tego systemu. „Ostatni tego świata” spotykają Maryję i opowiadają rzeczy, które zawstydzają wielkich tego świata. Nic dziwnego, że były więzione, przekupywane, prześladowane. Nie znały się wcześniej. Spotkały się po raz pierwszy w czwartek i postanowiły, że w sobotę wyprowadzą krowy na jedną z górskich łąk. Tam spotkały Maryję. Odtąd nieustannie powtarzały to, co usłyszały na wzgórzu. 


– Pierwsi pielgrzymi, którzy przychodzili na miejsce objawienia, nazwali Maryję Pojednawczynią grzeszników – opowiada ks. Dutko. – Kim jest człowiek pojednany? To ktoś pogodzony z historią swego życia, błogosławiący, a nie przeklinający rzeczywistość. Nawet w najtrudniejszych chwilach, w momentach zawirowań. To jest klucz. Gdy w La Salette czytaliśmy w liturgii Bożą obietnicę: „a nawet jeśli matka zapomniałaby o tobie, ja nigdy nie zapomnę”, podeszła do mnie dziewczyna. Zaczęła opowiadać, że bardzo porusza ją to słowo. Jest adoptowana, nie zna swej rodzonej matki. Rozmawiałem z nią i widziałem, że była osobą pojednaną, potrafiącą uwielbić Boga w historii swego życia. Ostatnia niedzielna Ewangelia opowiada o tym, że uzdrowiony głuchoniemy zaczął „mówić prawidłowo”. Co to znaczy mówić prawidłowo? To znaczy błogosławić, a nie przeklinać. To sedno przesłania La Salette.

Mój znajomy (jedyny żywiciel rodziny, ojciec czworga dzieci) zachorował na raka. Po pierwszej, naturalnej fazie buntu nadeszła przemiana. Zaczął pokornie błogosławić Boga w tej chorobie. Ja jako kapłan robiłem to samo. Uwielbiałem Boga, błogosławiłem mego znajomego Najświętszym Sakramentem. Sytuacja skończyła się całkowitym uzdrowieniem. Nie przeklinaliśmy losu, ale jak podpowiada Psalm 34, w każdym położeniu błogosławiliśmy Boga. Maryja zapowiadała: „Gdy będziecie błogosławić, ziemniaki same się zasadzą”. Dla nas brzmi to jak niedorzeczność. A to rzeczywistość Biblii. Ludzie pytali mojego leżącego w szpitalu przyjaciela: „Skąd twoja rodzina ma pieniądze?”. Odpowiadał: „Nigdy nie mieli tylu pieniędzy co teraz. Bóg się o nas troszczy. Ludzie okazują się niezwykle hojni. Niczego nam nie brakuje”. Czyli używając terminologii La Salette: „ziemniaki same się zasadzały”. Bóg jest hojny.


Ściągaj niebo na ziemię


Jesteśmy synami królestwa, a naszym podstawowym zadaniem jest ściąganie nieba na ziemię, z wszelkimi konsekwencjami wynikającymi z tej rzeczywistości. „Bądź wola Twoja” – szepczemy, mając często w głowie czarny scenariusz. Szepczemy je z drżeniem, niepokojem, jakbyśmy wypowiadali zgodę na kolejne zawirowanie czy lokalne trzęsienie ziemi. Modlimy się, przypominając sobie kadry z „Ogniem i mieczem”, w których Jan Skrzetuski cedził tę deklarację przez zaciśnięte zęby. Tymczasem zwrot „bądź wola Twoja”, który jest dla nas zamkniętą literacką konstrukcją, to jedynie fragment, pierwsza część cytatu! Jezus zapytany przez uczniów o to, w jaki sposób mają się modlić, odpowiedział: „bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi” (dosł.: „Niech Twoja wola spełnia się na ziemi tak, jak w niebie”). Jezus modlił się: „Ojcze, niech na ziemi będzie tak jak w niebie”. I o tym właśnie przypominała w La Salette Maryja. Podpowiadała: nasze światy wzajemnie się przenikają, a słowa wypowiadane przez ludzi mają wpływ na prawa rządzące przyrodą. 
Gdy zobaczyła, że dzieci nie rozumieją francuskich wyrażeń… przeszła na gwarę z okolic Corps! Bóg pragnie być w najwyższym stopniu komunikatywny, zrozumiały, szuka relacji, tęskni, wychodzi naprzeciw. Schodzi do naszego poziomu, czyli, nie ukrywajmy, jest sprowadzony… do parteru. Królowa aniołów mówiąca po śląsku czy kaszubsku? Czemu nie? 
– Pan Bóg jest w najwyższym stopniu komunikatywny! – opowiadał mi dominikanin-arystokrata Joachim Badeni. – Wcielił się, stał się człowiekiem, mówił nawet konkretnym językiem – aramejskim. Pan Bóg mówił po ludzku! Z Faustyną rozmawiał po polsku. On jest bardzo przystępny.


W La Salette Maryja zwierzyła się dzieciom: „Ludzie złorzeczą mojemu Synowi. W ubiegłym roku dałam wam to do zrozumienia przy ziemniakach. Nie wzburzyło was to. Wręcz przeciwnie, gdy znajdowaliście zgniłe, to przeklinaliście imię mego Syna. Będą one dalej gniły i na Boże Narodzenie nie będzie już żadnych. Jeżeli plony się psują, to tylko z waszego powodu. Jeżeli ludzie się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą”.


Łatwo odrzucić to orędzie. Wystarczy jednak przeczytać konkretny do bólu 28 rozdział Księgi Powtórzonego Prawa, w którym Bóg zapowiada: „Izraelu: słuchaj mojego głosu, a będzie ci się dobrze wiodło”, po czym zaczyna wyliczankę: „Jeśli więc pilnie będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, wiernie wypełniając wszystkie Jego polecenia, które ja ci dziś daję, wywyższy cię Pan, Bóg twój, ponad wszystkie narody ziemi. Spłyną na ciebie i spoczną wszystkie te błogosławieństwa, jeśli będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego. Będziesz błogosławiony w mieście, błogosławiony na polu. Błogosławiony będzie owoc twego łona, plon twej roli, przychówek twych zwierząt, przyrost twego większego bydła i pomiot bydła mniejszego. Błogosławiony będzie twój kosz i dzieża”. I tak dalej, i tak dalej…
 W kolejnych wersetach Bóg przypomina, że nieposłuszeństwo Słowu sprowadza przekleństwo. Nie na zasadzie „zemsty niebios”, ale prostej konsekwencji odrzucenia błogosławieństwa, które pragnie wylewać Bóg.


Ciężkie ramię Syna


Największe kontrowersje budzi od lat karzące „ciężkie ramię Syna”, którym straszy się „pobożne i wpływowe niewiasty”. Wielokrotnie słyszałem argument, że ten zwrot jest zaporą nie-do-przejścia dla ludzi zajmujących się na co dzień teologią. Okazuje się, że winne jest tłumaczenie, a wszystko zależy od intencji, z jaką odczytujemy ten zwrot. Przykład? 
Bóg – czytam u Izajasza – „obnaża swe ramię na oczach narodów”. Łatwo uczynić z tej biblijnej zapowiedzi religijny straszak, rodzaj młota na czarownice, ale przecież proroctwo to nie jest żadnym pokazem siły! To profetyczny opis zakrwawionego ramienia przybitego do krzyża Skazańca! To wówczas Bóg „obnażył ramię na oczach wszystkich narodów”. Podobnie jest z przesłaniem La Salette. Ważne są intencje, z jakimi czytamy ten tekst. Maryja nie straszy, ale wyjaśnia: wasze grzechy sprawiają, że ramię Syna staje się ciężkie, wasze nieposłuszeństwo Słowu stanowi dla Boga ciężar, dotkliwie rani Jego serce.


– Czym jest ramię Boga w Biblii? To ramię, które wyzwala, wyprowadza z niewoli – opowiada ks. Bohdan Dutko. – To nie jest ramię karzące, tylko podtrzymujące. Jak wzniesione do góry ramiona Mojżesza… 
– Bóg ma moc, a Jego ramię jest wszechmocne – nie ma wątpliwości ks. Andrzej Zagórski, prowincjał misjonarzy saletynów. – Jednak u Boga moc nigdy nie staje się zemstą i przemocą, lecz miłością i miłosierdziem.


Małe, słabe, głupie


Tradycyjnie wybrał pastuszków. Bóg ponownie wybrał to, co małe i słabe. Objawił swą chwałę prostaczkom. W 1846 roku Maryja zwierzyła się dzieciom: „Sześć dni dałam wam do pracy, a siódmy zachowałam sobie, a wy nie chcecie mi go przyznać. Woźnice nie potrafią mówić bez przeklinania memu Synowi”. 
Bóg po raz kolejny ukazuje się jako Ktoś niezwykle bliski człowiekowi. Widzi przeklinających woźniców, spacerujące dzieci. Troszczy się o zbiory ziemniaków. Przypomina o ogromnej sile błogosławieństwa. O tym, że uwielbienie realnie zmienia rzeczywistość duchową wokół nas. Jest chwilą, w której dokonuje się inwazja nieba na ziemię. Dlaczego? Bo w „Jego pałacu wszystko woła: »Chwała«”. To język królestwa, język synów królestwa. Nasz język.
„Nauczmy się więcej nie złorzeczyć, nauczmy się więcej nie gardzić. Nie ma innej cnoty, jak nie pogardzać” – przypominał prawosławny teolog Olivier Clement.


Po otrzymaniu zgody papieża Philibert de Bruillard, ordynariusz, biskup diecezji Grenoble, ogłosił 19 września 1851 roku, że „objawienie posiada w sobie wszystkie cechy prawdziwości i wierni mają uzasadnione podstawy uznać je za niewątpliwe i pewne”.
 Na miejscu objawienia na wysokości 1750 m n.p.m. wytrysnęło źródło. Płynie do dziś.

TAGI: