Synod - nadzieje i obawy

ks. Tomasz Jaklewicz


|

GN 40/2015

publikacja 01.10.2015 00:15

Franciszek otworzy 4 października obrady XIV Zwyczajnego Zgromadzenia Synodu Biskupów poświęconego rodzinie. Nadzieje z nim związane mieszają się z obawami. Módlmy się o światło Ducha Świętego i o pomoc św. Jana Pawła II, papieża rodziny. 


„Bez rodziny Kościół by nie istniał”
– przekonywał Franciszek podczas Światowego Spotkania 
Rodzin w Filadelfii. 
Na zdjęciu papież z rodziną 
z Argentyny „Bez rodziny Kościół by nie istniał”
– przekonywał Franciszek podczas Światowego Spotkania 
Rodzin w Filadelfii. 
Na zdjęciu papież z rodziną 
z Argentyny
east news

Niewątpliwie głęboki namysł Kościoła nad małżeństwem i rodziną w obliczu dzisiejszego kryzysu jest konieczny. Pierwszy, nadzwyczajny synod biskupów w październiku 2014 roku otworzył debatę, która ma mieć swoje zwieńczenie na kolejnym, tym razem zwyczajnym zgromadzeniu synodu. Później sam ojciec święty dokona podsumowania dyskusji, zbierze głosy i wyciągnie wnioski, które prawdopodobnie zostaną wydane w formie adhortacji. 
Są powody do niepokoju. Tocząca się od roku debata doprowadziła do podziału i napięć między zwolennikami liberalizacji nauki Kościoła i tymi, którzy opowiadają się za wiernością tradycyjnemu nauczaniu. Ten przedłużający się spór nie służy ani „zdrowym” rodzinom, ani tym, które są w kryzysie, czy też osobom żyjącym w tzw. sytuacjach nieuregulowanych. Wytworzyła się atmosfera niepewności wokół prawd, które wydawały się dotąd pewne. To nie służy duszpasterstwu, ewangelizacji, wzrostowi Kościoła.

Wierzący kierują do papieża i synodu apele o wierność nauczaniu Kościoła na temat małżeństwa (patrz s.20). Rzecz to nieco zadziwiająca, ale być może to dobra strona tego zamieszania. Ochrzczeni angażują się mocniej w Kościół. 
Na synod trzeba patrzeć nie przez pryzmat politycznych sporów, ale z wiarą. Dlatego musimy otoczyć papieża i ojców synodalnych modlitwą. W historii Kościoła niektóre sobory wywoływały znacznie większe turbulencje. Ufajmy więc Duchowi Świętemu, który czuwa nad Ludem Bożym. Kiedy Piotr kroczący po wodzie zaczął tonąć, Pan Jezus podał mu rękę, by go uratować. Ewangelia przypadająca na 4 października 
(27. niedziela zwykła, rok B) to fragment mówiący o nierozerwalności małżeństwa. Trudno nie widzieć tego w kategoriach głosu samego Pana. Gdzie jak nie w słowie Bożym mamy szukać odpowiedzi także na dzisiejsze problemy? 


Synod jako walka duchowa 


Synod w 2014 roku zostawił poczucie niedosytu wszystkim stronom sporu, który się na nim zaznaczył. Nie dokonano gruntownej analizy przyczyn obecnego kryzysu, nie zaproponowano konkretnej odpowiedzi Kościoła na niepokojące zjawiska. Grupa biskupów, której przewodzi kard. Walter Kasper, zaproponowała zmiany idące w stronę liberalizacji nauczania Kościoła. Chodziło o dopuszczenie do Komunii Świętej osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach. Pojawiały się też postulaty uznania „elementów małżeństwa” w związkach pozasakramentalnych, mówiono również o jakiejś formie akceptacji dla związków homoseksualnych. Wszystkie te propozycje opatrzone były hasłem „zmian duszpasterskich” w duchu miłosierdzia. Podkreślano, że można dokonać tych zmian przy zachowaniu doktryny. Większość ojców synodalnych sprzeciwiła się tym propozycjom, uznając, że byłaby to w istocie zmiana doktrynalna, na którą w imię wierności Chrystusowi nie można się zgodzić. Sformułowania Instrumentum laboris sugerują, że te kwestie pozostają nadal otwarte. Można więc się spodziewać dalszego ciągu tej samej dyskusji.
Papież na zakończenie synodu w 2014 r. dał do zrozumienia, że widzi napięcia, które się pojawiły na sali synodalnej. Przypomniał, że jako papież jest „gwarantem posłuszeństwa i zgodności Kościoła z wolą Boga, Ewangelią Chrystusa i Tradycją Kościoła”. Wymienił też kilka pokus, które grożą synodowi. Istnieje pokusa „tradycjonalistów”, polegająca na „zamknięciu się w obrębie tego, co napisane (litera)”, oraz na tym, aby nie dać się zaskoczyć Bogu. Jest też pokusa „progresistów i liberałów”, polegająca na „destruktywnym naiwnym optymizmie, który w imię zwodniczego miłosierdzia opatruje rany, nie gojąc ich wcześniej ani nie lecząc”. Skoro mowa pokusach, to znaczy, że diabeł nie śpi. Na synodzie toczyła się duchowa walka. Wszystko wskazuje na to, że tak będzie i w tym roku. Franciszek nie zajął stanowiska w kontrowersyjnych kwestiach. Uznał, że konieczny jest rok rozeznania. 
Trwająca cały rok debata siłą rzeczy skoncentrowała się na problemach, które podzieliły ojców soborowych, odwracając uwagę od kwestii bardziej zasadniczych dla małżeństwa i rodziny. Dwa obozy umacniały się na swoich stanowiskach. Jakie jest stanowisko papieża Franciszka? W swoim nauczaniu wielokrotnie potwierdzał prawdę o nierozerwalności małżeństwa. Jednocześnie Franciszek daje do zrozumienia, że jest zwolennikiem zmian. Świadczy o tym niedawna decyzja o uproszczeniu kościelnych procesów o nieważność małżeństwa. 


Kontekst kulturowy


Wszystko na to wskazuje, że czekają nas trzy gorące tygodnie. Być może będzie to moment przełomowy dla obecnego pontyfikatu i dla Kościoła. Nasuwają się trzy refleksje. 
Pierwsza. Temat rodziny nie jest jednym z wielu „odcinków” duszpasterstwa Kościoła. Jak wykazała Mary Eberstadt w książce „Jak Zachód utracił Boga” (Kraków 2014), tzw. czynnik rodzinny ma decydujący wpływ na kondycję Kościoła. Tam, gdzie żyją stabilne i otwarte na dzieci małżeństwa, tam wiara i Kościół rosną. I odwrotnie, gdy wzmaga się kryzys małżeństwa, spada dzietność, nieuchronnie dochodzi do destrukcji wiary i Kościoła. Czynnik rodzinny oraz religijność są wzajemnie ze sobą sprzężone. Tę prawidłowość wykazują empiryczne badania socjologów. Teolog dorzuci głębsze uzasadnienie tego powiązania. Otóż zarówno wspólnota Kościoła, jak i wspólnota rodzinna sięgają swoimi korzeniami samego Boga, ich źródłem jest Trójca. Debata synodalna o rodzinie zdecyduje o kondycji Kościoła w świecie. 
Druga uwaga.

Synodalna debata toczy się w określonym kontekście kulturowym. Odnoszę wrażenie, że nie wszyscy jej uczestnicy dostrzegają skalę zagrożenia. Małżeństwo i rodzina są dziś bez wątpienia na pierwszej linii cywilizacyjnego sporu o kształt świata. I trzeba jasno powiedzieć, że Kościół przegrywa tę walkę. Od czasów rewolty roku 1968 systematycznie postępuje rozkład instytucji małżeństwa. Wzrasta liczba rozwodów, rośnie ilość związków nieformalnych, spada liczba dzieci, coraz więcej dzieci wychowywanych jest bez miłości ojca i matki. Kryzys ma także wymiar „teoretyczny”. Kolejne państwa zachodnie uznają pary homoseksualne za małżeństwa. Na naszych oczach dokonuje się więc rewolucyjna zmiana definicji małżeństwa. Tradycyjna rodzina, oparta na trwałym związku mężczyzny i kobiety, została uznana za jeden z wielu możliwych modeli. Często za model przestarzały, podejrzewany o przemoc. Jeśli zgodzimy się na ingerencję państwa w samą definicję rodziny, wchodzimy na równię pochyłą. W Instrumentum laboris prawie zupełnie pominięto wpływ, jaki na małżeństwo wywarły wynalazek i upowszechnienie hormonalnej antykoncepcji oraz legalizacja aborcji. Seks został skutecznie odłączony od płodności, a w konsekwencji od małżeństwa. Katolickie małżeństwa i rodziny w kontekście dominującej antyrodzinnej kultury walczą na co dzień o swoje przetrwanie, o przekazanie wiary i wartości dzieciom. Ostatnim punktem oparcia pozostaje dla nich Kościół katolicki z jego nauczaniem i duszpasterstwem. Dobrze, że synod troszczy się o ludzi na obrzeżach Kościoła, ale nie może stracić z oczu zwyczajnej katolickiej rodziny oczekującej pomocy. 
I jeszcze jedno. Synod w 2014 roku pokazał, że zbyt wielu biskupów i teologów nie wyciągnęło wniosków z gorzkiej lekcji naszych braci protestantów. Te wspólnoty, które pragnąc „chrześcijaństwa z ludzką twarzą”, zaakceptowały antykoncepcję, rozwody, aborcję, a w konsekwencji także związki homoseksualne, dokonały aktu samobójczego. Reformy łagodzące zasady moralne przyspieszają upadek Kościoła poddanego dzisiejszej presji sekularyzacji. Wspólnoty chrześcijańskie, które strzegą doktrynalnych i moralnych granic, rozwijają się nawet wtedy, gdy ścierają się z zatrutymi prądami kulturowymi. 


Co nas czeka?


W sytuacji obecnego podziału, napięcia i niepokoju możliwe są trzy drogi. Pierwsza: napięcia zostaną rozwiązane przez złagodzenie zasad głoszonych od 2 tysięcy lat przez Kościół. Druga: Kościół potwierdzi swoje dotychczasowe nauczanie, ukaże jego sens, piękno i niezbędność oraz konieczność nawrócenia serca, bez którego Boże wymagania zawsze będą za trudne. Trzecia: nie zostanie podjęte żadne rozwiązanie, stan niepokoju się pogłębi i będzie osłabiał Kościół.
Z tych trzech możliwości ta druga wydaje się najwłaściwsza. Ona bowiem jest w istocie tym, co nazywamy nową ewangelizacją. 

komentarz
George Weigel
członek Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie
Mam nadzieję, Że...
Mam nadzieję że synod odważnie wezwie świat i ludzi Kościoła do ponownego odkrycia, że pewne prawdy są wbudowane w nas, w nasze relacje. To prawdy wynikające z ludzkiej natury. Jeśli je podważymy, grozi to osobistym nieszczęściem i społecznym zamieszaniem. 
Mam nadzieję, że synod odważnie ukaże biblijne i chrześcijańskie rozumienie małżeństwa i rodziny jako odpowiedź Kościoła na ich współczesny kryzys.
Mam nadzieję, że synod nie ugrzęźnie w wąskim zestawie pytań, które najbardziej interesują niektórych biskupów europejskich, reprezentujących Kościoły lokalne, które nie w pełni przyjęły nową ewangelizację.Problemy, z którymi zmagają się ci biskupi, są realne. Mam nadzieję, że synod po bratersku wezwie ich do przyjęcia prawdy Ewangelii zamiast dalszej dekonstrukcji wiary, co zapoczątkuje znajdowanie odpowiedzi duszpasterskiej na ich problemy. 
Mam nadzieję, że na obecnym synodzie, podobnie jak na poprzednim, biskupi Afryki będą nadal świadczyć o tym, jak wierni ich Kościołów doświadczają chrześcijańskiego małżeństwa jako wyzwolenia. I będą nadal apelowali o to, by traktować ich jak dorosłych, nie jak dzieci. 
Mam nadzieję, że synod weźmie pod uwagę często powtarzane przez papieża Franciszka ostrzeżenie i nie opracuje raportu końcowego, który brzmi jak raport międzynarodowej organizacji pozarządowej. Tego błędu nie udało się uniknąć w Instrumentum laboris na synod 2015.
I mam nadzieję, że synod zarazem odważnie i pokornie wyzna błąd Kościoła, który przyczynił się do kryzysu małżeństwa i rodziny na całym świecie. Błąd niegłoszenia w przekonujący sposób prawdy w obliczu kulturowego tsunami rewolucji seksualnej. Kościół nie może apelować do świata, aby potraktował poważnie jego nauczanie, jeśli sam nie
traktuje swojego nauczania poważnie. Byłoby błogosławieństwem, gdyby synod przyznał, że w teologii ciała głoszonej przez św. Jana Pawła II katolicyzm ma niezwykłą i duszpastersko sprawdzoną receptę dla sprostania dzisiejszym wyzwaniom w kwestii czystości, małżeństwa 
i życia rodzinnego.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.