Koło ratunkowe dla Kuby

Jacek Dziedzina 


|

GN 38/2015

publikacja 17.09.2015 00:15

Rządzona przez wychowanka jezuickich szkół Kuba przyjmuje papieża-jezuitę. Nie oznacza to bynajmniej, że Fidel Castro i Franciszek we wszystkim znajdą wspólny język. Po Janie Pawle II i Benedykcie XVI również obecny papież liczy na to, że jego wizyta przywróci do życia izolowaną przez pół wieku wyspę.

Plakat z Franciszkiem w towarzystwie portretów Fidela i Raúla Castro. Jak widać, Kubańczycy czczą zarówno tych, których kochają, jak i tych, których kochać im kazano... Plakat z Franciszkiem w towarzystwie portretów Fidela i Raúla Castro. Jak widać, Kubańczycy czczą zarówno tych, których kochają, jak i tych, których kochać im kazano...
ALEJANDRO ERNESTO /epa/pap

Oczywiście to nie jezuickie „pochodzenie” Fidela Castro jest powodem tej wizyty. Ani nawet bliskość geograficzna i kulturowa Kuby i Argentyny, rodzinnego kraju Franciszka. Choć w dyplomacji takie detale też nie są bez znaczenia. Pielgrzymka na Kubę nie jest też tylko przystankiem w drodze do Stanów Zjednoczonych. Przeciwnie, dla papieża jest równie ważna, jak wizyta w sąsiadującym z wyspą supermocarstwie. Ważna tym bardziej, że właśnie dwaj odwieczni (dokładnie: od pół wieku) wrogowie całkiem niedawno podali sobie ręce. Otwarcie po 50 latach ambasady USA w Hawanie było z pewnością wydarzeniem dyplomatycznym roku. A że strona watykańska miała w tym procesie niemały udział, wizyta Franciszka i w jednym, i w drugim kraju w tym samym tygodniu jest strzałem w dziesiątkę. Nie oznacza to bynajmniej świętowania zwycięstwa nad kubańską wersją socjalizmu. Wyniszczona izolacją gospodarczą z jednej strony i wewnętrzną utopią z drugiej wyspa potrzebuje wielu lat na odbicie się od dna. 


Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.