publikacja 10.09.2015 00:15
O uwielbieniu przez łzy i ogniu, którego nikt nie jest w stanie zgasić, Z Grzegorzem Głuchem rozmawia Marcin Jakimowicz
Grzegorz Głuch
– historyk, lider zespołu Gospel Rain, z którym nagrywa właśnie płytę „Ogień”.
Jakub Szymczuk /Foto Gość
Marcin Jakimowicz: Zdarzało Ci się uwielbiać przez łzy? Albo przez zaciśnięte zęby?
Grzegorz Głuch: Bardzo często. Myślę nawet, że to doświadczenie częstsze niż uwielbienie w euforii, w poczuciu pokoju i spokoju.
Dlaczego, jak typowy Polak, nie pomarudzisz sobie: „Tak mi źle, tak mi źle, tak mi szaro?”. Kiedy usłyszałeś o tym, by błogosławić w „dennych sytuacjach”?
Ja tego nie usłyszałem. Ja to przeżyłem na własnej skórze. W czasie mojego nawrócenia. Drugiego, poważniejszego, gdy doświadczyłem obecności Boga, która dosłownie mnie przeszyła. Byłem w potwornym kryzysie, a moja słabość przesłaniała absolutnie wszystko. I wówczas zacząłem uwielbiać. Doświadczałem rozerwania. Tak, to dobre słowo: rozerwania, rozdarcia. Czułem ogień, który zaczynał palić, trawić…
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.