Roczek

Szymon Babuchowski

Dziecko zmienia wszystko. Uruchamia pokłady wrażliwości, o które nigdy byś siebie nie podejrzewał.

Roczek

To dokładnie rok temu, tuż po kolegium redakcyjnym, z drżącym sercem pędziłem do szpitala, by kilka godzin później cieszyć się wraz z Żoną cudem narodzin. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz wziąłem swoją Córeczkę na ręce, była jak ciepły chlebek upieczony w brzuchu Mamy. Tak delikatna i piękna, że zabrakło mi słów. Gdy dotknąłem jej policzków, wydały mi się puchem z domieszką porcelany. Trzymałem ją, jak się trzyma największy skarb – z zachwytem i lękiem, by jakimś niefortunnym, niezgrabnym ruchem nie naruszyć tego kruchego szczęścia.

Dziecko zmienia wszystko. Uruchamia pokłady wrażliwości, o które nigdy byś siebie nie podejrzewał. Jakby pod palcami drgała ci ledwie widoczna, najczulsza struna. Ucho nastawia się na inną częstotliwość, byś w nocy, spomiędzy setki szmerów, mógł wyłapać cienką nitkę oddechu. I odetchnąć z ulgą, że jest.

Początki wspominam jako nieustanne czuwanie. Zlewanie się dnia z nocą, doby z dobą. Przewijanie, noszenie, ulewanie. Zmęczenie, ale pełne niewyobrażalnej radości z każdego dźwięku, gestu, uśmiechu. Z każdym dniem przybywało tych znaków i dziś, kiedy Natalka kończy rok, język, którym porozumiewamy się, okazuje się całkiem bogaty. Jest w nim miejsce nie tylko na mamę i tatę, ale także np. na „kokę”, czyli ciocię, „łała”, czyli zwierzątka, i na ten cudowny rozkaźnik „da”, któremu towarzyszy wyciągnięty palec wskazujący. Natalka ma też swoje ulubione żarciki. Kiedy wyciąga do nas rękę ze smoczkiem, a my udajemy, że go ssiemy – śmieje się do rozpuku, marszcząc nosek i pokazując ząbki w liczbie pięciu.

Trudno sobie wyobrazić, że kiedyś jej nie było. Ale i przyszłość, w której rośnie, zmienia się, a w końcu wyfruwa z gniazda, jest dziś nie do wyobrażenia. Czeka się z niecierpliwością na każdy sygnał tego dojrzewania, a jednocześnie chciałoby się ją zatrzymać taką, jaka jest – niewinną, bezbronną, ufną. Na razie żyjemy w jej „teraz” – z nią i dla niej. Łapiemy chwile, wraz z nią ciesząc się pierwszym spojrzeniem na morze, przesypywaniem przez palce piasku i samodzielnym stawaniem na nóżki. Nie wiemy jeszcze, w którą stronę pójdą te nóżki, ale patrzymy z zachwytem na ten najmocniejszy argument pro-life: samo życie.