„Nienowoczesny” patriotyzm prymasa

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 35/2015

publikacja 27.08.2015 00:15

Niestety, w III RP nie brakuje środowisk, które szerzą tzw. pedagogikę wstydu.

„Nienowoczesny” patriotyzm prymasa

Patriotyzm? Czemu nie! Ale powinien być to patriotyzm nowoczesny, europejski, „lemingowy”. Ów patriotyzm głosi, że patriotą jest ten, kto kasuje bilety, płaci podatki, sprząta kupy swojego psa, no i oczywiście nie zadaje pytań, kiedy mu autorytety mówią, że katastrofa w Smoleńsku została definitywnie wyjaśniona. Niewątpliwie trzeba sprzątać, jak pies na spacerze zrobi kupę, ale ta wizja patriotyzmu jest – delikatnie mówiąc – dość przyziemna. Patriotyzm, czyli umiłowanie ojczyzny, to dużo więcej niż przestrzeganie zasad ustanowionych przez MPK i dobre maniery. Kasować bilety można w Warszawie, Tokio, Nowym Jorku, ale trudno wyciągać z tego jakieś wnioski na temat patriotyzmu.

Niedawno ktoś podarował mi książeczkę zatytułowaną: „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce. Myśli Prymasa Tysiąclecia”. Tak! Kardynał Wyszyński to prawdziwy wzór umiłowania Polski! Najpierw mamy definicję ojczyzny: „Ziemia ojczysta to język, mowa, literatura, sztuka, kultura twórcza, kultura obyczajowa, kultura religijna. To jest ziemia”. Czy tak rozumianą ziemię ojczystą kochają ci, którzy – dysponując państwowymi pieniędzmi – dają dotacje na antypolskie brednie typu „Pokłosie”, a nie dają na film o rodzinie Ulmów, która została wymordowana przez Niemców za pomoc Żydom? Stefan Wyszyński podkreślał, że „naród musi zachowywać swoją przeszłość i musi się nią szczycić.

Wszystko, co o tej przeszłości mówi, ma dla młodych pokoleń znaczenie wychowawcze”. Niestety, w III RP nie brakuje środowisk, które szerzą raczej tzw. pedagogikę wstydu. Polega ona na wmawianiu Polakom, że powinni się wstydzić przywiązania do religii i tradycji, a z drugiej strony – powinni otwierać się na nowe lewicowe ideologie, jak małżeństwa homoseksualne, gender itp. „Człowiek ma się wypowiadać swoją mową ojczystą” – to kolejna myśl Prymasa Tysiąclecia. Gdybyśmy o tym pamiętali, to może w różnych barach nadal można by kupić kanapkę, a nie „sandwicha”, oraz kawę z mlekiem, a nie „cafe latte”. Ktoś nam wmawia, że jak rugujemy język ojczysty z menu, to znaczy, że stajemy się nowocześni. Cieszy, że mimo to coraz więcej młodych ludzi sięga po prawdziwe wzorce patriotyzmu. A bilety też kasuje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.