Pojawiły się ostatnio postulaty dopisania do referendum pytań na temat finansowania nauki religii w szkołach i likwidacji Funduszu Kościelnego. Padły argumenty, że budżet państwa płaci już na ten cel ponad 130 mln zł, znacznie więcej niż do niedawna.
Najwyższa pora zastąpić kreatywną księgowość przejrzystym rozwiązaniem, które będzie odpowiadać rzeczywistym potrzebom finansowym Kościoła henryk przondziono /foto gość
W rzeczywistości nie jest prawdą, że ostatnio miał miejsce radykalny wzrost nakładów na Fundusz Kościelny. Po prostu teraz w jego budżecie znalazły się środki, które kiedyś także wypłacano, tylko z rezerwy celowej rządu. W ten sposób problem księgowy stał się problemem politycznym, napędzając antyklerykalne emocje i bałamucąc obywateli nieprawdziwymi informacjami o przyczynach tej podwyżki. Zanim jednak przejdę do meritum tej sprawy, warto przypomnieć kilka podstawowych faktów z historii Funduszu Kościelnego, gdyż zwykle uchodzą one z pola widzenia polityków i mediów zabierających w tej sprawie głos.
Owoc dojrzałego stalinizmu
20 marca 1950 r. władze komunistyczne ogłosiły ustawę „o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego”. Na podstawie tej ustawy i innych aktów prawnych wydanych w PRL Kościół katolicki utracił 155 tys. hektarów gruntów i prawie 4 tys. budynków.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.