Na tle imigrantów jestem obrzydliwie bogaty

Andrzej Macura


|

GN 33/2015

Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego.


Na tle imigrantów jestem obrzydliwie bogaty

Szkolna wycieczka. Dziewczyna wyraźnie spowalnia resztę. Nic dziwnego. Plecak ma podejrzanie wielki. Co tam nosi? Sprawa wyjaśnia się na noclegu, gdy wyciąga z plecaka... poduszkę. Po co jej poduszka? Bez niej niby nie potrafi zasnąć. Wiele to może i nie waży, ale podczas wędrówki każdy kilogram takich „niezbędnych” rzeczy ciąży... Sytuacja ta przypomina mi się, gdy słucham dzisiejszej Ewangelii. „Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego” – mówi Jezus. Ale wejdzie? Nie ufając zbytnio tłumaczeniu, zaglądam do innych przekładów. Wszędzie z grubsza tak samo. Z kłopotami, ale jednak wejdzie. Uf... Bogactwo nie uniemożliwia zbawienia. Co za ulga. Wszak na tle przybywających do Europy imigrantów jestem obrzydliwie bogaty! Mam mieszkanie, samochód i konto w banku. Ale zaraz potem przychodzi refleksja: a jeśli bogactwo jednak utrudnia wejście do królestwa... W czasie swojej ziemskiej wędrówki do domu Ojca nosimy ten balast bogactwa w naszych torbach, torebkach, walizkach i plecakach. Bo wydaje się nam, że bez niego ani rusz. A może jednak nie warto się tak męczyć?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.