Sekrety krymskie

Jerzy Szygiel

|

GN 32/2015

publikacja 06.08.2015 00:15

Głośna wyprawa posłów francuskich na Krym to typowy przykład „dyplomacji równoległej”.

Francuska delegacja z zadowoleniem odbierała defiladę w Sewastopolu 24 lipca 2015 r. Francuska delegacja z zadowoleniem odbierała defiladę w Sewastopolu 24 lipca 2015 r.
ARTUR SHVARTS /epa/pap

Czy biegunka może wpłynąć na myślenie historyczne? Bodaj w każdym francuskim mieście znajdzie się ulica Malakoff lub bulwar Sewastopolski. To pamiątki po wojnie krymskiej z połowy XIX wieku. Jej oficjalnym powodem była obrona Imperium Osmańskiego przed rosyjskimi żądaniami dostępu do chrześcijańskich miejsc świętych w Palestynie. Ale właściwie największym zainteresowanym była Anglia, której upadające państwo tureckie zapewniało swobodny dostęp do azjatyckich kolonii. Francuskie Drugie Cesarstwo przystąpiło do antyrosyjskiej koalicji brytyjsko-tureckiej i na Krymie wylądowała wielka zachodnia armada. Z początku wszystko szło świetnie – Anglicy i Francuzi mieli wielką przewagę technologiczną, kule ich karabinów leciały sześć razy dalej niż kule rosyjskie. Ale zaopatrzenie przestało działać, żołnierzom została do jedzenia jedynie miejscowa żylasta baranina, co szybko doprowadziło do powszechnej biegunki. Co z tego, że zachodniemu wojsku udało się podejść pod Sewastopol, kiedy cholera i szkorbut uśmiercały je daleko częściej niż Rosjanie?

Oblężenie portu trwało 11 miesięcy, aż we wrześniu 1855 r. przyszły marszałek Francji Patrice de Mac-Mahon przeprowadził decydujący szturm słaniających się duchów na równie wykończonych Rosjan. Reduta Malakoff (Małachow) w końcu padła i wraz z nią Sewastopol, ale zwycięstwo wyglądało jak katastrofa: zginęło w sumie 95 tys. Francuzów (z czego 75 tys. od chorób). I Krym wkrótce wrócił pod panowanie rosyjskie. Po doświadczeniu napoleońskim wojna krymska utrwaliła francuskie przekonanie, że wojowanie przeciw Rosjanom nie ma sensu. 160 lat po tych wydarzeniach na francuskim cmentarzu wojskowym w Sewastopolu 10-osobowa delegacja parlamentarzystów z Francji składała wieńce z tą właśnie myślą.
 

Nie bijmy się

Każdy, kto czytał „Wojnę i pokój” Tołstoja, wie, że książka kipi od francuszczyzny. Fascynacja Francją była w owych czasach ogólnoeuropejska, a w Rosji datuje się od rządów Katarzyny Wielkiej, uważnej czytelniczki francuskich książek. Arystokracja rosyjska mówiła po francusku i nie miała kompleksów: w dwa lata po zdobyciu Moskwy przez Napoleona rosyjscy żołnierze triumfalnie weszli do Paryża. Zachowało się to do dziś w języku codziennym, gdyż paryskie „bistro” wzięło się z kozackich nalegań w kwestii szybszego podawania napitków. Od końca XIX w. do upadku caratu Francja i Rosja były już politycznymi sojusznikami. W styczniu 1942 r., kiedy wydawało się, że ZSRR padnie na skutek niemieckiego uderzenia, w zwycięstwo Rosjan uwierzył gen. de Gaulle.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.