One wiedzą, za kim idą

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 32/2015

publikacja 06.08.2015 00:15

Muszę dbać o owce, zeby się nie zgubiły, ale pięknie do domu wróciły – mówi baca Tadeusz Szczechowicz. – Jak mam ich 500, kazdo tak samo wazno. I tydzień szukam jednej, jak odejdzie od stada.

Tadeusz Szczechowcz co roku pędzi przez 6 dni 500 owiec spod Zakopanego do Ujsoł koło Żywca Tadeusz Szczechowcz co roku pędzi przez 6 dni 500 owiec spod Zakopanego do Ujsoł koło Żywca
roman koszowski /foto gość

Nawet w nocy śpi czujnie jak zając, strzegąc owiec w kolibie, takiej drewnianej budce na jedną osobę, obok ich kosorów, czyli zagród. – Jak drgną albo piesek zaszczeka, to trza reagować – opowiada. – Trzy owczarki czuwają, ale jakby przyszedł niedźwiedź albo wilk, muszę działać. Jak kto atakuje, to zbijają się razem, ale zawsze jakaś strachliwa ucieka. Jednej nocy, trzy lata temu, jedna uciekała, a wilki za nią. Trza było lampkami świecić, petardami strzelać. Bez te lata i niedźwiedź tu był. Baca musi pracować 24 godziny na dobę, ale jak se pomyśle, ze pierwsi, co widzieli nowo urodzonego Pana Jezuska, byli pasterze, to mi się zdaje, ze widać są wybrani. Bo pasterstwo to miłość. Ja bacował jeden rok bez pieniędzy i nie było mi szkoda. To się trza urodzić z tym, pani, krew taka musi być. Takiej pracy nie będzie pani wykonywać, co jej nie lubi. Pani by tu na moim miejscu nie wysiedziała, a ja by na pani stołku nie wytrzymał. Baca musi być taki, co by mu gospodarze zaufali, bo jak mu nie ufają, drugi raz pod opiekę owiec mu nie dadzą. Tu się odpowiada za zwierzęta. Leje, nie leje, trza paść, doić, choćby jako bieda przyszła. Nie ma tak, że się da owcom gazetę do czytania albo im się poleci, żeby spały. Ja już przy tym 60 lat robię.

– To ile ma pan lat? – dopytuję. – Przyznać się? – uśmiecha się. – We wrześniu będzie mi 76. Miejscowi i turyści, co tu przychodzą, to mnie podziwiają, ze w tych latach jeszcze tu siedzę.
 

Źle nie ma

Za Ujsołami trzeba znaleźć skręcającą w las drogę do Soblówki. Potem tylko napis na kawałku drewna informuje, że to ukryty wśród sosen przysiółek o dumnej nazwie „Królowa”. Właśnie w tym miejscu na Polanie Lizokowej panuje góralski król – baca Tadeusz Szczechowicz. Jako jedyny pasterz pędzi 500 owiec z Zakopanego do Ujsoł na Żywiecczyźnie.

– Tak natura mnie tutaj jakoś przyniosła w 73. roku – mówi. – U nas brakowało miejsca, żeby wypasać owce, no to się tu znalazłem. Kolega bacował na Pilsku i rozdzielał te hale.

Co roku na wiosnę idą w redyku sześć dni, pokonując 160 km. – Czy pogoda, czy niepogoda, jak się wyjdzie, to trza iść – tłumaczy. Razem z bacą doglądają stada dwaj juhasi, w tym jego najmłodszy syn, 29-letni Tadeusz.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.