Przyjadą z Syrii i Erytrei

Joanna Bątkiewicz-Brożek

|

GN 31/2015

publikacja 30.07.2015 00:15

Dwa tysiące uchodźców z Syrii i Erytrei przyjedzie do Polski. Większość z nich czeka już w obozach w Turcji i Grecji. Jak się okazuje, nie Są to tylko chrześcijanie. Kim będą nowi przybysze w naszym kraju i co się z nimi stanie?

Obóz uchodźców w Turcji. Tu m.in.czeka 900 osób z Syrii i Erytrei, w tym dzieci, na przesiedlenie do Polski Obóz uchodźców w Turcji. Tu m.in.czeka 900 osób z Syrii i Erytrei, w tym dzieci, na przesiedlenie do Polski
SEDAT SUNA /EPA/pap

Wydawało się do tej pory, że problem uchodźców nas nie dotyczy: pojawiali się u dalekich wybrzeży Morza Śródziemnego. na Lampedusie i Sycylii. We Włoszech i kilku krajach Europy, gdzie przedostawali się ocaleńcy, powstały obozy. Ale wszystkie pękają w szwach. UE stawiała dotąd tylko prowizoryczne kroki: podejmowano próby odsyłania przybyszów lub zatapiania łodzi, którymi przypływali imigranci. Bez efektów. Wreszcie premier Włoch, na które wylewa się niekontrolowana fala przybyszy, uderzył pięścią w stół: albo będzie konsensus unijny, albo on sprawę rozwiąże sam. Unijnych komisarzy, wydaje się, ruszyło. Kiedy rzucili propozycję solidarnego podziału uchodźców między kraje członkowskie, wszystkich obleciał blady strach.

Przed przyjęciem uciekinierów z Afryki i Bliskiego Wschodu próbowali się bronić głównie Czesi, Węgrzy, Słowacy i my. Negocjacje polskiego rządu w Brukseli w tej sprawie trwały do późnych godzin nocnych. Nazajutrz „Rzeczpospolita” doniosła, że zostaliśmy „zmuszeni do przyjęcia dwóch tysięcy uchodźców” i że „szantażowano” nas tym, że Europa „nie utrzyma sankcji wobec Rosji”. Ministerstwo Spraw Zagranicznych dementuje to doniesienie. – Nikt nas niczym nie szantażował. Była presja – to prawda. Chodziło o to, by wszystkie kraje Unii zachowały się solidarnie. Sami zgodziliśmy się co do tego, że nikt nie może umyć rąk od problemu. Nasz warunek był jednak jasny – nie ma mowy o narzucaniu państwom członkowskim automatycznie wyliczanych kwot uchodźców i to do nas musi należeć kontrola nad procesem ich przyjmowania. Wzięto także pod uwagę nasze argumenty, że odpowiadamy za wschodnią granicę Unii Europejskiej.

Jeśli pogorszy się sytuacja, to z tamtej strony może być większa presja imigracyjna i to my możemy być zmuszeni do zwrócenia się o pomoc do innych – tłumaczy Rafał Trzaskowski, wiceminister spraw zagranicznych. Przez Polskę przy okazji przetoczyła się fala dyskusji o tym, kogo możemy wpuścić do kraju: chrześcijan czy muzułmanów? Jedni mówili, że mamy prawo wybierać ludzi bliższych nam kulturowo, inni, że takie stawianie sprawy nosi znamiona dyskryminacji.

Czy nosi? Od dekad obserwujemy przykład Francji, która otwarła się bezkrytycznie na imigrantów muzułmańskich i ponosi dziś opłakane tego skutki (albo wciąż słychać znad Sekwany doniesienia o zamachach, albo o burzeniu katolickich świątyń i wznoszeniu w ich miejsce meczetów). Czy to nie jest warty rozważenia argument? Trzeba przyznać, że rząd polski wynegocjował rozsądne warunki przyjmowania uchodźców. Wiemy, że konkretni ludzie czekają już na przesiedlenie do Polski w obozach, m.in. w Turcji. Że będą prześwietlani, sprawdzani pod kątem terroryzmu. Wiemy też, że Syryjczycy sprowadzeni niedawno przez Fundację Estery (ponad 150 osób) do Polski nie mieszczą się w puli rządowej. Kogo zatem ona obejmuje?

Uchodźca, nie imigrant

Pierwszych gości możemy spodziewać się w styczniu 2016 r., a może już pod koniec tego roku. Będą to, jak wspomniałam, ludzie, którzy przebywają w obozach w Turcji – na przesiedlenie czeka już 900 Syryjczyków. Pozostałe 1100 osób to ci, którzy dotarli już do Grecji i Włoch. Pochodzą z państw, do których nie można ich odesłać. I to nie są imigranci, ale uchodźcy. Ważna różnica. Minister Trzaskowski: – Problem polega na tym, że dziś do Europy w sposób niekontrolowany docierają też ludzie, którzy nie uciekają przed wojną czy represjami, ale są nielegalnymi imigrantami ekonomicznymi. Argumentowaliśmy w Brukseli, że polityka migracyjna Unii musi także walczyć z tym zjawiskiem przez skuteczne odsyłanie ich do kraju pochodzenia.

Natomiast osoby pochodzące z Syrii i Erytrei uciekają w trosce o własne życie. Pomoc im jest naszym obowiązkiem. Polska zadeklarowała przyjęcie dwóch tysięcy takich osób w ciągu dwóch lat. Powiedzmy wprost – jak na prawie 40-milionowy kraj, nie jest to liczba imponująca. Dla porównania Niemcy przyjęły tylko w 2014 r. 40 tys. uchodźców, a Czesi zadeklarowali podobną liczbę jak my, przy dużo mniejszym terytorium i zaludnieniu. – Dwa tysiące to jest górny pułap i nie wiadomo, czy tylu będzie chciało do Polski w ogóle przyjechać – wyjaśnia Trzaskowski, który brał udział w unijnych negocjacjach.

– Wyjściowa propozycja Komisji Europejskiej zakładała przydział azylantów automatycznie, na zasadzie algorytmu, który bierze pod uwagę wielkość państwa i liczbę populacji. Wyliczono, że musimy przyjąć 4,5 tys. osób. Sprzeciwiliśmy się temu, bo państwo polskie musi mieć nad tym pełną kontrolę. Kto dałby nam gwarancję, że za chwilę nie będzie do podziału 200 lub 300 tys. uchodźców? Mamy miejsce dla dwóch tysięcy i odpowiedzialnie tyle osób możemy przyjąć z nadzieją, że taka liczba się w Polsce dobrze zasymiluje.

Po przewiezieniu do Polski osoby te trafią do obozów dla uchodźców. Tu będą czekać na przyznanie azylu i statusu uchodźcy. Dopiero wtedy będą mogły wyruszyć w głąb kraju. – Doświadczenie uczy, że uchodźcy z Ukrainy czy Czeczenii nie chcą mieszkać w obozach, wolą iść do rodzin i szybko się usamodzielnić – przyznaje Trzaskowski. – To jest naszym celem. Chcemy, aby uchodźcy z Południa usamodzielnili się, znaleźli pracę, mieszkanie, nie chcemy ich trzymać w ośrodkach – dodaje. Rząd deklaruje chęć współpracy z Kościołami i organizacjami pozarządowymi w tym zakresie. Polskie parafie mogłyby otworzyć się na takich azylantów, przyjmując ich na swoim terenie, pomagając im odnaleźć się w naszym kraju. Trzeba też jasno powiedzieć, że państwo polskie otrzyma dotację na utrzymanie uchodźców. UE przekaże 10 tys. euro na przesiedlonego uchodźcę, 6 tys. za osobę z tzw. relokacji.

Przesiedleni to ci, którzy są dziś np. w obozach w Turcji, a osoby z relokacji to te, które są we Włoszech i w Grecji. W Polsce, zgodnie z ustawą o cudzoziemcach, nowi przybysze będą mieli wyznaczony czas na zdobycie pracy czy na naukę języka polskiego. Choć tak formalnie do niczego nie będzie można ich zmusić.

Wyzwanie

Nasz kraj prowadzi jedną z surowszych w Europie polityk wobec imigrantów. Udzielamy najmniej azylów w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Chętniej otwieramy się na ludzi chcących podjąć pracę i pod tym względem prowadzimy dość liberalną politykę, szczególnie wobec obywateli Ukrainy. Przyjęcie uchodźców z Syrii czy Iraku w Polsce będzie więc stanowiło wyzwanie kulturowe i, jak widać z dotychczasowych debat, emocjonalne, będzie egzaminem z chrześcijaństwa.

A ponieważ cała ta sytuacja jest dla nas nowa, przyjęcie gości z Afryki i Bliskiego Wschodu może budzić lęki i obawy. I mamy prawo stawiać w tym kontekście pytania. Na przykład, czy nie wpuścimy do kraju potencjalnych terrorystów. Poza tym, skoro konkretna grupa czeka już na przesiedlenie do Polski w obozach w Turcji, Grecji i we Włoszech, to co to oznacza? – Nasi urzędnicy pojadą do Turcji i Włoch, by sprawdzić, czy są to osoby, co do których nie ma podejrzeń, będą też prześwietlać je nasze służby pod kątem ewentualnego zagrożenia terrorystycznego. I będziemy oczywiście starać się o to, by wybrane osoby miały szansę jak najlepszej integracji z Polską – uspokaja Trzaskowski.

Uchodźcy będą ściśle kontrolowani: najpierw trzeba będzie określić kraj ich pochodzenia, potem ustalić ich status. Ponoć mają być wybierane osoby lepiej wykształcone, rokujące na lepiej asymilujące się. Skoro tak, to wielu pyta, czemu nie ma możliwości wyboru ze względu na przynależność religijną? Przecież to religia właśnie określa kulturę. Ten wskaźnik na europejskich salonach jest jednak politycznie niepoprawny. Czy przy takim exodusie z Afryki i Bliskiego Wschodu możemy uniknąć niekontrolowanego napływu imigrantów? – Polska nie jest dla nich atrakcyjnym krajem.

Wybierają państwa dużo bogatsze od nas. Ewentualnie jesteśmy dla nich miejscem tranzytu – przekonuje mnie minister. Polska, przyjmując Syryjczyków i mieszkańców Erytrei, zachowa się solidarnie z Europą, choć na miarę swoich możliwości. I jeśli kiedykolwiek mielibyśmy problem ze Wschodem, to UE będzie musiała wykonać podobny gest wobec nas. Taką mamy nadzieję. Przy wielu obawach warto też na problem spojrzeć tak, jak zrobili to biskupi europejscy na spotkaniu Konferencji Biskupów Europy na temat imigrantów i uchodźców: „Kościół ma pomagać i przyjmować ludzi nie tylko doraźnie, ale udzielając im schronienia i mieszkania. Mamy to robić nie dlatego, że inni są lub mogą być chrześcijanami czy katolikami, ale dlatego, że my jesteśmy katolikami”.

A to zmienia perspektywę i niech nam pomoże zdać egzamin, przed jakim niebawem staniemy. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.