Głupstwo, co daje siłę

Błażej Kmieciak

|

19.07.2015 19:17 GOSC.PL

publikacja 19.07.2015 19:17

Obecność osób wierzących w życiu publicznym ma ogromny sens, zwłaszcza wtedy, gdy przyznają się odważnie do swojej wiary.

Głupstwo, co daje siłę Nikolas Nikas - prezes Bioethics Defense Fund - prawniczej organizacji, podejmującej działania na rzecz prawa do życia i wolności sumienia w USA i na całym świecie. Roman Koszowski /foto gość

Amerykański styl
Trzy lata temu na Uniwersytecie Warszawskim odbyło się jedno z pierwszych spotkań Nicolasa Nikasa ze studentami prawa. Wspomniany amerykański adwokat oraz szef Bioethics Defense Fund opowiadał o współczesnych wyzwaniach dotyczących ochrony godności osób najsłabszych. Wychodząc z sali jedna ze studentek, stwierdziła: „Na nowo chce mi się studiować prawo”. Nikas w trakcie wykładu wielokrotnie używał słów: chrześcijaństwo, Bóg i wiara. Sam określał siebie, jako osobę wierzącą. W podobny sposób swoje refleksje rok później prezentował w Łodzi prof. Stephena Kingsmore. Wspomniany amerykański pediatra oraz genetyk z zapałem opowiadał o możliwości ratowania dzieci, u których wykryto ciężkie wady, dzieci, które zarówno za oceanem, jak i w Polsce, można przed narodzeniem pozbawić życia w majestacie prawa. Naukowiec ten przed rozpoczęciem wykładu poprosił wszystkich o powstanie. Po chwili ciszy zaczął głośno się modlić, prosząc Boga o mądrość dla siebie w trakcie wykładu. Przywołani eksperci spotykają się z uznaniem w swoich środowiskach, jednocześnie głośno przyznając, że ich pasja życia, pasja odkrywania oraz walki o dobro ma swoje źródło w Stwórcy.

Teraz Polska

W naszym kraju jest nieco inaczej. Przyznający się do wiary prawnik lub lekarz natychmiast określany jest mianem "katotaliba, oszołoma, mohera lub fanatyka". Gdy prof. Bogdan Chazan stwierdził, iż jest osobą wierzącą, uznano, że ważniejszy jest dla niego różaniec niż stetoskop. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz w kontekście sprawy b. dyrektora Szpitala Świętej Rodziny miał stwierdzić: „Nie będę pozwalał na to, aby prawo Boskie przesłaniało prawo ludzkie. Od wyznawania wiary jest kościół, szpital jest od leczenia". 

Podobne opinie całkowicie jednak pomijają jedną zasadniczą kwestię, mianowicie historię naszego narodu. Bez wspomnianego „prawa boskiego”, bez krzyża i wiary, bez obecności w naszych dziejach Maryi, nie możemy mówić o jakiejkolwiek polskiej tożsamości. Zapisane w preambule do polskiej Konstytucji zdanie: „wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość (…) za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu…” pojawiło się w niej w sposób całkowicie naturalny.

Trafnie prawdę tą opisał Prezes Trybunału Konstytucyjnego prof. Andrzej Rzepliński, stwierdzając: „Jestem głęboko przekonany, że w wielkiej mierze, (…) to, że przetrwaliśmy zabory, kiedy jedni chcieli, żebyśmy byli Rosjanami, drudzy żeby Niemcami, trzeci żeby Austriakami, w wielkiej mierze dzięki Kościołowi, bo to była jedyna struktura czysto polska na tych terenach, która podtrzymywała polskość jako taką”. Słowa te wspomniany sędzia wypowiedział przy okazji komentowania przyznania mu papieskiego odznaczeniem „Pro Ecclesia et Pontifice”- za co publicznie został skrytykowany przez m. in. innego konstytucjonalistę prof. Wiktora Osiatyńskiego.

Nie ma jednak Polski bez chrześcijaństwa. Dzisiaj stara się je zamknąć wyłącznie w murach świątyni, uznając, iż wyłącznie na ich terenach obowiązuje prawo do Boga. Zapomina się przy tej okazji, że art. 53 polskiej Konstytucji, wskazuje, że „wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie.”

Odwaga

Zarówno Nikas oraz Kingsmore, jak i Chazan lub Rzepliński, odważnie mówią wprost, iż mamy prawo do Boga także na terenie sali sądowej, czy też szpitala lub laboratorium. Podobne zwroty są realnym świadectwem pokazującym, jak zwalczyć w sobie lęk przed przyznaniem się do Boga.

Prof. Antoni Kępiński w swej społeczno- psychiatrycznej diagnozie zwracał uwagę, iż doświadczenie prawdy buduje postawę odwagi, która ukazuje piękno godności człowieka. Prawda o Bogu od wieków jest „głupstwem dla pogan”. Niesamowite jest jednak to, że tego  „głupstwa”, a więc krzyża, przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu bronił praktykujący Żyd prof. Joseph Weiler. To właśnie wspomniany prawnik przy okazji sprawy Lautsi vs. Włochom stwierdził: „Dlaczego wszystko inne jest w porządku, z wyjątkiem religii? Można mieć zdjęcie Che Guevary, ale nie można mieć zdjęcia Jana Pawła II. Można mieć znaczek na koszulce z napisem: 'Świat bez broni nuklearnej', ale już nie z krzyżem.”

A może zatem największym głupstwem nie jest Bóg, ale to, iż najzacieklej walczą z Nim ci, którzy twierdzą, że Go nie ma?

Autor jest doktorem socjologii prawa, ekspertem Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris.