Grecja upokorzona

Jacek Dziedzina

Grecki premier zgodził się na warunki trudniejsze niż odrzucone przez Greków tydzień wcześniej w referendum.

Grecja upokorzona

Cieszyć się czy płakać? W Grecji zapewne emocje znowu sięgną zenitu. Z jednej strony wymęczone dziś porozumienie z przywódcami UE (i z wierzycielami) przyniosło pozorną wygraną Aten: Grecy otrzymają kolejną transzę pomocy. Udało się przez to uniknąć formalnego bankructwa. 

W gruncie rzeczy jednak Grecja doznała w tym porozumieniu niemałego upokorzenia. Nie dlatego, że prosi o kolejne wsparcie finansowe, bo to samo w sobie nie jest niczym upokarzającym. Upokarzające jest to, że warunki kolejnej pomocy są o wiele trudniejsze dla Grecji niż te, przeciwko którym Grecy głosowali niedawno w referendum. I którego wyniki tak hucznie świętowali na ulicach. Wcześniej nie było mowy o przejęciu w zastaw majątku narodowego. Teraz wierzyciele wymusili takie rozwiązanie. 

Z jednej strony nic dziwnego: Grecji trudno już ufać przy braku reform i realnych oszczędności w poprzednich latach. Nie da się jednak zaprzeczyć niepodważalnemu faktowi, że po praz pierwszy kraj członkowski UE i strefy euro został przyciśnięty tak bardzo do ściany, że musiał de facto oddać się niemal całkowicie do dyspozycji międzynarodowych instytucji i „partnerów”. 

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że na oddanie pod zastaw majątku narodowego do wartości ok. 50 mld euro naciskali głównie Niemcy. Kraj, któremu grecki premier jeszcze parę dni temu wystawił rachunek za niszczenia wojenne i który domagał się oddania, z odsetkami, długu, jaki w greckich bankach zaciągnęła III Rzesza w 1942 roku. I choć te roszczenia nie mają dziś podstaw prawnych (Grecja i Niemcy podpisały już dawno odpowiednie porozumienia), to w obecnym kontekście położenie przez Niemców ręki na greckim majątku jest bardzo ponurą ironią historii.
Trudno przewidzieć, jak to upokorzenie wpłynie na rozwój wydarzeń i nastroje społeczne w samej Grecji. Pewne jest to, że dzisiejsze porozumienie to koniec Unii Europejskiej, do jakiej wstępowali nie tylko Grecy. Nowy casus otwiera zupełnie nowy rozdział w (dez)intergracji europejskiej.