Armenia pod napięciem

Maciej Legutko

|

GN 28/2015

publikacja 09.07.2015 00:15

Gwałtowne protesty przeciwko znacznym podwyżkom cen energii wstrząsnęły najbardziej prorosyjskim krajem na Kaukazie, obnażając całkowitą zależność miejscowej gospodarki od moskiewskich oligarchów.

22 czerwca policja za pomocą armatek wodnych usiłowała rozpędzić wielotysięczny tłum protestujących w Erywaniu przeciwko podwyżce cen prądu. Aresztowano ponad 200 uczestników demonstracji, a 18 osób, w tym 11 policjantów, zostało rannych 22 czerwca policja za pomocą armatek wodnych usiłowała rozpędzić wielotysięczny tłum protestujących w Erywaniu przeciwko podwyżce cen prądu. Aresztowano ponad 200 uczestników demonstracji, a 18 osób, w tym 11 policjantów, zostało rannych
VAKHRAM BAGHDASARYAN /PHOTOLURE/EPA/PAP

Na Twitterze, pod hasłem #ElectricErevan, zorganizowali się demonstranci w Erywaniu, stolicy Armenii. Nazwa nie jest przypadkowa. Protesty spowodowane są ogłoszoną w połowie czerwca przez rząd drastyczną, kilkunastoprocentową podwyżką cen elektryczności, która wiąże się z nieuchronnym wzrostem opłat za inne usługi i produkty. Odpowiedzią na pokojowe zebranie kilkunastotysięcznego tłumu była jednak brutalna kontrakcja władz, po której zatrzymano ponad 200 osób, zniszczono sprzęt dziennikarzy, a najaktywniejszych demonstrantów pobili ubrani po cywilnemu funkcjonariusze służb specjalnych. Decyzja armeńskiego prezydenta Serge’a Sarkisjana o pacyfikacji protestów wywołała efekt odwrotny do oczekiwanego – demonstranci wciąż okupują stolicę, a szans na porozumienie nie widać. Tym bardziej że przy okazji podwyżek cen energii wychodzi na jaw ogromne uzależnienie gospodarki Armenii od kaprysów Rosji.

Karabiny zamiast prądu

Wyższe opłaty za prąd to poważny cios w ubogi kaukaski kraj. W przeciwieństwie do sąsiedniego Azerbejdżanu nie jest on hojnie obdarzony surowcami naturalnymi, wzorem Gruzji zaś nie zdecydowano się tu na odważne reformy wolnorynkowe. W zamian władze postawiły na ścisłe związanie gospodarki z rosyjskim rynkiem. W październiku 2014 r. Armenia dołączyła do kremlowskiej alternatywy wobec UE, czyli Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej. W konsekwencji, gdy z powodu spadku cen ropy i unijnych sankcji Rosja pogrążyła się w kryzysie ekonomicznym, najboleśniej na Kaukazie odczuli to właśnie Ormianie. I to nie tylko dlatego, że załamała się gospodarka w ich kraju. Przekazy pieniężne od diaspory są wciąż istotnym źródłem utrzymania dla tysięcy rodzin. 90 proc. spośród nich pochodzi właśnie od emigrantów pracujących w Rosji. Tymczasem, jak podaje „Reuters”, w wyniku zapaści ekonomicznej wsparcie finansowe spadło aż o jedną trzecią. Zależność od Moskwy jest szczególnie widoczna w sektorze energetycznym. Największa państwowa spółka energetyczna, Electric Network of Armenia (ENA), należy do rosyjskiego koncernu Inter RAO. Rządzi nim Igor Sieczin, potężny oligarcha, niegdyś najbliższy współpracownik Putina, który ostatnio padł ofiarą rywalizacji kremlowskich frakcji. Inter RAO zdecydował, że w wyniku spadku wartości ormiańskiej waluty dram należy zrównoważyć straty w ENA wzrostem cen.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.