John Lennon nie miał racji

ks. Marek Gancarczyk

|

GN 28/2015

Po moim tekście sprzed tygodnia niektórzy Szanowni Czytelnicy poczuli się w obowiązku pocieszyć mnie, dopatrując się w moim tekście sporej dozy pesymizmu.

John Lennon nie miał racji

Szczerze dziękuję. Przypomnę, że próbowałem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Kościół tak bardzo przegrywa. Przywołałem wyrok Sądu Najwyższego USA, zrównującego związki partnerskie z małżeństwami, polską ustawę o in vitro oraz malejącą z roku na rok liczbę neoprezbiterów. Zdania nie zmieniam, ten obraz jest pesymistyczny. Co wcale nie znaczy – i to muszę wyraźnie podkreślić – bym sądził, że Boża sprawa jest przegrana. Tak nie jest. Nie miał racji John Lennon, który z Beatlesami śpiewał: „Chrześcijaństwo zniknie, straci swą moc, rozpadnie się. Nie muszę się nad tym zastanawiać.

Mam słuszność i historia przyzna to. Już teraz jesteśmy bardziej popularni niż Jezus Chrystus. Zastanawiam się, kto zniknie pierwszy, rock and roll czy chrześcijaństwo”. Słowa piosenki w kontekście podobnym do naszego przypomniał kiedyś o. Jacek Salij. Swoją drogą zadziwiająca jest ta powszechna fascynacja twórczością Beatlesów, która zdaje się zupełnie abstrahować od wyśpiewywanych treści. Rock and roll zniknie, a chrześcijaństwo będzie trwało. Co do tego nie ma wątpliwości. Ostateczny wynik starcia jest przesądzony. Wieczność należy do Boga. Problem jest tylko z ofiarami. Ile ich będzie? W bezbożnym świecie o wiele więcej niż w pobożnym.

Z Bogiem człowiek ostatecznie zawsze wygra, bez Boga przegra. I stąd wzięło się moje przygnębienie. Dobrą ilustracją powyższych słów może być historia ks. Josefa Toufara z Číhošti w Czechach. Kiedy umierał, w świadomości wielu był hochsztaplerem, oszustem żerującym na naiwności swoich parafian. W styczniu 1950 roku został aresztowany, a już w lutym tego samego roku umarł na skutek pobicia. Po wielu latach oczyszczono go ze wszystkich zarzutów i już niedługo zostanie uroczyście pochowany w swojej parafii. Zakończy się w ten sposób jego długa podróż, którą zaczął w styczniu 1950 r. (więcej na ss. 54–55).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.