Stypa po grecku

Jacek Dziedzina

|

GN 28/2015

publikacja 09.07.2015 00:15

Grecy to nawet własne bankructwo umieją świętować. Co im zostało: w referendum musieli wybierać między dwiema iluzjami. Wybrali tę, która choć przez chwilę pozwoliła im czuć się zwycięzcami.

Ponad 61 proc. uczestniczących w referendum Greków odrzuciło warunki, od których spełnienia UE uzależnia wypłatę Grecji kolejnej transzy pomocy. Wieczorem, po ogłoszeniu wstępnych wyników, świętowali na ulicach stolicy Ponad 61 proc. uczestniczących w referendum Greków odrzuciło warunki, od których spełnienia UE uzależnia wypłatę Grecji kolejnej transzy pomocy. Wieczorem, po ogłoszeniu wstępnych wyników, świętowali na ulicach stolicy
ARMANDO BABANI /EPA/pap

Lotnisko Eleftherios Venizelos w Atenach. Próbuję znaleźć czynny automat z biletami na metro. Doskonałe połączenie portu lotniczego z centrum stolicy na co dzień kosztuje pasażera 8 euro, bilet w dwie strony – 14. W piątek, dwa dni przed referendum, okazuje się jednak, że wszystkie bramki są otwarte. – Proszę przechodzić, teraz się jeździ za darmo, wie pan, to z powodu fatalnej sytuacji ekonomicznej – dwie Greczynki sprowadzają mnie na grecką ziemię. Przez tydzień darmowy jest cały transport publiczny w Atenach. Ten dodatkowy benefit kosztuje budżet ok. 4 mln euro. – To zagrywka rządu przed referendum; chce w ten sposób przekonać społeczeństwo do głosowania na NIE, przeciwko warunkom stawianym przez zagranicznych wierzycieli – tłumaczy mi Stavros, właściciel rodzinnego hotelu w centrum Aten.

Dwie iluzje

Oczywiście nie samo metro zdecydowało, ale i takie wisienki okazały się skuteczne. Zwycięstwo zwolenników odrzucenia kolejnego dyktatu międzynarodowych instytucji wywołało euforię, jakiej ulice Aten nie widziały od dawna. Nawet jeśli następnego dnia banki nadal były zamknięte, z bankomatów można było wyciągnąć tylko 60 euro, a emeryci nie posiadający kart musieli czekać na otwarcie banku i możliwość wypłacenia maksymalnie 120 euro ze swoich emerytur. Nawet jeśli większość świętujących na placu Syntagma zdawała sobie sprawę, że bankructwo Grecji jest faktem, nie mogli nie cieszyć się z tego, że tym razem to oni będą ustalać warunki wyjścia z kryzysu. To iluzja nie mniejsza od tej, która przegrała: że pompowanie kolejnych miliardów w kraj, który jest niewypłacalny, będzie lekarstwem. Grecy uznali, że to żadne lekarstwo, tylko pętla u szyi ze względu na koszty radykalnych cięć. Z drugiej jednak strony wybrana przez nich opcja – to my sami zdecydujemy o kierunku reform – jest wprawdzie zagraniem ryzykownym, ale niekoniecznie z góry skazanym na porażkę. Ogłoszenie bankructwa Grecji, a nawet wyjście ze strefy euro, może okazać się w dłuższej perspektywie zbawienne dla tego kraju. A na pewno lepsze niż przedłużające agonię życie w iluzji. Są tylko dwa warunki: po pierwsze grecki dług musiałby zostać zredukowany (nie pierwszy to kraj, który otrzymałby taką ulgę), a po drugie… Grecy musieliby uznać, że świętowanie nawet tak „radosnej stypy” z tak „radosnej” okazji jak własne bankructwo, nie może trwać wiecznie.

NAI kontra OXI

– Niech pan przyjdzie dziś o godz. 21 na plac Syntagma, będzie premier Cipras – taksówkarz był wyraźnie podekscytowany ostatnim przed referendum wiecem zwolenników głosowania na NIE (OXI). Pewnie z obawy o moje morale nie wspomniał o drugim wiecu, który w tym samym czasie w pobliżu stadionu olimpijskiego organizowali zwolennicy głosowania na TAK (NAI).

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.