Po swojemu

Lidia Czech


|

GN 27/2015

„Czy nie jest On cieślą, synem Maryi (…). I powątpiewali w Niego”

Lidia Czech z wnuczką Melanią Lidia Czech z wnuczką Melanią
henryk przondziono /foto gość

Jezus idzie do swoich z nadzieją spotkania rodzinnego. Osąd, według własnego modelu rozeznania, buduje niechęć do Niego i lekceważenie, a tu nie ma miejsca na bliskość. Odchodzi. Jego zdziwienie jest wyrazem bólu i troski. To obraz z Nazaretu. Czy tylko? Zastanawiam się, jaki jest owoc wszelkich mechanizmów samowystarczalności, własnej koncepcji życia, osobistych osądów. Historia najlepiej dokumentuje to wydarzeniami narodów i indywidualnymi. Jezus jest wśród nas. Zauważony czy zlekceważony?


Przed wielu laty powierzyłam swoje życie Jezusowi. Był to dar, który zawdzięczam wielu – rodzicom, kapłanom, środowisku. Dziś pytam, patrząc na różne zmagania dookoła, czego brakuje, bo czas jest trudny, doświadczamy duchowej pustyni. I nasuwa się odpowiedź: spotkania z Jezusem, pragnienia Go, a także pozostawienia trochę w tyle własnych rozeznań, osądu i sposobu na życie. Codziennie wołam: „Przyjdź, Panie Jezu! Zaskakujesz mnie swoimi rozwiązaniami moich problemów. Ty dajesz mi stabilność życia”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.