Z rodzinką najlepiej na zdjęciu?

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 27/2015

„Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce”. 


Z rodzinką najlepiej na zdjęciu?

1 To są, zauważmy, bardzo dobre pytania. Powinny one naprowadzać na właściwą odpowiedź, pomagać w odkryciu, że Jezus jest kimś znacznie więcej niż tylko jednym z wielu żydowskich rabbi. A jednak mieszkańcy rodzinnych stron Jezusa stawiali te pytania nie dlatego, że szukali prawdy. Chcieli raczej potwierdzenia swoich bezpiecznych teorii. Dlaczego byli zamknięci na prawdę? Czy dlatego, że żyli za blisko Jezusa? Ich problem polegał na tym, że znali Go zbyt powierzchownie. Uważali, że wszystko wiedzą, bo znali Go od dziecka, znali Jego bliskich. Święty Paweł powiedziałby: „Znali Go tylko według ciała”. Jaki stąd wniosek dla nas? Brak wiary może się brać także 
z tego, że Jezus stał się dla nas zbyt „rodzinny”, „tradycyjny”, „zwyczajny”, zamknięty w zestawie katechizmowych formuł i obrzędów, które stały się tak powszednie, że nie poruszają ani serca, ani rozumu. Nie chodzi o to, aby odrzucać katechizm czy obrzędy, ale o to, aby być otwartym na nowość Chrystusa, kwestionować swoją znajomość Jezusa, aby iść w stronę Prawdy przez wielkie „P”. 



2 Co jeszcze mogło być powodem, że „powątpiewali o Nim”? W tle jest pycha, która domaga się zawsze czegoś nadzwyczajnego. Owszem, mogę się nawrócić, ale niechże przemówi do mnie jakiś dobry, znany kaznodzieja. Cóż ważnego może mi powiedzieć zwykły wikary z mojej parafii? Pycha każe wiecznie krytykować Kościół za jego niedoskonałości. Bracia i siostry Jezusa to byli jego kuzyni, krewni. Nie wiemy, kim byli. Ale mogli być wśród nich także całkiem solidni grzesznicy. Bracia i siostry Jezusa żyjący w dzisiejszym Kościele też są różni, lepsi i gorsi. Bywają nawet gorszycielami. Dlaczego mam wierzyć w moc Jezusa, skoro „Jego bracia i siostry” są tak beznadziejni? Bez trudu znajdziemy w dzisiejszej lub historycznej „rodzince” Jezusa takich, którzy będą dla nas argumentem przeciw wierze. Pycha zawsze ukrywa swoje prawdziwe oblicze, dorabia sobie maski. Dorabia teorie, aby znieczulić sumienie.



3 „I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu”. Niewiara blokuje działanie łaski Bożej. Wiara jest otwarciem się na Boga, który jednak przychodzi do mnie tak jak On chce. Niekoniecznie tak, jak ja sobie to wyobrażam. Bóg jest wolny. On wybiera czas, miejsce i sposób działania. Boża miłość zawsze jednak czeka na progu mojej wolności. Człowiek ma moc „obezwładnić” Boga. Nie w ogóle, ale w sobie. Mogę osłabić lub wręcz zablokować działanie Boga w sobie. Zauważmy, że grzechem, który powoduje tę blokadę, jest niewiara. „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”. Nie przypadkiem to właśnie jest pierwsze przykazanie. „Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał”. Jezus się nie poddaje. Dziwi się tylko niedowiarstwu, ale robi swoje. Sieje ziarno słowa Bożego, wyciąga swoją rękę, aby uzdrawiać. Tak było wtedy, tak jest dzisiaj. I w tym nasza nadzieja.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.