Przedmurze islamu

Jacek Dziedzina

|

GN 27/2015

publikacja 02.07.2015 00:15

Cywilizacja zachodnia dokonała samobójstwa. Nie bez winy Kościoła. Abdykacja chrześcijaństwa stworzyła w Europie pustkę, którą stopniowo wypełnia islam. Tak w skrócie można streścić tezy zawarte w najnowszej książce Pawła Lisickiego. Niepodważalne fakty mieszają się w niej z mocno dyskusyjnymi wnioskami.

Piątek na jednej z ulic Paryża. Meczety nie mogą pomieścić wszystkich modlących się, więc muzułmanie praktycznie paraliżują ruch w wielu  paryskich dzielnicach Piątek na jednej z ulic Paryża. Meczety nie mogą pomieścić wszystkich modlących się, więc muzułmanie praktycznie paraliżują ruch w wielu paryskich dzielnicach
LUCAS DOLEGA /epa/pap

Ta książka to żyleta. Stawia na ostrzu noża pytania, od których ospała i ślepa Europa wolałaby uciec.

Zachód bez ambicji

To wielka mowa oskarżycielska pod adresem poprawności politycznej, która doprowadziła Zachód do ściany, za którą jest już tylko pustka lub… wojujący islam. Religia, która ma ambicje rządzenia światem. W przeciwieństwie do umierającej cywilizacji zachodniej, która nie ma już żadnych ambicji poza wywróceniem do góry nogami porządku natury w kolejnych „demokratycznych” głosowaniach. Lisicki w swojej diagnozie idzie jednak dalej niż krytycy „neutralnej światopoglądowo” rewolucji: po pierwsze współwiną obarcza letnie, ugrzecznione i bojące się swojego cienia chrześcijaństwo zachodnie. I trudno nie przyznać mu racji, biorąc pod uwagę efekty takiej wycofanej z życia społecznego, milutkiej wersji chrześcijaństwa. Puste kościoły to efekt nie tylko sekularyzacji, ale też próbującej nadążyć za nią atrapy chrześcijaństwa, która wstydzi się samej siebie – nie tylko na zewnątrz, ale nawet w samym sercu swojego życia wewnętrznego, jakim jest liturgia. Skrajnym i symbolicznym przykładem jest jedna z parafii katolickich w Niemczech, gdzie swego czasu zamiast Ewangelii czytano fragmenty, skądinąd poczciwego, „Małego księcia”.

Zbyt późno zorientowano się, że takie „przyciągające” wiernych sztuczki przynoszą efekt dokładnie odwrotny. Na tle tak rozwodnionego chrześcijaństwa nic dziwnego, że wiedzący, czego chce, islam znajduje uznanie także wśród pogubionych Europejczyków. „Wszędzie tam, gdzie chrześcijaństwo wycofuje się pod naporem sekularyzacji, gdzie rozpada się i traci siłę, w jego miejsce wkracza islam”, pisze autor „Dżihadu i samozagłady Zachodu”. I przywołuje wiele mówiące fakty: tylko w 2012 roku muzułmanie przejęli sześć kościołów w samym niemieckim Duisburgu, a w ciągu 12 lat w całych Niemczech zamknięto 400 kościołów rzymskokatolickich i 100 protestanckich (według prognoz w najbliższych latach podobny los spotka ok. 700 kościołów rzymskokatolickich!). Wiele z tych świątyń zostało przerobionych na meczety. Z kolei we Francji działa już ponad 2 tys. meczetów. W ciągu ostatniej dekady zamknięto 60 kościołów, z których większość przejęli muzułmanie.

Chrzest muzułmanina

Paweł Lisicki w swojej błyskotliwej analizie faktów zbyt często jednak dokonuje mocno dyskusyjnych interpretacji. Na ławie oskarżonych sadza bowiem ostatnich papieży (zwłaszcza Jana Pawła II i Franciszka) za ich „grzech” dialogu z islamem, a przede wszystkim Sobór Watykański II, główne źródło – jego zdaniem – słabości katolicyzmu dzisiaj. Autor, któremu trudno odmówić erudycji i trafnego łączenia faktów, momentami sam strzela sobie w stopę: na przykład wykazując fundamentalne różnice między wiarą w Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego a religią Mahometa i nie kryjąc dumy z wyższości wezwania do miłości nieprzyjaciół nad wezwaniem do walki z niewiernymi… Jednocześnie nie kryje żalu, że chrześcijanie nie mają „odwagi”, by dać odpowiedź adekwatną do metod stosowanych przez wojujących muzułmanów.

„Jeszcze kilka wieków temu to papieże byli najgorliwszymi zwolennikami krucjat, to oni mobilizowali królów i książąt do działania”, pisze Lisicki. „Jak to się stało – pyta dalej – że przez setki lat dzięki niezmordowanemu wysiłkowi papieży Zachód był w stanie opierać się najazdom muzułmańskim, teraz zaś mimo całej przewagi cywilizacyjnej, technologicznej i kulturowej nie wykazuje sił witalnych i nie potrafi stawić czoła zagrożeniu?”. Krótko mówiąc, to „naiwność” papieży, promujących dialog i przepraszających za błędy przeszłości, jest, zdaniem Lisickiego, winna temu, że jesteśmy dziś bezbronni przed naporem islamistów.

„Muzułmanie potrafili narzucić swój punkt widzenia i nauczyli papieży szacunku”, pisze z gorzką ironią Lisicki. Taki wniosek wyciąga z kilku symbolicznych wydarzeń. Zaczyna od nawrócenia na chrześcijaństwo muzułmanina, znanego włoskiego dziennikarza Magdiego Allama. W 2008 roku w Wielkanoc przyjął chrzest od samego Benedykta XVI. Jednak już kilka dni po tej głośnej ceremonii watykański „L’Osservatore Romano” zaczął „tłumaczyć” intencje, jakie przyświecały papieżowi, przyjmującemu Allama do wspólnoty Kościoła. Wszystko po to, by nie wywołać wrogiej reakcji środowisk muzułmańskich. Faktem jest, że sam Allam bardziej wyraziście mówił o powodach swojej konwersji, będącej wynikiem m.in. sprzeciwu wobec przemocy, która jego zdaniem jest wpisana w naturę islamu. Wtedy też rzecznik Watykanu, chcąc załagodzić sytuację, oświadczył, że przyjęcie do Kościoła nie oznacza, że akceptuje się wszystkie poglądy nowo ochrzczonego. „Jak to możliwe – pyta Lisicki – że papież musi się tłumaczyć z tego, co wydawało się przez wieki jego podstawowym zadaniem?”.

„Grzeczni” papieże

Autor „Dżihadu i samozagłady Zachodu” przytacza całą listę „grzechów” papieży, którzy doprowadzili, jego zdaniem, do takiej poprawności politycznej w Kościele. Zaczyna od Pawła VI, który jako pierwszy zaczął podkreślać, że Kościół uznaje bogactwo wiary islamu, „wiary, która wiąże nas z jednym Bogiem”. Lisicki przypomina też Jana Pawła II, całującego Koran, wreszcie Benedykta XVI i Franciszka, którzy w ślad za swoim poprzednikiem modlili się w meczecie. Franciszek zaś, dokonując kanonizacji męczenników, którzy zginęli z rąk muzułmanów, nie wspomniał w czasie homilii o tożsamości katów.

Przy tym wszystkim Lisicki zatrzymuje się dłużej na głośnym wydarzeniu, jakim był wykład Benedykta XVI w Ratyzbonie. Papież przytoczył cytat z fikcyjnej, jak przypuszczają uczeni, rozmowy cesarza Manuela II Paleologa z nieistniejącym „wykształconym Persem”, któremu cesarz miał powiedzieć: „Pokaż mi, co przyniósł Mahomet, co byłoby nowe, a odkryjesz tylko rzeczy złe i nieludzkie, takie jak jego nakaz zaprowadzania mieczem wiary, którą głosił”. Światowe media przedstawiły ten wykład tak, jakby cytat pochodził od samego Benedykta XVI. Reakcja świata muzułmańskiego była łatwa do przewidzenia: masowe demonstracje, podpalone kościoły, ofiary śmiertelne, ranni…

Fakt, że biorący udział w zamieszkach muzułmanie praktycznie sami potwierdzili niejako słuszność „kontrowersyjnego” cytatu. Wiele tygodni zajęło jednak watykańskim służbom prasowym i samemu papieżowi odkręcanie „złego wrażenia” po tej źle zrozumianej (i rozdmuchanej przez media) wypowiedzi. Tyle tylko, że Paweł Lisicki, przywołując ten znamienny epizod jako dowód na uległość papiestwa przed islamem, jakby nie zauważał prostej rzeczy: jeśli tak niewinne zdanie, jak przywołany w określonym kontekście cytat, wywołało tak wielką wściekłość muzułmanów i pociągnęło za sobą zniszczenia i ofiary, to co by się działo, gdyby papieże regularnie i o wiele ostrzej wypowiadali się na temat islamu? Można sobie wyobrazić serie zamachów i publiczne egzekucje chrześcijan w odpowiedzi na każdą taką „asertywną” wypowiedź papieża. Czy biskup Rzymu może pozwolić sobie na dodatkowe narażanie swoich współwyznawców, którzy i tak doświadczają nierzadko przemocy ze strony fanatyków?

Z drugiej strony nie jest też tak, że Watykan zupełnie milczy, jak zarzuca Lisicki, gdy islamiści dokonują kolejnych rzezi. Proszę bardzo, oto dowody: „Islamscy terroryści popełniają ciężki grzech wobec Boga” – tak powiedział papież Franciszek podczas wizyty w Turcji, gdzie przebywają co najmniej dwa miliony uchodźców z ogarniętej wojną sąsiedniej Syrii. Papież wezwał wtedy politycznych i religijnych przywódców Turcji do potępienia działań Państwa Islamskiego. Trzykrotnie wyraźnie odniósł się do barbarzyńskiej aktywności tej organizacji, która opanowała już Irak i Syrię. To w Turcji właśnie, kraju, który w ostatnich latach stawał się coraz bardziej islamski, Franciszek apelował do muzułmańskich liderów o zajęcie mocnego stanowiska wobec ekstremistów, którzy z religii uczynili narzędzie politycznych rozgrywek i usprawiedliwienie dla terroryzmu. Ten sam papież ostro potępił zbrodnię dżihadystów, którzy ścięli w Libii 21 Koptów – egipskich chrześcijan. „Krew naszych chrześcijańskich braci jest świadectwem, które jest wołaniem. Nie ma znaczenia, czy są to katolicy, prawosławni, Koptowie, luteranie; to są chrześcijanie, krew jest ta sama” – mówił wtedy papież.

Twarze islamu

Mocną stroną książki „Dżihad i samozagłada Zachodu” jest z pewnością teologiczna analiza fundamentalnych różnic między chrześcijaństwem a islamem. Dominuje tu przekonanie autora, że w samą naturę islamu wpisane są podbój, nietolerancja i walka z niewiernymi, a także diametralnie różny obraz Boga. Przywoływane fragmenty Koranu rzeczywiście mówią same za siebie. Lisicki jednak nie daje dojść do głosu tym wszystkim szkołom muzułmańskim, które wyraźnie od przemocy się odcinają. A wystarczyłoby na przykład przypomnieć, że tylko od września 2014 roku ukazał się cały szereg opinii, tzw. fatw islamskich duchownych przeciwko Państwu Islamskiemu. „Państwo Islamskie jest heretycką, radykalną organizacją i z punktu widzenia wiary zakazane jest udzielanie mu wsparcia”, napisali brytyjscy imamowie. Zaznaczają oni nawet, że obowiązkiem muzułmanów jest aktywne przeciwdziałanie tej „trującej ideologii”.

Z kolei pakistański teolog muzułmański Muhammad Tahir ul-Qadri powiedział, że „Państwo Islamskie jest wrogiem ludzkości”. Cofnijmy się jeszcze o parę lat: w 2007 r. prawie 140 intelektualistów i przywódców muzułmańskich skierowało do Kościołów chrześcijańskich list z propozycją ściślejszego dialogu. W odpowiedzi Benedykt XVI zaprosił delegację autorów listu do Watykanu, a wkrótce potem utworzono Forum Katolicko-Muzułmańskie. Czy te wszystkie gesty dobrej woli ze strony muzułmanów mogą być lekceważone przez papieży? Czy nie należy właśnie wspierać takich głosów po „tamtej stronie” po to, by osłabić znaczenie radykałów wśród samych muzułmanów? Pamiętajmy, że ofiarami wielu zamachów islamskich terrorystów na Bliskim Wschodzie padają najczęściej… sami muzułmanie. Podziały w islamie są tak duże, że terminem „niewierni” na przykład sunnici określają szyitów i odwrotnie.

Wbrew soborowi

W osobnym tekście należałoby właściwie zająć się stosunkiem autora do Soboru Watykańskiego II, a zwłaszcza do soborowej Deklaracji o wolności religijnej „Dignitatis humanae”. Zdaniem Lisickiego ta „nowa doktryna” przyspieszyła upadek Kościoła i doprowadziła do rezygnacji z realnego wpływu na państwo. A „zdejmując z państwa obowiązek moralny troski o chrześcijaństwo, Kościół utorował drogę islamowi”. Przypomnijmy zatem tylko Benedykta XVI, który mówił, że wolność religijna jest „drogą do pokoju”, a jeszcze lepiej – przywołajmy słowa przedsoborowego papieża Piusa XII, który w przemówieniu do prawników włoskich w 1953 roku powiedział: „Bóg nie dał władzy ludzkiej absolutnej i uniwersalnej kontroli ani w dziedzinie wiary, ani w dziedzinie moralności. Obowiązek zwalczania błędów moralnych i religijnych nie może być ostateczną normą działania”.

Ma oczywiście rację Lisicki, gdy mówi, że chrześcijanie zachodni zapomnieli o oddawaniu czci Bogu, podczas gdy muzułmanie robią to nawet na ulicach, przez co zajęli oddaną im walkowerem przestrzeń. Tyle że to nie jest wina Vaticanum II. Aż strach pomyśleć, jak wiele kościołów stałoby dzisiaj pustych lub o ile więcej z nich byłoby przerobionych na meczety, gdyby nie było ożywczego wydarzenia Soboru Watykańskiego II. I jak mocno kryzys lat 60. (związany m.in. z rewolucją obyczajową, niezależną przecież od soboru) uderzyłby w Kościół, gdyby nie sobór. Czym innym jest fakt, że chrześcijaństwo zachodnie zamiast realizować właściwe postanowienia soboru, przyjęło jakąś przedziwną jego interpretację, nierzadko radośnie pozbawiając się tego, co w chrześcijaństwie najbardziej pociągające. Książka Lisickiego trafnie i bezlitośnie punktuje to samobójstwo Zachodu, które utorowało drogę islamowi.

Paweł Lisicki, „Dżihad i samozagłada Zachodu”, Fabryka Słów 2015

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.