Taśmy ze wschodnim akcentem

Mariusz Majewski

|

GN 26/2015

publikacja 25.06.2015 00:15

W dotychczas ujawnionych rozmowach i aktach z afery taśmowej centralną postacią wydaje się Jan Kulczyk ze swoimi interesami. Służby natomiast muszą zbadać, jak cała sprawa wpływa na bezpieczeństwo kontrwywiadowcze państwa.

Szef ABW gen. Dariusz Łuczak  w drodze na posiedzenie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych,  gdzie zeznawał w sprawie taśm Szef ABW gen. Dariusz Łuczak w drodze na posiedzenie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, gdzie zeznawał w sprawie taśm
Tomasz Gzell /epa/pap

Najwięcej przy aferze taśmowej mówi się o jej wymiarze politycznym. Trudno się temu dziwić, bowiem nagrani zostali nie tylko szeregowi posłowie, ale i ministrowie, ludzie, od których naprawdę dużo zależy. A ostatnie ujawnienie akt tej afery spowodowało, rok po jej wybuchu, rekonstrukcję prawie połowy rządu premier Ewy Kopacz. Patrząc na polityczną stronę wydarzenia, nie można jednak pominąć jego wymiaru biznesowego. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że służby analizują pod tym kątem zaplecze biznesowe Marka Falenty, którego biznesowa ścieżka biegnie przez takie sektory jak państwowa służba zdrowia, telekomunikacja, górnictwo. – Właśnie ten ostatni wątek, a konkretnie handel rosyjskim węglem i rosyjskie kontrakty polskiego biznesmena, trzeba brać pod uwagę. A także jego flagową spółkę HAVE. Są sygnały, że pojawiła się rosyjska firma zajmująca się na przykład dostarczaniem internetu do jednej z rosyjskich służb, która chętnie kupi HAVE – mówi jedna z osób znająca szczegóły śledztwa.

Trudno nie dodać w tym miejscu, że od afery taśmowej w czerwcu minął rok, a służby nadal badają, sprawdzają i pytają, wciąż nie wiedząc jednak na pewno, kto i z jakimi celami stoi za aferą taśmową.

Jeśli chodzi o wymiar biznesowy, można powiedzieć, że na centralną postać wyrasta tutaj Jan Kulczyk wraz ze swoimi interesami. Jedno z pytań, jakie miało paść w tym kontekście w siedzibie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przy ul. Rakowieckiej, miało brzmieć, czy afera taśmowa nie jest wymierzona w biznes najbogatszego Polaka. I dalej, czy nie jest to konsekwencja konkurencji, którą miał on stworzyć dla zagranicznych, a konkretnie wschodnich biznesmenów.
 

Śledczy zdają raport

Odpowiedzi na pytania, kto i dlaczego zorganizował proceder znany nam dzisiaj jako afera taśmowa, szukamy na posiedzeniu sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Posłowie wezwali na nie prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta oraz szefa ABW gen. Dariusza Łuczaka. Z informacji przedstawionych przez zwierzchnika prokuratury dowiadujemy się, z jak rozległą aferą mamy do czynienia. Z ustaleń śledztwa wynika, że nagranych zostało ponad 100 spotkań, w których uczestniczyło około 90 osób. Posiedzenie komisji było niejawne, ale zgodnie z zapowiedzią A. Seremeta na stronie internetowej Prokuratury Generalnej pojawiła się później informacja w sprawie wystąpienia jej szefa przed sejmową komisją. Dowiadujemy się z niej, że w śledztwie zabezpieczono nośniki informacji, na których zarejestrowane zostały nagrania łącznie 21 spotkań. Materiały te uzyskano od CBA, zabezpieczono po przeszukaniach pomieszczeń należących do podejrzanych, a także otrzymano od dziennikarzy dwóch tygodników. Przesłuchano dotychczas ponad 240 świadków.

Przed sejmową komisją wystąpił też szef ABW. Znamy trochę szczegółów z tej rozmowy, niedostępnej dla mediów i opinii publicznej. Generał Łuczak miał potwierdzić, że jest grupa sześciu osób zajmująca się podsłuchami, w której działał Marek Falenta. ABW chciała, aby zatrzymanym w tej aferze postawić zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej. Prokuratura nie chciała na to przystać. Szef największej służby specjalnej mocno miał krytykować przed posłami współpracę z prokuraturą w tej sprawie. Z kolei w Prokuraturze Generalnej można nieoficjalnie usłyszeć, że służby bardzo chętnie widzą w różnych miejscach „zorganizowane grupy przestępcze”, ale nie przedstawiają przekonujących dowodów, że tak właśnie jest. Szef ABW miał również przyznać, że jego zdaniem wszystkie nagrane rozmowy zostaną ujawnione i nie można już tego zatrzymać. W posiadaniu prokuratury jest jeszcze 11 rozmów, które nie ujrzały na razie światła dziennego. Agencja sprawdzała, czy nagrane rozmowy nie były używane do szantażowania podsłuchanych, ale żadna z nagranych osób tego nie potwierdziła.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.