Dziękuję bardzo

Marcin Jakimowicz

|

GN 25/2015

publikacja 18.06.2015 00:15

O sile uwielbienia, Polsce, która „jeszcze nie zginęła”, i koncercie, na który walą coraz większe tłumy, z Janem Budziaszkiem

Jan Budziaszek Jan Budziaszek
perkusista Skaldów, organizator rzeszowskiego koncertu „Jednego serca, jednego Ducha”, ewangelizator, autor „Dzienniczka perkusisty”. Mieszka w Krakowie.
Roman Koszowski /Foto Gość

Marcin Jakimowicz: Były chwile, gdy Jan Budziaszek machał zrezygnowany ręką: „Koniec! Więcej nie robię już tego koncertu”?

Jan Budziaszek: Kilka razy. Z wielu względów. Również dlatego, że delikatnie mówiąc, troszkę to kosztuje. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, że „Jednego serca, jednego ducha” to nie jednorazowa akcja, ale praca przez cały rok. Taki gigantyczny koncert nie powstaje hop-siup. Już sam wybór repertuaru… Uzbieram z 40 kawałków i ruszam do Marcina Pospieszalskiego – najbardziej zapracowanej osoby w Polsce…

Który na pytanie, w jakim zespole jeszcze nie grał, odpowiada: w Legii Warszawa…

Tak. (śmiech) W Rzeszowie wszystko musi płynąć, piosenka wychodzić z piosenki, nie może być zgrzytów. Marcin robi genialne aranżacje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.