Fałszowanie godności

Franciszek Kucharczak

|

GN 24/2015

publikacja 11.06.2015 00:15

Od zmiany w dowodzie osobistym nie zmienia się osoba.

Fałszowanie godności rysunek franciszek kucharczak /gn

Prezydent elekt w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” zapytany, czy usiadłby do stołu z gejami, odpowiedział, że owszem, ale po to, żeby im powiedzieć, iż nie zgadza się na „małżeństwa” jednopłciowe ani nie widzi powodu, by legalizować związki partnerskie. Kandydatów do pracy zamierza pytać o kwalifikacje i sprawdzić ich fachowość, a nie interesować się ich prywatnym życiem. „Oczywiście nie wyobrażam sobie, żeby mi ktoś półnagi paradował po kancelarii” – zaznaczył.

Na to zareagowała ostatnia nadzieja lewicy, Robert Biedroń, mówiąc w TVN24, że prezydent, siadając z nim do stołu, nie robi mu łaski. „Jeśli Duda ma taki obraz geja, to proszę sobie wyobrazić, co on myśli o Romach i Żydach”.

Nie, panie Biedroń – to pan operuje kłamliwymi stereotypami, robiąc znak równości między tym, kim człowiek jest, a tym, co robi. Nie tak samo jest się Romem i Żydem, jak „jest” się homoseksualistą. Homoseksualizm nie jest narodowością ani rasą, jest przypadłością, która z rzadka zdarza się zarówno Romom, jak i Żydom czy Polakom. Nie jest kolorem skóry, nie jest kolorem włosów ani oczu. De facto homoseksualistą się nie jest, homoseksualizm się ma – tak jak ma się problemy z tarczycą czy wątrobą albo inną trzustką.

Nikt normalny nie mówi o chorym na raka „rakowiec”, a o tym, co złapał AIDS, nie mówi „aidsowiec”. To byłoby poniżenie człowieka i byłaby to nobilitacja chorób. Homoseksualizm nie jest normą i żadne orzeczenia zideologizowanych gremiów tego nie zmienią.

Wiedza na temat homoseksualizmu praktycznie nie zmieniła się od niedawnych czasów, gdy przypadłość tę określano jako patologię. Mimo starań nie odkryto genu homoseksualizmu.

Nawiasem mówiąc – gdyby taki gen istniał, to jego nosiciele przestaliby się rodzić tak samo, jak w krajach Zachodu przestały się rodzić dzieci z zespołem Downa. Bo skoro na świecie dano kobietom aborcję jako prawo człowieka i skoro dano im badania genetyczne, żeby sprawdziły „jakość płodu” – to mało która kobieta chciałaby urodzić syna, po którym nie mogłaby się spodziewać wnuków.

W tej sytuacji chyba tylko chrześcijanki, świadome godności człowieka od samego poczęcia, rodziłyby homoseksualistów. I dobrze by zrobiły – bo każdy człowiek jest zaplanowany, chciany i kochany przez Boga. I żadna przypadłość, żadna choroba i żaden defekt w niczym nie umniejszają ludzkiej godności. Zaszkodzić tej godności może tylko sam człowiek – gdy zechce „być jak Bóg” i postanawia decydować o tym, nad czym nie ma władzy. To przez tę pokusę burzą się „synowie buntu”, przekonani, że gdy zechcą, to mogą zostać tego buntu córkami albo nawet córkosynami tudzież synocórkami. Otóż nie mogą, ale mogą sobie to wmówić i są zdolni w tę maskaradę wciągnąć całe społeczeństwa.

Tylko że to w niczym człowiekowi nie pomaga. Z buntu przeciw naturze przybywa buntowników – a nie szczęśliwych. Nie przybywa tych, co wzrośli dzięki pokonaniu problemu, przybywa dumnych z problemu przemalowanego na sukces.

Jak ktoś chce się tak bawić, to trudno, ale dlaczego wciągać w to innych?

Matkojcze nasz/a

Emma Percy, anglikańska kapelanka z Oksfordu, zaprotestowała przeciw nazywaniu Boga Ojcem. „Kiedy używamy jedynie męskich wyrażeń na określenie Boga, wzmacniamy ideę, że Bóg jest mężczyzną, a w ten sposób sugerujemy, że mężczyźni są bardziej podobni do Boga niż kobiety” – stwierdziła. Uznała to za dowód na to, że „kobiety uznaje się za mniej święte i mniej godne, aby reprezentować Chrystusa w świecie”. W odpowiedzi anglikański arcybiskup Canterbury powołał komisję, która już ogłosiła, iż rozważa możliwość wyboru: Kto chce, mógłby mówić „Ojcze nasz”, kto chce – „Matko nasza”. W niektórych anglikańskich parafiach kapłanki już wdrożyły feminizację modlitw. W ten sposób wierni zapewne będą „godnie reprezentować Chrystusa w świecie”. A w każdym razie na pewno godniej niż sam Chrystus, który ulegając męskiemu szowinizmowi, uparcie zwracał się do Boga „Ojcze” – i jeszcze tak uczył innych.

Euromoralność

Świat zamarł na wieść, że Węgry zamierzają wprowadzić karę śmierci. I zanim premier Orbán zdążył to zdementować, szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker zagroził Węgrom, że jeśli to zrobią, zostaną wyrzuceni z Unii Europejskiej. Zaraz widać, że dla „Europejczyków” nie do przyjęcia jest karanie śmiercią. Co prawda w większości krajów Unii bez problemu zabija się miliony dzieci, ale to nie kara. To przywilej.

Wzorzec

PO zatrudnia internetowych hejterów i chwali się, że ma odwagę do tego się przyznać, bo inni też to robią, ale tajnie. No tak, to duża odwaga. Na taką zdobył się tylko Jerzy Urban, gdy dumnie oświadczył: „Jestem świnią”.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.